środa, 30 listopada 2011

Dworek w Konarach k. Płocka

Czasami,kiedy człowiek zdaje sobie sprawę,że zawsze jest sam i zdany jedynie na siebie-musi przystać i zastanowić się nad sobą.Wkoło jakoś to wszystko pędzi przed siebie,goni się czas za czasem a on ma wrażenie,że to nie jego miejsce i nie jego pora.Jakby siedział w przedziale wagonu nie istniejącej borowickiej wąskotorówki i patrzył,że ona stoi a reszta mu ucieka.
Niszczejący dworek w Konarach k. Ciachcina w gm. Bielsk. Przykład dewastacji niewielkich siedzib ziemiaństwa mazowieckiego.
Czy jestem frajerem? Może żyję sobie w jakiejś wirtualnej utopi marząc o fajniejszym świecie i innym lepszym otoczeniu.Karmię nadzieję,aby oszukiwać samego siebie,że dobrze robię. Dobrą drogę wybrałem.W samotności odnajdując kolorowsze barwy egzystencji.Rowerowe ucieczki przed samym sobą.Poszukując lepszych i prostolinijnych starych ludzi.Zawsze bliżsi mi byli ludzie idący bez celu.Oni przynajmniej niczego nie garną do siebie.Przyjmują to,co daje im los lub przypadek.Dziadowski styl życia jak pierwsi pielgrzymi albo mędrcy.
Główne wejście do dworku
Nie wiem,czy będę miał w sobie na tyle siły,ażeby jeszcze zaufać sobie.Coraz mniej ufam ludziom.Jakże często jest tak,że przychodzi do mnie taka chwila,impuls,pewien instynkt-za którym chcę zwyczajnie pójść...Obalić stereotyp,że wszystko,co mam muszę za wszelką cenę utrzymać. Mieszkanie,majątek,pozycję społeczną.Bo jakże inaczej??? Co inni powiedzą? Zwariował,zdurniał,"ocipiał". Zapewne tak ocenią go ludzie i znajomi.
Usiąść w dębowym lesie i poddać się próbie.Bez niczego,żeby nie korciło,że ma się alternatywę.W najgorszą deszczową pogodę,na mrozie z dala od wszystkiego,co przypomina,że gdzieś jest drugi człowiek. Obcy,zobojętniały zupełnie zimny.Albo,co gorsza chcący pomóc tylko po to,żeby on sam poczuł się lepiej.A tacy są przecież najgorsi...
Zostać obłąkańcem:niech wyśmiewają,że to ten,co nocuje w lesie i bez sensu dogorywa żywota jak dzikus.Przecież ma za swoje-tak mu się zachciało!Mieć taką odwagę,tę moc idioty za którym nic i nikt już się nie wstawi.Bo i po co. Korzyści z tego żadnej.
Świat przyrody mimo,że okrutny i ciężki jakoś bardziej do mnie przemawia.Tam jeśli się przegra,wiesz,że to już koniec.Tutaj w "realu" pożera silniejszy słabszego,lecz nie tak szybko. On,ten silniejszy musi mu najpierw pokazać,jaki to on jest mocniejszy-w upokorzeniu przecież lepiej smakuje zwycięstwo.
W moim regionalizmie zawsze odnajdywałem ratunek.Tam było to coś,co nazywam utraconą lub ukrytą siłą pierwotności dawnych wieków. W dzikiej naturze albo też w ludziach rozumiejących tę jej wartość.
Dziś spotkałem jej inną bardziej szkaradną gębę-obojętność na estetykę,pamięć i szacunek. Wszystko po trosze.Kiedy przeglądam stare pożółkłe fotografie ludzi,których już nie ma- wiem,że oni nigdy nie wrócą. Uśmiercają ich,ci co,teraz żyją. Ludzie potwory,ludzie widma,siedzący przed telewizorami lub pod sklepami z butelczynami "mamrota".Barbarzyńcy znający jedynie jeden cel-pieniądż...
Grób rodziny Klimkiewiców w Ciachcinie z 1863r.-dawnych właścicieli dóbr w Goślicach i Ciachcinie.Możliwe,że także w Konarach...
Gdzie są tamci poczciwi ludzie? Ciężko pracujący chłopi na roli,ale kochający to,co robią.Chociaż nie łatwo było.Stogi siana,latające gąsiorki i dudki.Konie z krowami na pastwiskach.Grajkowie pod dachami domostw z melodią starodawności prostego ludu.Niewielkie wkomponowane w krajobraz dworki i pałacyki.Jego dawni gospodarze.Mocne i szczere więzi rodzinne.
Ja już nie wiem.
Natomiast wiem,że czuję się jakby jakiś pasożyt wbił mi się w moją niewidzialną duszę i pomalutku mi ją wysysał.
Więc uciekam wsiadając na rower.

wtorek, 29 listopada 2011

Poezja - "DĄBROWA"

 Las dębowy w złotej polskiej jesieni 
Dąbrowa.

Jestem pod okapem z liści,

Plątanina cieni tańczy sama ze sobą,

Czarne olbrzymy w butelkowej zieleni,

Pokrywa miękki kożuch mchów,

Płoży się on ku górze,

Pochłaniając korę spękanego milczenia,

Wyczekując na wyrok,

Kiedy piorun uderzy w dół,

Uroczysko stęknie z bólu,

Wypali je żar ognia,

Zadrży runo ze zleżałych żołędzi,

Gdy padnie ostatni dąb,

Jeden z braci mojego proroctwa,

...,Zginie we mnie człowiek.

Gilino - 2009r.

