'' W drodze '' -Jack Kerouac .
Tak właśnie się czułem, kiedy wczoraj zrobiłem sobie niezły wypad rowerowy. W głębokim śniegu od leśnych ostępów gdzie poszukiwałem takiego stanu odczuwania życia. Intensywnego łasego na piękno przyrody, płynące strumyczki, ścieżki zwierząt i ślady mądrych ludzi. Po zabytki historii. W takiej aurze lekkawo popadującego śniegu a potem w zawiejach śnieżnych zacinających prosto na twarz. W porywach wiatru. Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Żywioły natury się akceptuje albo przeklina...
Z upływem czasu opady śniegu narastały. Gdy opuszczałem domowe zacisze biała pokrywa leżała ale cienka. Nie przeszkadzała w jeździe. Zważywszy, że mój rower to typowy szosowy wehikuł czasu z cieniutkimi oponkami. Miałem świadomość ryzyka, ale pęd ku naturze nie dawał mi usiedzieć w domu. Za bardzo mnie nosiło.
Nieopodal leśnej ostoi zwierzyny- minąłem z szacunku dla niej... |
W takich momentach pragnienie przemieszczania się z miejsca na miejsce jest po prostu silniejsze. Narasta euforia, jakaś tęsknota za szlakiem , widokiem zwykłego pola albo pobycia sam na sam ze sobą. Choć w przyrodzie człowiek nigdy nie jest samotny. To nasz cywilizacyjny wymysł.
Po godzince jazdy dotarłem do mojej dolinki. Tam strumień i mini progi rzeczne. Dziuplaste olchy. Zauważam kosa, który mi towarzyszy. Zagłębiam się w biały spokój. Przysiadam i patrzę. Czasem patrzymy tak bez celu. Jest w tym coś autystycznego, ale czasem i tego potrzebujemy. Wyłączyć myślenie, osądzanie, określanie wszystkiego i wszystkich. W końcu wyjmuję z plecaka dwie kanapki i coś do picia. Idylla ! Dookoła świat, który jest tak blisko nas a tak dalece go nie pojmujemy, zatracając pierwotny instynkt bycia w nim. Surwiwale i tym podobne militaria mnie nie kręcą. I tak czasem nocuję w lesie w namiocie. To wyraz emocjonalnej potrzeby blisko przyrody a nie jakiś sprawdzian. Kiedyś o tym napiszę. Robię kilka fotek i znowu w drogę. Jest cudnie.
Mini progi rzeczne małego strumyczka. |
Patrzą na mnie jak na kosmitę. Mam wręcz wrażenie, że niektórzy zwalniają, by przyjrzeć się w lusterku, jakiego wariata mijają. Czuję się jak w jakimś ogrodzie zoologicznym, tyle, że z dużo większym wybiegiem. A oni to obserwatorzy... Czasem przygnębia mnie taki stan ludzkiej ograniczoności. Jadę wolno i ostrożnie, droga śliska. Docieram do sosnowego boru. Już całkowicie oswobodzony od ludzkich komentarzy w blaszanych czterokołowych złomach. Nareszcie mentalnie wolny. Jazda coraz trudniejsza, rower częściej obok mnie. Miałki i mokry puch daje o sobie znać. Już wiem, że będzie trudnawo.
Zimowa huba... |
Widok znanych mi wierzb i brzóz. Leśna ścieżynka. Chrzęst pod stopami. Bagna, na których widzę szarawe plamy topniejącego lodu. Wśród łęgowin ślady saren. Mgiełka. Zmierzam do źródełek, które zasilają te bagniska. Jest baśniowo. Muszę posiedzieć i podumać. Zatrzymać wzrok na każdym pniu, korzeniu i hubie. Na płynącej stróżce wody. Piję ją. Znam to źródełko, wiem, że nie zaszkodzi. Czysty smak leśnej korowiny wynagradza! Jejku jak dobrze żyć...
Gdzieś w lesie. |
Wchodzę w las. Na drodze jodełki po nartach. W końcu jakiś mądry człowiek. Tak rzadko spotykam takie ślady w podpłockich lasach . A przecież rekreacyjne bieganie na nartach zimową porą powinno się promować i wykrzykiwać. Skończyłyby się jazdy terenowych mutantów po szlakach turystycznych. Obrzydliwe bruzdy po bieżnikach opon i doły. Błoto przez które nie sposób przejść. Smród spalin, który muszę wdychać gdy mnie mijają z pogardą.
Ślady nart biegowych - zapomniana atrakcja nie szkodząca przyrodzie. |
Pola. Przestrzeń. Pierwsza tego dnia przydrożna kapliczka. Fotkuję ją. Próbuję jechać, lecz bardziej przypomina mi to slalom między tyczkami. Znowu leżę. Upadki nie są jednak wkurzające. Skoro tak ma być - zaszaleję z górki. A co mi tam :) Niedaleko jest leśna droga lekko opadająca w dół. Tam zjadę około 100 metrów. Mimo, że asekuruję się nogami zjazd jest dość karkołomny. Udało się, choć na końcu znów wpadam w śnieżną zaspę. Siedząc i otrzepując puch ze śniegu myślę, że jednak trzeba wracać do dzieciństwa, cieszyć się każdą chwilą. Dziwić się tym, że świat, otoczenie są takie niezwykłe. Inaczej czuję,że odczłowieczeję. Stanę się bezkształtną masą ludzi czyhającą na czyjeś potknięcie. Ja tak nie chcę. To wbrew mojej naturze. Niech się gryzą między sobą ale beze mnie. Leżę i chłonę każdy puls mojego serca. Śnieg jest moją pościelą. Zamykam oczy i marzę. Cóż w tym złego ?
Leśne piękno. |
Dwór w Borowicach . |
Kurhan- grodzisko w Miszewie Murowanym. |
Dzikość... |
Cudowna wyprawa. Wgłąb Natury i wgłąb siebie. :) Ukłony przesyłam. :)
OdpowiedzUsuńGreenway
Odwzajemniam ukłony :)
OdpowiedzUsuńW trakcie takich wypraw człek nie tylko, że wchodzi w relację z samym z sobą ale jeszcze dzięki temu zauracza się tym, co widzi. Polecam.
Twoje pisanko też niczego sobie :)
Serdeczności z Mazowsza płockiego !
Hej, w którym nr Naszych Korzeni są informacje o kopcu w Miszewie? Interesuje mnie to miejsce, wchodzę nań regularnie i sprzątam śmieci pozostawione przez naród.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.A
Eh, Sławko.Podziwiam.
OdpowiedzUsuń