poniedziałek, 28 listopada 2011

ROZMOWA W PIWNICY - autor: Barnim Regalica

Słowiańska moc prastarego dębu

No więc zostaliśmy sami,więc możemy wreszcie szczerze pogadać.Nie,nie zdejmę ci knebla przecież wiesz że mi nie wolno.Ale pogadamy.
Papierosy,dobra rzecz. To Powiatowego?No jemu już nie są potrzebne.
Tak,to jest ta pierwsza rzecz,jaką chcę ci powiedzieć-Rewolucyjny Rząd Narodowy nie skorzystał z prawa łaski w żadnym z przypadków w waszym procesie.Tak, że można stwierdzić,że te wszystkie drobiazgi,które tu zostawili są do naszej dyspozycji.Przez najbliższy kwadrans.
Że co?Wybacz,ale knebel naprawdę zniekształca.A ja jeszcze mam zawodową chorobę słuchu,przecież wiesz,jaką gram muzykę.Zespół wykonawczy jest 3-osobowy.Dwóch wyprowadza delikwenta w kajdankach do sali gdzie jest sąd doraźny czy jak to się tam teraz nazywa.Musi być bo jesteśmy krajem praworządnym i nikt nie może być zabity bez wyroku sądowego.Habeas corpus...Nie słyszałeś?Mniejsza z tym.Tam więc mu mówią że prośba o łaskę została odrzucona i wyrok zostaje wykonany natychmiast.Rozumiesz chodzi o to żeby był w pełni świadomy,ale zarazem chodzi też o bezpieczeństwo składu orzekającego i sprawność procesu-jednego dnia tak kilkudziesięciu to wcale nie prosta sprawa.Każdy opór komplikuje przebieg,pomijając już ryzyko.Więc po to są te kajdanki i nadzieja,gdy go wyprowadzą.Nadzieja jest czasem lepsza od kajdanek.Ale gdy już wie,to po to jest zespół wykonawczy,ochrona sądu stoi z boku,ale zespół wykonawczy ma szybko doprowadzić go do następnej sali,gdzie jest już wykonawca bezpośredni,tam go przytrzymują i ten strzela mu w czoło z bliskiej odległości.Nie w potylicę,choć byłoby wygodniej chodzi o to,aby tamten spojrzał w twarz sprawiedliwości.Czyli mnie.No, bo kat to sprawiedliwość.Czytałeś de Maistre,a? Nie?Myślałem że to jest w programie europeistyki czy dziennikarstwa?Bo na twojej stronie jest,że masz dyplomy z obu.Wiesz,kiedy dowiedziałem się,że mam cię na liście zajrzałem do sieci żeby się trochę poduczyć.
No musiałem ci to powiedzieć żebyśmy obaj mieli jasną perspektywę.
Widzę,że jesteś zdziwiony.Ale tym, że tu jestem w ogóle-chrząknij dwa razy czy tym że dali mnie do zespołu-chrząknij raz?
No tak. Na to drugie pytanie odpowiem krótko-ja chciałem,ale oni nie chcieli.Wiesz przecież,jakiego entourage potrzebuje moja muzyka.Piwnice,czarne skórzane ubrania,kajdanki,łańcuchy,broń-no tu jest wszystko i nie trzeba za to płacić.Wiem,że nie wolno filmować,ale da się to obejść.Wyobrażasz sobie,jaki będzie teledysk?Dobra,nie taki drogi jak u Lady Gagi ale za to przynajmniej częściowo prawdziwy.I nikt do końca nie wie,co tu jest prawdą a co nie,a wszyscy wiedzą,że coś jest na pewno.To była szansa dokonania czegoś w sztuce dana mi przez historię i jako artysta nie mogłem jej zmarnować.Może umieszczę cię w tym teledysku-Ty zawsze miałeś parcie na szkło.Co?No mniejsza o to.
A dlaczego oni chcieli?Widziałeś może wielokrotnie transmitowane wystąpienia ojca Borowika,obecnego prymasa?Skład personelu instytucji państwowych musi odzwierciedlać strukturę wyznaniową kraju.No to i zespołów wykonawczych również,przecież są państwowe.Ale lata demoliberalizmu zrobiły swoje i ludzie się jakoś do tych funkcji nie pchali.A z naszego środowiska było bardzo wiele zgłoszeń.I był argument,że przecież razem to ponad 1% narodu,którego reprezentacja też musi znaleźć swoje miejsce w strukturach państwa.Sam prymas powiedział.Więc jeśli nie w Sejmie ani w telewizji,w radach nadzorczych też nie za bardzo,to dlaczego nie w tych instytucjach cierpiących skądinąd na brak chętnej kadry.No tak-jurorem w telewizji pewnie prędko znów nie zostanę.
Jak widzisz moje środowisko wypełniło pewną niewielką lecz istotną z punktu widzenia państwa lukę społeczną.
A dlaczego ja osobiście się tutaj znalazłem?
No przecież jestem zły a skoro tamci wg ciebie to zło,to gdzie mam być?Rozumiem-byłem zły ale byłem z wami,czyli zły ale jednak z wami,więc dobry.To stosunek do wroga określa kto jest zły,kto,dobry.Carl Schmitt się kłania.Też nie słyszałeś?Przyznaj się-studia zrobiłeś już po drugiej reformie szkolnictwa wyższego minister Hall?Zresztą nie ważne.
Byłem z wami bo dawaliście mi szansę samorealizacji.Dobre słowo-jedno ze słów kluczy epoki demoliberalnej.A skoro coś od was brałem to musiałem iść na kompromisy.Nie byłem przecież 17-latkiem z gitarą,który może rówieśnikom pokazywać,że jest najbardziej truth.Tego wymagał układ i ten mały i ten duży,do czasu wszystko trzymający.Póki się nie zbuntowali.Wiesz ja dawno zrozumiałem że życie wymaga kompromisów,ale wcale nie znaczy że wszyscy zawierający kompromisy muszą zapomnieć o swoich pryncypiach.Ja nie zapomniałem.Chyba teraz mi wierzysz?
Poza tym-oni naprawdę stwarzają mi szansę samorealizacji.Ciekawe że ci co was przekonali że nie ojczyzna,porządek,wypełnianie obowiązków społecznych,nawet nie zbawienie-ale samorealizacja jest najważniejsza,nie pomyśleli że są ludzie samorealizujący się strzelając innym w tył głowy.Taki Marcuse na przykład.Nie pomyślał a przecież nie głupi był gość.Co też nie słyszałeś?Młody,wykształcony z dużego miasta...No dobrze wiem że jesteś spod Zielonej Góry( i nie mam nic przeciw ),a młodzi dziś jesteśmy do 50-tki.Ale wykształcenie?
Przyznaj się stary-w końcu teraz możesz to powiedzieć-ten swój dyplom kupiłeś w sieci?Oba dyplomy?...
Szczerze mówiąc nie powinno mnie to dziwić,pracowałem wśród celebrytów.Ale wiesz-ta III RP z taką elitą to jednak musiała upaść.I nie bierz tego proszę do siebie,nie ma w tym co mówię nic osobistego.
Liczyliście że was obronią tamci ale zastanów się-Francja ma kłopot z Emiratem Tuluzy,a Niemcy naprawdę musieli się napracować żeby ich miasta były "Exstremistenrein".Szkoda, że pod celą nie masz Internetu-oglądałem foty z Berlina.Na Unter den Linden została tylko jedna lipa-na której po wszystkim powieszono kierownictwo berlińskiej komórki al-Kaidy.Przynajmniej tych,których za takich uważano.
Na dodatek Czeczeńcy pierdolnęli w rurociąg bałtycki.Dagestan wybuchł,a Chińczycy-zaczęli z Rosją negocjacje na temat rozwoju harmonizacji stosunków wzajemnych.Chodzi o autonomię dla terenów na wschód od Bajkału-na początek.I to wszystko w jednym czasie!No to pomyśl,kto miał na Kremlu i w Berlinie czas,żeby zajmować się kondominium?Czyli kto miał was ratować?Trzeba jasno powiedzieć,że katole trafili w moment,sam nie wybrałbym lepiej.
Dość szybko to poczułem,zawczasu.Właściwie,kiedy Tomasz Lis zaczął pisywać felietony w " Uważam Rze",należało potraktować to jako sygnał.Wtedy " Gazeta Wyborcza" napisała,że zwariował,a wykształciuchy to kupiły.Ja nie i wówczas zacząłem odnawiać dawne kontakty.
A swoją drogą to bardzo inteligentny człowiek.Czy wiesz że teraz prowadzi obozowy radiowęzeł w ośrodku reedukacji na Żuławach?Czyli w sumie pracuje w zawodzie.Mało komu z celebrytów minionej epoki tak się udało.
No cóż chyba musimy iść.Nie szarp się proszę,bądź rozsądny.To tak działa że jak się szarpiesz ,to się bardziej zaciska.Z każdego incydentu musimy pisać protokół,to trwa a ja po południu mam koncert i nie chcę się spóźnić.
Umówmy się-ty pójdziesz spokojnie,a ja ci trochę poluzuję knebel i sznur na szyi.Może być?
I nie mów do mnie Nergal. Po rewolucji narodowej wróciłem do swojego dawnego pseudonimu.Przynajmniej jakiejś części nowej elity mniej on działa na nerwy.
Moje wspólne zdjęcie z autorem opowiadania: " Rozmowa w piwnicy ",zrobione podczas jednego ze spotkań święta słowiańskiego.Z twarzy Barnima bije wielka troska o ruch zadrużny w Polsce...
Powyższe opowiadanie umieszczam z portalu NARODOWCY.PL za zgodą i przychylnością autora.Samo opowiadanie tak mnie ujęło,że postanowiłem je zamieścić na swoim blogu. Jest świetne,wielowątkowe i barwne.Działa na wyobraźnię i inteligencję średnio zorientowanego czytelnika,znającego realia współczesnej Polski i gmatwaninę otaczającego świata.
Autor- Barnim Regalica to postać nietuzinkowa .Człowiek niezłomny i wierny własnym ideałom.Z duszą Polaka. Pisarz ,polityk i zadrużanin. To również mój serdeczny kolega i autorytet w sprawach dla mnie ważnych.Wspaniały kompan i krasomówca.Słowianin w sercu i marzyciel na co dzień-walczący o te marzenia.
Barnimie, to dla mnie wielka przyjemność mieć tę sposobność i napisać te kilka zdań o Tobie !
Sława!!!

piątek, 25 listopada 2011

Znachorka z Krzyżaka Kodłutowskiego w gm. Raciąż

Moczary ucichły na dobre.Obnażone gęstwiny dzikiej róży i koliste krzewska głogów zeszminkowanej czerwieni mogły tylko majaczyć w smuteczku swoich owoców.Podmarzłe więdły zmarszczkami wymiętej skórki.Pył starości osiadał skrycie kremowym odcieniem mgieł.Miało się wrażenie nieobecności,jak gdyby mokradła pochłaniały jakieś moce z wyszeptywań wyklętej istoty.
W luce między kępą zrochocianych wierzb a grzęzawiskiem brodził garbonosy byk łosia.Trudno dostrzegalny człapał po twardej murawie traw.Ich suche dżbła liniały wytarmoszone porywami wiatru.Biły po sierści zwierza rozżalone łamiącymi się strzępkami.Szedł wolno sporadycznie zadzierająć łeb.Jego spokój w naturalny sposób współgrał z cichotą otaczających bagien.Majestatu dodawały mu łopatowate wyrastające z każdej strony poroża.Żeglowały na zesiwiałych oparach z jego pyska.
cdn...

środa, 23 listopada 2011

Niedżwiedż Wojtek, polski żołnierz

Wczoraj na TVP2 obejrzałem przepiękny dokument zrealizowany w kooperacji BBC i TVP w reżyserii Williama Hooda i Adama Lavisa.Nosił tytuł:" Wojtek,niedźwiedź,który poszedł na wojnę. Opowiadał on niezwykłą historię syryjskiego niedźwiedzia brunatnego adoptowanego przez polskich żołnierzy idących z internowania w sowieckiej Rosji do armii generała Andersa.W górach napotkali oni chłopca,który niósł na rękach małego niedźwiadka. Okazało się,stracił matkę zabitą przez myśliwego...Żołnierze postanowili uratować go przed sprzedażą do cyrku i za kilka puszek konserw kupili malca.
Nazwali go Wojtek.Razem z żołnierzami 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii 2 Korpusu Polskiego gen.Andersa przeszedł on cały szlak bojowy z Iranu,przez Irak,Syrię,Palestynę,Egipt aż do Włoch.Co prawda nie uczestniczył w bezpośrednich działaniach wojennych w zdobyciu Monte Casino (z oczywistych względów!) to pomagał naszym chłopakom w noszeniu i dźwiganiu amunicji .
Osobiście mianowany przez generała Władysława Andersa na stopień kaprala.Jako jeden z pierwszych żołnierzy wszedł na pokład słynnego polskiego statku " BATORY" płynącego do Włoch.Jadał i spał z żołnierzami w namiocie. Dobry duch i kompan. Siłacz i zapaśnik. Nigdy w czasie zabaw i siłowaniu się nie zrobił nikomu krzywdy.Smakosz dobrego piwa i papierosów.Najlepszy przyjaciel naszych wojaków podczas smutnych dni oczekiwania i stacjonowania w Szkocji.On był jak oni,bezdomny i bez własnej ojczyzny.W ówczesnej powojennej Polsce komunizm już na dobre rozpanoszył swoją zarazę...Nie mogli wrócić,tylko nieliczni mieli taką odwagę.
W 1947 roku Wojtek trafia do edynburskiego Zoo.Żołnierze nie mieli innego wyjścia.Oddając towarzysza broni,podpisują umowę z tamtejszym Zoo,że w razie odzyskania niepodległości przez Polskę,Wojtek ma do nich powrócić.Przez wiele lat kompani wiernie go odwiedzają.Wiedzą,że nie jest już tym samym Wojtkiem,tym samym wesołym niedźwiedziem...Był wolny i żył na wolności razem z nimi.
Umiera 12 grudnia 1963 roku w wieku 21 lat.Wielu odwiedzających Zoo opowiadało,że kiedy Wojtek słyszał polską mowę strzygł uszami,baczniej słuchał i jakoś stawał się weselszy.Potrafił nawet tańczyć przy dźwiękach mazurka.O jego śmierci poinformowały nawet brytyjskie stacje radiowe.
Ten wpis dedykuję Wojtkowi-niedźwiedziowi o polskiej duszy...
Sława i cześć twojej pamięci bohaterze!!!
Gorąco polecam dokument pt. " THE BEAR THAT WENT TO WAR",( " Wojtek,niedźwiedź,który poszedł na wojnę"),reż. William Hood, Adam Lavis.Produkcja Polska/Wielka Brytania 2010 r.

Sentymentalne wyciszenie...

Płock- Wisła u stóp spichlerzy Muzeum Mazowieckiego
x x x x

" Piastów dziedzino! Stolico Konradów!

Jakiż to zaszczyt wielki Ci zjednały,

Ty mieścisz w sobie skarb drogi naddziadów,

Popiół dwóch królów, dwa ogniska chwały".

Apostrofa do Płocka - Augustyn Zdziarski.( 1794 - 1846 ), napisana w 1825 roku.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Gulczewo k. Płocka w gm. Słupno

Jest to miejsce szczególne.Tam przeplatają się wszystkie okresy historii zarówno te dotykające spraw ludzkich i rodzinnych a skończywszy na kartach regionalistycznych.Gdy w czasach wieków XVI - XVII na terenach Rzeczypospolitej zapoczątkowano przemiany własnościowe,które dawnemu rycerstwu polskiemu pozwoliło stać się posiadaczami ziemskimi-nastąpiła zmiana stylu życia.Liczne przywileje królewskie,oraz zaciągane zyski z pańszczyźnianych folwarków ich właścicielom umożliwiły na zmianę,fundamentalną,aby obronny gródek z wieżą na kopcu usytuowany,zastąpić dworem.
W ten sposób budowano chałupy stylem przypominające dworkowate budynki modrzewiowo-dębowe z portykowymi ganeczkami.Te parterówki często manifestowały szlacheckie ambicje gospodarza. Szczególnie zaś na Mazowszu-tzw. szlachtę zaściankową.
Dopiero w połowie XVIII w. obok dominujących dworków drewnianych poczęto budować pierwsze murowane siedziby szlacheckie.Taką budowlą był pałac w Gulczewie.
Ruiny budynku przypałacowego z XIX wieku
Pierwotnie dobra gulczewskie były własnością książęcą,potem duchowną.W początkach XIV w. przechodzą one na własność rodu Prawdziców ,którzy przejmują nazwisko Gulczewskich vel Sieprskich (wywodzących się z ziemi zawkrzeńskiej).W latach 1372-1415 dziedzicem Gulczewa był Andrzej,kasztelan płocki syn Jana Sowca-kasztelana dobrzyńskiego,którego jego trzej bracia : Mikołaj,Stanisław i Dobiesław kolejno po sobie pełnili funkcje biskupów płockich.
Ogólnie rzecz ujmując przedstawiciele tej rodziny prócz stanu duchownego zajmowali wiele innych,nie mniej ważnych urzędów.Piastowali godność kanclerzy,podkomorzych,chorążych a na starostach skończywszy.Dzięki ich mądrości i zapobiegliwości takie miasta jak Sierpc zawdzięczały im znaczny rozwój handlu oraz powstanie pierwszych cechów rzemieślniczych.Nawet budowę murowanych kościołów.
Jednym z nich był Andrzej Sieprski,wojewoda rawski i dożywotni starosta płocki (zm.w 1572 r.)Za jego życia Gulczewo było jego główną siedzibą.Był stronnikiem królowej Bony.Płock zawdzięczał mu dalszą odbudowę zamku ze zniszczeń i zaniedbań poprzedników,budowę mostu łączącego zamkowe wzgórze z miastem.Co ważne zagaszenie lokalnych konfliktów z ludnością starostwa...Jego dziad noszący takie samo imię dowodząc wojskami mazowieckimi w 1503 roku u stóp grodziszcza w Proboszczewicach w bitwie rozbija wojska krzyżackie.Zatem widać ogromne talenty i rozwagę tejże familii szlacheckiej dla naszego regionu.
Dobra gulczewskie obejmują Działyńscy.Już wówczas stoi tam dwór,następnie pałac i karczma.Dzieje się to w połowie XVII wieku.Poprzez małżeństwo Anny z Działyńskich z Michałem Zdzisławem Zamoyskim wojewodą smoleńskim -włości przejmują Zamoyscy.Ciekawostką jest,że już wtedy większość pałaców i dworów budowano " na godzinę 11 ",czyli tak,aby ich frontowe fasady miały światło słoneczne ,gdy słońce jeszcze nie dobiega południa.Sposób taki był niezwykle praktyczny,wszystkie pokoje o pewnej porze dnia miały oświetlenie ! Na Mazowszu płockim siedziby szlacheckie najczęściej rozmieszczano w odległościach nie większych od siebie jak dwie godziny marszu lub pół godziny jazdy konnej.(np. Gulczewo-Mirosław-Miszewko).Zapewne dla niesienia sobie wzajemnej pomocy w razie pożaru lub innego nieszczęścia.
W 1813 roku dziedzicem Gulczewa zostaje Stanisław Dębowski,pułkownik WP .Po latach zostaje on kupiony przez rodzinę Bontempsów w 1820 roku.Staje się ono gniazdem rodzinnym.Piotr Karol Bontemps jest osobą kontrowersyjną i niejednoznaczną.Jako generał i inżynier staje się twórcą przemysłu zbrojeniowego dla wojsk polskich w okresie walk w Powstaniu Listopadowym z carską Rosją.Pochowani z żoną Różą Eleonorą Monfreull w kryptach imielnickiego kościołka...
W Gulczewie mieszkał także przez dwa lata poeta Stanisław Dinheim Chotomski(1897-89).Od 1909 roku Gulczewo jest w rękach Sztembartów,którzy przejmują majątek po Wolibnerach.W końcu w roku 1926 dobra kupuje Jerzy Kazimierz Sztembart.
Staw ze słynnym klonem i głazem narzutowym.Tutaj dziedzic wypłacał pracownikom pobory za pracę
Warto tu wspomnieć o przypałacowym parku krajobrazowym.Założony w drugiej połowie XIX w. dla rodziny Bontemps,przekształcony w latach 1897-1899 według projektu Teodora Chrząńskiego dla Wolibnerów.Krajobrazowo-romantyczny:dziś mocno przerzedzony.Z wykorzystaniem faliście ukształtowanego terenu,częściowo uformowanego w końcu XIX w.Z dwoma stawami połączone ze sobą.Jeden z nich kolisty z wysepką ,na której ponoć żeliwny postument z ok. poł. XIX w. z czterema kolumienkami.Pierwotnie z nastawą i daszkiem ;na murowanym z tynkowanym cokole zbliżonym do kwadratu.Cały park ma około 8,20 ha powierzchni.Znajduje się pod prawną ochroną konserwatorską. Absolutnie nieskuteczną.
Ślady po schodach pałacowych wewnątrz budynku
 Drzewostan parku to dwustuletnie pojedyncze okazy klonu-jaworu,jesiona oraz lip.Zdarza  się także kasztan z topolą białą ,grabem. Olsza porasta wysepki na stawach.Na obrzeżach parku rośnie sosna i tzw. akacja.
Ciekawostką historyczną -nie sprawdzoną są posłuchy o zatopionej w wodach stawu armacie lub czołgu. Przy stawie rośnie sędziwy klon a pod jego koronami leży ogromny głaz narzutowy.Według relacji mieszkańców-ostatni dziedzic Gulczewa (Sztembart)wypłacał swoim pracownikom pobory za pracę.Co znamienne tylko lini męskiej.Małżonki,choć pracowały równie ciężko nie miały prawa do osobistego odbioru płacy.Informacja zweryfikowana!
Historia Gulczewa jest niezwykle ciekawa. Boli fakt,że po przymusowej parcelacji ,pożarach,oraz grabieżach zniknął kolejny obiekt historyczny.Kilka lat temu osobiście widziałem jak okradano cegły z opuszczonego pałacu gulczewskiego...Bezczelnie i to w biały dzień.Gdzie jest konserwator zabytków,władze gminy Słupno? Czasem mam wrażenie że z premedytacją i świadomie niszczy się zabytki kultury materialnej po naszych przodkach.Zaciera pamięć po rodzinach szlacheckich i ich roli w naszym kraju.To bardzo smutne i wręcz żałosne.
Staw zabytkowy w gulczewskim parku
Czy zostaną nam tylko Wawel i warszawskie Łazienki? Ilu jest cwaniaków,którzy wzięli pod udawaną ochronę pałace,dworki i zamki ,tylko po to by wyłudzić dopłaty na ich remonty? Zapewne setki....A państwo polskie,gminna władza i wójtowie udają,że wszystko jest w porządku. Po prostu brakuje słów i ma się chęć naostrzenia bagnetu!

niedziela, 20 listopada 2011

Wierzby mazowieckie...

Wierzby mazowieckie na polach,miedzach i nadwiślańskich ugorach są o tej porze roku jednak najpiękniejsze...Tylko na Mazowszu oddają one jakiś swojski klimat tej krainie.Przypominają o jej dawnych mieszkańcach jakimi byli olędrzy.Plecionki,płoty okalające ich domostwa,koszyczki,to wszystko zawdzięczali głowiastym wierzbom.
Lubię ten ich smutek.Sentyment dzieciństwa.Szpalery karnego wojska pod którym tak często przysiaduję.Nie wiem,czemu ale tam naprawdę można usłyszeć chopinowskie smętki.Ludyczne echa zaginionego ludu.Czarty i diabły z naszych fantazji.Nie dające się nazwać tęsknoty.Grajków z tamtego świata.

piątek, 18 listopada 2011

Deszcz


Deszcz


Zamazana pamięć


Na brzegu rzeki


Białe kości rybitw


Czyjeś grzechy



W skórze besti


Cienie znad łęgów


Rwą za włosy


W teatrzyku lalek


Kolorowe rozbite szkiełko


Pożera obłąkańca


Sączy się wstyd


Kamienie


Ochronny mur więzienia.



środa, 16 listopada 2011

Bez cienia

Szary dzień i szara noc we mnie.Pusty brukowany trakt.Mgły ciągnące znad Wisły.Jakiś człowiek bez cienia przechodzi obok.Wie,że jest ułudą,ascezą czegoś czego nie ma.Z bezlistnych kasztanów opadają jego wspomnienia.Strzepuje je z siebie.Lecz nic to nie pomaga.Kamień przy kamieniu z pogańskich kopców prześlizguje się pod jego podeszwami.Schodzą w dół.
Wisła we mgle
 Przenikliwy ziąb,Teraz siedzi na mokrej sklepanej ziemi.Przypomina przyćpanego dresiarza.Lewituje nad skarpą własnej nieudolności.Agresja go niszczy.Mocz zgwałconej duszy.Jakiś bełkot z oszklonej buteki.Zgniły smak wiśni.Powódż spluwanych przekleństw.
Bezpański krawężnik grobowej ciszy.Alejka bezdomnych królów. Idzie Dodek z ulicy Tumskiej.Karzełkowaty okularnik z szelmowskim uśmieszkiem upicia.Coś śpiewa.Zobojętniały na wszystko.Kołysze się na boki niczym wiślany lejtak przedziurawiony od uderzeń ślepców.Walą zza katedralnych krypt.Nocne ptaki z wyłupionymi oczyma.
Dotykam cegieł.Ciepła cementowa zaprawa skapuje po nierównej ścianie.Przypomina kupy gołęgi,co obsrywają spacerujących ludzi w czasie lotu.Sypie się gruz.Czas na wieży zegarowej po prostu stanął.Stal miecza rozpruwa polne otoczaki.Przebija mnie. Konradowa nienawiść i żądza władzy.Studnia bez dna.
Jesteśmy martwi.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Wykład - "Historia społeczności żydowskiej na przykładzie Bielska i Gostynina"

Dobrze jest przekroczyć własne granice.Zaściankowy egoizm oprawiony w zakurzone dogmaty zasłyszanych opinii.Jakże często osobista niechęć w stosunku do kogoś,kogo ledwie znamy niesprawiedliwie niszczy czyjeś mienie lub nawet prywatne życie.Taka osoba staje się naznaczona i na swój sposób wykluczona ze społeczności.Jest wyśmiewana, spychana na margines.
Refleksja człowieka może temu wszystkiemu zapobiec,jednakże pod warunkiem,że chcemy ją przyjąć jako naukę,może ubogacenie siebie.Może inność to nie zawsze coś groźnego,podejrzanego, zagrażająca nam.Istota tego,czego boimy się najbardziej wychodzi od nas samych.Choć nie zawsze się do tego przyznajemy.
Jesienna czerwień
Tematyka żydowska zawsze była mi jakoś obca.Nie rozumiałem jej,Po dziś jestem z nią na bakier.Przechodząc obok niej dość obojętnie,lecz nie bez obserwacji tego,co z sobą niesie. Religię,kulturę,sposób bycia.Nawet współczesne zagmatwane relacje palestyńsko-izraelskie.
Spojrzenie na ten temat odświeżyła mi prelekcja,która odbyła się 7 listopada 2011 roku w Muzeum Mazowieckim.Jej wykładowcą był kolega Krzysztof Zadrożny,członek Stowarzyszenia Przyjaciół Muzeum Mazowieckiego w Płocku.Jej tytuł " Historia społeczności żydowskiej na przykładzie Bielska i Gostynina " rozjaśniła mi kontekst lokalny,w którym żyła ta społeczność.
Wiadomości jakie prelegent Zadrożny zdołał przekazać zebranym w muzealnym patio gościom były nader zaskakujące. Bez kozery przyznam,że nie odbiły się one echem w moim intymnym spojrzeniu na ten temat.Co nie znaczy,że w zupełności nie rozwiały moich wątpliwości.One są i to dość mocno związane z tym kim jestem.
Kolega Krzysztof Zadrożny w czasie prelekcji
Godna uwagi jest jednak wzmianka o jednym domu żydowskim w Bielsku dopiero w 1498 roku,oraz bardzo konkretne fakty dotyczące lat 40 tych XIX w. Mówią one o zaczętych budowach bitych traktów,krzyżujących się w Bielsku.Przebudowano zatem ulice Warszawską i Sierpecką kładąc bruk na rynku i w części ul Płockiej.Meliorację wykonał miejscowy Żyd Mosiek Rozenberg pobierając sumę 3164rs.Ważną także informacją jakiej zawdzięczam wykładającemu jest fakt,że Żydzi podczas nawałnicy bolszewickiej byli członkami Komitetów Gminnych Pomocy Żywnościowej.Takie komitety były również w Drobinie, Staroźrebach i w Wyszogrodzie.
Ciekawą perełką informacyjną jest fakt,iż w dniu targowym roku 1931 okoliczna ludność okolic Bielska próbowała dokonać żydowskiego pogromu.Stanowcza reakcja policji uniemożliwiła temu czynowi się ziścić.
Autor prelekcji doszedł też do niemniej interesujących spraw o Żydach w gostynińskiem.I tak w XIX wieku w samym Gostyninie znajdował się ośrodek chasydzki,zaś niepublikowane jeszcze fakty mówią też,że we wsiach pod Gostyninem zakazano Żydom skupu surowców do produkcji rzemieślniczej dla lokalnego rynku.Zapewne za takim zakazem był tutejszy cech,próbujący pozbycia się niewygodnej konkurencji.Zakazy te powtarzano kilka razy z powodu ich nieskuteczności- w roku 1552 oraz w 1618.
Szerokim echem był także domniemany mord gostynińskich Żydów zamieszkujących okoliczną ziemię na synu szlachcica Studzińskiego.Działo się to w 1576 roku.Sam król Stefan Batory musiał zakazać wszczynania jakichkolwiek procesów o mordy rytualne Żydów. Zarządzenie co jest znamienne nie było skuteczne...
Takie niesamowite rzeczy miały wpływ na moją wyobraźnię.Świadczą one o burzliwych wzajemnych relacjach i nieufności między ludnością polską i żydowską. Nierzadko nabierały one charakteru nienawiści i pełzającej z chłopskich chat ciemnoty.Obie kultury i religie bardzo się różniły.Coś z teraźniejszości nadal możemy obserwować,czytając felietony w krajowej prasie.Nawet naocznie oglądając na ekranach telewizora.Wciąż żyje obopólna nieufność.
Ona jest również we mnie.Nie kryłem tego. Nie umiem zapomnieć o tym ,że w czasach stalinowskich polscy Żydzi byli prokuratorami i sędziami-wydającymi wyroki śmierci na polskich żołnierzach niepodległościowych.Dla mnie jest to zadra,która mocno kłuje...
Od lewej Adam Kotkiewicz, dr.Jan Przedpełski oraz autor prelekcji Krzysztof Zadrożny w czasie rozmowy
Nie ma usprawiedliwienia,że komunizm,że takie czasy,że wymagała tego sytuacja.Poza tym obecne skomplikowane relacje między państwem Izrael a Palestyną też mi w tym nie pomagają. Odmawia się samostanowienia Palestyny,odebrało się im ziemię nie pytając ich o zdanie. Stąd wojna sześciodniowa. Stąd nienawiść i islamski ekstremizm.
Wykład dotyczący Żydów na bielskim i gostynińskim Mazowszu był jednak wart mojej uwagi.Nauczył mnie tego,że powinienem być ostrożny w swoich opiniach i niechęci do tradycji starszej niż chrześcijaństwo! Kolega Zadrożny zrobił to naprawdę nieźle.Tytaniczna praca w archiwach pomaga w odkłamywaniu tychże wątpliwości.A to już coś.
Z niecierpliwością oczekiwać będę jakiś kolejnych odkryć.
Współautorami prelekcji był gostyniński regionalista Radosław Rękawiecki opowiadający o gostynińskim gettcie.Ciekawie też można było wejść w świat starych fotografii małomiasteczkowego Gostynina na przykładzie pokazu slajdów.
Ostatnie słowo należało do dr.Jana Przedpełskiego,niezwykłego człowieka i autorytetu w sprawach płockich Żydów.

niedziela, 13 listopada 2011

LUCHA DE GIGANTES - Antonio Vega

To ważna piosenka w moim życiu. Dedykuję ją wszystkim dobrym i życzliwym mi osobom.Tym ,których znam krótko i tym,z którymi dane jest mi się znać całe lata.Opowiada ona o walce gigantów,walce z samym sobą i własnymi demonami.Poniekąd zawiera ona pewne przesłanie o utraconym uczuciu,kogoś,kogo kiedyś skrzywdziłem.A teraz jest tak daleko...
Życzę wszystkim Wam,abyście zawsze żyli w zgodzie z samymi sobą.Taki dar to ogromna ulga.
Muzyka z tego koncertu wykorzystana była do wstrząsającego filmu meksykańskiego w reżyserii Alejandro Gonzalesa Inaritu pt."Amores Perros" z 2000 roku.Nie zdradzę fabuły i miejsca akcji tego dzieła. Zaznaczam,że niektóre sceny są brutalne,szczególnie w kontekście człowieczeństwa do zwierząt i wzajemnych relacji międzyludzkich.Polecam!

Cytat - filozofia

Skrwa prawa
"Nasze ludzkie nienasycenie,nasza wyobraźnia,tęsknota za dalą i czymś więcej niż znajdujemy wewnątrz siebie,wyrywa nas z bierności,skłaniając do czynu. I to jest ważne,bowiem nie zawsze jest nam dane zaczynać od początku;nie można więc nie wykorzystywać czasu teraźniejszego''.
- prof. Maria Szyszkowska.

piątek, 11 listopada 2011

Święto Niepodległości

Dziś dzień niepodległości mojego kraju.Mija 93 lata od kiedy Rada Regencyjna przekazała władzę marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu.
To święto każdego Polaka i każdej Polki.Święto świadomości i tożsamości tego , kim jesteśmy i jak możemy żyć,aby pracować dla dobra wspólnego.
Nie trzeba uczestniczyć w wielkich marszach upamiętniających ten dzień i cieszyć się nim. Choć to również fajna sprawa.Moim zdaniem siła takich uroczystości jest w lokalności.Tutaj jest największa siła naszego kraju,uczciwsze intencje,kameralniejsza więź ogólnoludzka.
W lesie brwileńskim miałem możliwość przeżycia takiej chwili wraz z przyjaciółmi i gronem osób złączonych wspólną ideą.Na terenie rezerwatu przyrody " Brwilno " zorganizowaliśmy przy słowach Apelu Poległych akt oddania szacunku zamordowanemu polskiemu żołnierzowi(?)który po wielu latach zatarcia o nim pamięci,nagle przypomniał o sobie.
Samotny symboliczny krzyż,obok leśny grób chroniony przez wiekowe drzewa i jesienne słońce-sprawiły,że teraz każdy rodak będzie mógł zapalić mu znicz pamięci.Kiedy odnalazł się cień jego kurhanu,historia jego męczeństwa,dobrzy ludzie,dla których wciąż żyje było jasne,że wcześniej lub później powróci do nas z powrotem.
Tak stało się dzisiaj.Jego święto to również nasze zwycięstwo nad śmiercią i nienawiścią.Tryumf wolności nad totalitaryzmami i szaleństwem chorych potworów w ludzkiej postaci.Gloria polskości jakkolwiek brzmi to sformułowanie.
Zawsze był we mnie duch narodowca.Duch zadrużanina i poddanego Miecława-pana w grodzie płockim.Mazowsze to również Polska. Każde uroczysko słowiańskie,sędziwy las i wiślana wstęga kojarzy mi się z tym kim jestem...To również moja babcia i mój dziadek.Szlak rowerowy w samotności. Utracona miłość.
Niesamowite jest to odczucie,że po wiekach niewoli i upokarzania moich przodków,mojego kraju,mam możliwość czucia się człowiekiem,który żyje,mieszka i pracuje u siebie w domu. Wielu ginęło za takie marzenie.Ja mogę z niego czerpać garściami.Również dzięki moim serdecznym kolegom i koleżankom;dla których ta fantastyczna pewność nie jest im obca.
Za to wam wszystkim dziękuję.
Święto Narodowe 11 listopada to święto pogodne i radosne. Przykro było patrzeć na ekranach telewizorów wieczorową porą jak garstka idiotów niszczy jego znaczenie.Miałem być w Warszawie na tym Marszu Niepodległośći.Znając wielu z jego uczestników.Cieszyć się wraz z nimi tym dniem. Teraz nie żałuję ,że wolałem żołnierza z lasu brwileńskiego...
Dzwoniłem zmartwiony o zdrowie i życie moich przyjaciół ze stowarzyszenia " Niklot ". Znam prawdę.Na szczęście im nic się nie stało.Byłi w środku tego marszu z dala od zadymy i bijatyk.Widzieli kibolstwo i dresiarstwo zjechane z całej Polski.Tych powinno się zagonić do obozów pracy za wszystkie zniszczenia,ataki na policję i zdrowie zwykłych ludzi.
To smutne,że przez garstkę nieudaczników Narodowca kojarzy się z bandziorem...
Ja jestem narodowcem i zawsze będę się tym szczycić.

środa, 9 listopada 2011

Stare Gulczewo k. Płocka


Ta przydrożna kapliczka stoi obecnie przy wjeżdzie do zabytkowego parku podworskiego w Gulczewie.Sam park jest pod ochroną konserwatora zabytków-choć teraz zatracił już swoje walory krajobrazowe.Zachował się jeszcze stary drzewostan,lecz jest coraz rzadszy.Wiele drzew,które widziałem osobiście na własne oczy- zniknęło.
Rodowe gniazdo rodziny Gulczewskich vel Sierpskich...
Więcej opiszę w wolnej chwili.

Tyle pozostało po pałacu. Taciałajstwo urzędnicze, brak zainteresowania,budowlane " ludobójstwo " zabytku naszej ziemi i spuścizny po poprzednich pokoleniach.Ta pryzma ziemi to wykopany dół na składowanie śmieci.( stan 9 XI 2011 r. )
Jeśli ktoś jest w posiadaniu jakichś starych fotografii pałacu - proszę o kontakt. Wystarczą skany zdjęć.

wtorek, 8 listopada 2011

Dziwadła

Jesteś jakby nie obecna.Zimna arktyczna powłoka przyobleka wszystko wkoło.Polną drogę,którą idziesz.Powietrze znieruchomiałe przy brzegu jeziora. Łozowiska wciśnięte między dwoma zatoczkami. Szron na przegniłych trawach twoich rzęs.


W odrętwieniu człapiesz przed siebie nie zdając sobie w ogóle z tego sprawy.Żywica ociekająca z rosochatych wnętrzości wierzb przykleja się do ciebie.Jeszcze z poprzedniej wiosny nie zakrzepła.
Sople lodu wystają ostrymi szpikulcami z ziemi.Zakrzywiają ostrza w każdą stronę.Szukają ofiary,miękkiej skóry dziewic.Namoknięte łąki od kropel zroszonej mgły zapadają się w szlamiste błota.Mimo,że cieniutka zmarżlina szklistej substancji pokrywa je malunkami głupca.Naiwnego artysty nasyconego w obrazy lunatykujących wisielców.W paprociowe i iglaste wiązanki pamięci.Dyndają uśmiechnięci na tygrzykowych niciach.
Twój wzrok jest mętny.Wbity w jakąś nienazwaną czeluść dostępnej tylko wtajemniczonym.Coś go przyciąga,hipnotyzuje wręcz wsysa.Jesteś uzależniona od siły,która prowadzi cię za rękę.Wzrok " myśli " za ciebie.Śledzi obrany punkt odniesienia i kieruje ku niemu.Wyobrażnia z wyobrażni na ugorach odosobnienia.W zaciszu zmyślonej utopi w twoim realu.

Masz poranione stopy.Głodna gleba zalewiska spija z nich soki krwi.Podszczypuje złośliwie wrażliwe miejsca.Twoje rozszarpane łachmany sięgają ci do kostek-są sfilcowanym bukietem polnych ziół zebranych minionego lata.Teraz przypomina habit pustelnicy wyżuconej z zakonu.Zadziorem z kłujących ostów zawistnych siostrzyczek znad przeciwległej strefy zagubionej jażni.Rozmawiasz tylko z cichotą jeziora.Przystajesz nagle.
W ręku trzyma sękaty falisty kij.Wieńczy go wyrafinowana rzeżba końskiego łba.Wychodzi z wody okryty skąpymi przerośniętymi wodorostami podwodnych gajów.Jego twarz bezkształtną przypomina głębię.Żadnych zarysów nosa,oczu i uszu.Usta to jakby glony czerwonej powierzchni.Lecz ona żyje,pulsuje niespokojnie.Podskakuje mysimi mordkami nietoperzy.Szczerzą kły,piszczą ultradzwiękowym jazgotem.Prześwituje błoną skrzydeł.
Strugi ociekającej ulewy zmywają jego postać.Poniekąd wyczuwam,że natura i ukryte żywioły towarzyszą mu posłusznie.Grzmot pioruna uderza tuż obok niego.Idzie niewzruszony.W prawej dłoni niesie gołą czaszkę zawiniętą w płótno tęsknoty.Podchodzisz do niego a potem schylasz się nad nią i całujesz.Wiesz,że to jego własna..Depresyjna szarość chmurzysk oraz przenikliwe zimno zawiewają ich przedziwną miłość. Zakazany owoc dziwadeł szukających się od początków istnienia świata. Przy przeklętym jeziorze.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Budki lęgowe dla dudków

W lipcu tego roku pracownicy Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego zakończyli pracę nad rozwieszaniem budek lęgowych dla dudków.Według różnego rodzaju obserwacji i monitorowania stanu populacji dudka w kraju; jego liczebność stałe maleje.Ten oryginalny współczesny " punk " charakteryzujący się irokezkim pióropuszem i barwnym upierzeniem zanika w zastraszającym tempie.
Jego naturalne siedliska lęgowe - stare drzewa,w tym dziuplaste wierzby i nadrzeczne ekosystemy śródpolne znikają z polskiego krajobrazu.Stają się ofiarami człowieka i jego barbarzyńskiego pojmowania własności jakby inne stworzenia nie miały prawa do życia.Przekształcany krajobraz to już nie mrzonka, to fakty ,które obserwuję na co dzień.
Terytorium dudka ( Upupa epops ) jakby rewir lęgowy pary w Polsce wyznacza się na ok. 20 ha.Zatem to promień ok. 250 m wokół gniazda.Ornitolodzy jednak wciąż błądzą i do końca nie poznali natury zajętego miejsca pod lęgi.Liczebność dudka w naszym kraju szacuje się na 4 tysiące par...
 Budka lęgowa typu D dla dudków w Brudzeńskim Parku Krajobrazowym
Na obszarze i w otulinie ochronnej pracownicy Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego zawiesili 30 skrzynek lęgowych typu " D ". Starano się przy tym,aby rozwieszenie budek było jak najbliższe typowych miejsc dla występowania tych ptaków.
Dudek przy gnieździe.
Miejmy nadzieję,że w jakiś konkretny sposób te działania zaowocują częstszą obserwacją dudków na obszarze całego parku.

niedziela, 6 listopada 2011

Jesień w Brudzeńskim Parku Krajobrazowym

"W każdym razie mógłbym powędrować jakąś ścieżką,najbardziej ustronną,wąską i krętą,którą kroczyłbym z miłością i czcią. Kiedy człowiek odłącza się od tłumu i obiera własną drogę,wtedy rzeczywiście gościniec się rozwidla,chociaż zwykli podróżni dostrzegają tylko wyłom w płocie. Jego samotna wędrówka przez dole i niedole okaże się wznioślejsza."
- Henry David Thoreau.
Już gotowa symboliczna mogiła żołnierza wrześniowego z 1939 roku. Las brwileński, miejsce spoczynku bohatera

czwartek, 3 listopada 2011

Leśny żołnierz

Zalesione zbocza nad Skrwą Prawą.W dole młyn wodny w Biskupicach.Słychać głośny odgłos pracującej turbiny.Szum spienionej wody.W pobliskiej skarpie zimorodki odchowały już młode.Siedzą teraz w grupce nad złomami wystających gałęzi i błyszczą granatem piór.Jeden z nich złowił właśnie kiełbika.Perkozy dwuczube dostojnie ślizgają się po rzecznym nurcie.Nurkują spragnione jego tajemnic.Wrześniowy las powoli cichnie.
Prawdopodobnie tym biskupickim wąwozem "szedł" na śmierć polski nieznany żołnierz zamordowany przez żołdactwo Wehrmachtu
Ten spokój jest jedynie pozorny.Na moście przewieszonym ponad rzekę obcy język okalecza sielski krajobraz pagórkowatej krainy.Ostre jak brzytwa zdania wrzynają się głębokimi nacięciami w powietrze.Ranią leciutkie powiewy wiatru upośledzając go.Dziurawią poranne słońce lufami automatów na wylot.
Krzykliwy charkot wypowiadanych poleceń przygniata podróżnych,którzy zatrzymywani oczekują w niepewności.Krótkie - Halt !,lub- Kommen sie mit !,sprawiają,że każda człowiecza sylwetka gwałtownie milknie albo nagle gestykuluje.Wożnica wiozący drewno posłusznie wykonuje rozkazy.Dwie kobiety podszlochują,gdy jeden z żandarmów wrzeszczy coś do nich.On w ogóle nie rozumie,co mu odpowiadają.Jest wciekły.
Pojmali go,gdy ukrywał się w okolicach Siecienia.Czy ktoś go zdradził,czy samemu wyszedł im na spotkanie.Nigdy się nie dowiemy.Może chciał ocalić komuś życie i zdrowie? Więc dokonał wyboru.Skąd pochodził, jak się nazywał, kim był ? Nikt dziś nie wie...Miał na sobie polski żołnierski mundur.Prowadzili go jak skazańca przez całą wieś,by wszyscy widzieli.Pełni pogardy i szyderstw. Odartego z płaszcza i na boso.Ponaglanego szturchańcami i kopniakami.
 Niemy świadek zbrodni
Czyjeś oczy widziały golgotę żołnierza.Połykała go droga i kurz zapomnienia.Ludzki wstyd i bezradność łąk poprzecinanych polami historii tej ziemi.Niedolą chłopa i zniewoleniem kraju,który ginął.We młynie żołdaki Wehrmachtu mieli swoją wartownię.Tam też urządzili mu katownię.W grubych murach budynku zaprzysiężonemu rzece.Ukryci wśród wzgórz dębowego cienia.Jak tchórze.Pierwsze złamane żebro,skopane ciało,obite kolbami broni.Głuchy jęk człowieka nikł pod naporem młyńskiego koła.Cierpienie w zimnych piwnicach ciemności.Ból i sadyzm " nadludzi " w nienawiści silniejszej aniżeli sumienia.
Koledzy przy odnalezionej mogile leśnej polskiego żołnierza wrześniowego (?) z 1939 roku. To sukces wielu zaangażowanych w poszukiwaniach osób ze stowarzyszenia TRADYTOR w Płocku oraz jego sympatyków.Kolega Michał Umiński (ten w środku) swoim uporem i pasją godną detektywa sprawił, że idea odnalezienia "wojaka" i uczczenia jego pamięci zrealizuje się za dnia
Pod wieczór wywleczono go jak psa.Skatowanego i na wpół przytomnego.Kazano mu się czołgać.Prosić o łaskę.Las znacząco milczał.Stromy wąwóz wołał...Drzewa oddawały mu cichy hołd ; kładąc konary współczucia na zbolałe znieczulone odrętwieniem żywe ciało. Na szczycie parowy dostrzegł skierowaną w jego głowę lufę pistoletu.Czarną czeluść otworu wolności.Podniósł się resztkami sił.Zapach kniei jakoś dziwnie uspokajał.Był gotów.W dłoni trzymał orzełka z rogatywki.Spojrzawszy w gębę kata rozchylił kąciki napuchniętych ust. Padł strzał...

X X X X

Już w dniu 11 listopada 2011 roku ok. godziny 13.00 planowane są uroczystości poświęcone pamięci żołnierza oraz oddanie mu szacunku . Zapraszamy wszystkich,którym leży na sercu pamięć o tych,co ginęli za nas,abyśmy teraz żyli jako wolni ludzie.
Swoją drogą nie ukrywam,iż targają mną wątpliwości i obawy względem odnalezienia mogiły. Wszelako nie jestem do końca przekonany,czy to ten grób.Jednakże bez względu na to, kto jest tam pochowany należy dołożyć wszelkich starań,aby godnie pożegnać nieznanego z nazwiska i imienia człowieka.Tego dnia odbędą się uroczystości poświęcenia symbolicznej mogiły poświęconej żołnierzowi wrześniowemu z powyższą opisaną historią jak wyżej napisano.
Zbieramy się przy czerwonym szlaku turystycznym- u wejścia do wąwozu w Biskupicach.
O wszelkich zmianach godziny i ewentualnych " niespodziankach " planowanych uroczystości będę powiadamiać wcześniej.

wtorek, 1 listopada 2011

Dziady (Zaduszki)

Słowianie wierzyli w życie pozagrobowe.Dusza ludzka była autentyczna i często z antropomorfizowana - to znaczy przybierająca postacie lecącego ptaka,demona, widma czy motyla. Dziś można by je uznać za szerzący się zabobon,choć podówczas wcale za taki nie uznawano. Bliski był Słowianom szacunek i lęk przed duszami,które zagubiły gdzieś swoją drogę w zaświatach - Nawi.
Na wiosnę i na jesieni często oddawano cześć zmarłym.Rozmawiano z nimi i proszono o pomoc.Rozbudowany obrządek pogrzebowy miał charakter pewnego rodzaju świętego znaczenia,gdzie pozostawiano nieboszczykowi strawę,odzież a nawet osobistą broń.Obrzędy takie odprawiano zazwyczaj o zmroku,rozpalając ogniska.Miały one ułatwić duszom przodków drogę do swoich najbliższych.Składano dary z miodu i jadła,aby obłaskawić ich ewentualny gniew i ugościć należycie.Naturalnie obawiano się ich powrotu do świata żywych.Taka bojaźń miała cechy,które dziś nazywamy archaizmem pierwotnym.
 Dziady prasłowiańskie- przygotowania do ceremonii oddawania czci zmarłym przodkom i swoim najbliższym
Przyznać jednak należy ,iż jest w tych pogańskich ceremoniach taka normalna prostota. Przyciąga ona i sprawia,że chcemy ją lepiej poznać.Wszak jest pewną spuścizną po tradycjach,które przynależały do nas kulturowo i emocjonalnie. Silnie oddziałując na codzienne życie,filozofię postrzegania świata przyrody i nieznanego w koło nas.Na Mazowszu płockim żywo do XIV wieku.Poniekąd bez większych zmian i wstrząsów.
Jestem dumny z faktu,że czuję się rodzimowiercą.Kultywując stare obrzędy i zwyczaje. Co nie znaczy,że wierzę w jakieś bożki lub co gorsza ideologie wrogie człowiekowi wolnemu i myślącemu.Dla mnie jest to po prostu oddawanie pamięci naszej słowiańskiej tradycji przy okazji spotykając bliskie mi osoby i przyjaciół...Pamiętajmy-my także mamy jakieś korzenie.

Dusze

Dusze obstępują dom nalany życiem po brzeg,

śmiechem i śpiewem,i dziecięcym szczebiotem:

krok ich na dróżkach nieznaczny jak ścieg,

zmywa je deszcz,zasypuje śnieg,

nietoperz wymiata niespodzianym lotem,

pająk w przędziwo nieumyślnie zwija,

a wielki księżyc spojrzeniem wypija.

Kazimiera Iłłakowiczówna. ( 1892 - 1983 )
Mogiła powstańców styczniowych 1863 r. na cmentarzu w Uniecku w powiecie płońskim gm. Raciąż.