wtorek, 25 sierpnia 2015

W rezerwacie przyrody Wyspy Białobrzeskie

W lasach wierzbowych gniazda szerszeni. Mam stracha, bo to jedyne owady których się lękam. Chodzę jak na szpilkach. Ciągle patrząc na korę drzew, na jakieś zakamary i dziuple. One je lubią. Tym sposobem przyroda się broni, daje do zrozumienia, że bezmyślny intruz jest tutaj niemile widziany
.
Fragment rezerwatu przyrody ''Wyspy Białobrzeskie''.
W miałkim piasku ptasie ślady i pióra, które utraciły one podczas higieny i pięlęgnacji. Rozpoznać można czaple, czajkowe, rybitwowe oraz żurawie. W oddali stoi grupa siwych garbusków na jednej nodze, ale przez drgające powietrze pewności nie mam. Słaba lornetka. Mimo to prezentują się dostojnie, ich szare płaszcze kojarzą mi się z dumnymi arystokratami. Biali krewniacy są bardziej krzykliwi, bo ich smukła biel przypomina zjawy.Wszędzie piasek, jak na pustyniach. Ogromne mielizny ciągną się i ciągną poprzecinane płyciznami kałuż i oczkami wodnymi. Tam, gdzie wiatr i dawny nurt rzeczny ukształtował koryto widać głębsze partie dna. Teraz podczas suszy to najwilgotniejsze miejsca z resztkami szlamu i mułu.

W rezerwacie ''Wyspy Białobrzeskie''.
Jedno ze starorzeczy w ok. rezerwatu przyrody.
Już po ptasich lęgach. Z czystym sumieniem mogę odwiedzić rezerwat. Poznać go od tej najskrajniejszej strony, gdzie wiklinowe wyspy otoczyło morze piasków. A wierzbowe łęgi wyglądają jak z jesiennych okresów listopada. Z powodu braku opadów drzewa zżucają liście. Przejaśniło się nawet w gęstwinie ogromnych pokrzyw i łanów wrotycza. Dzięki temu wolniutko penetruję tajemnicze łęgi. W ciszy, w skupieniu, ażeby niczego nie pominąć. W gwarze szczebiotania towarzyszą mi pojedyncze sikory i grupka pełzaczy, lecz na krótko. Potem w lesie cichnie.

Niski stan Wisły.
W rezerwacie susza-tutaj płynęła wiślana woda...
Naliczam trzy gniazda szerszeni na korze topól i na wierzbie. Skóra mi cierpnie. Odchodzę niespiesznie. Im bliżej brzegu rzeki obserwuję inwazyjną nawłoć. Ona jest odpowiedzialna za zanikanie rumiankowych łąk nad Wisłą. Wychodzę na skraj białej przestrzeni. Tak wygląda wiślany piach w prażącym słońcu. Jest pięknie, wtórnie dziko, majestatycznie. Zdejmuję buty, chociaż o stłuczone szkło tu nie trudno. Czuję ulgę. Kieruję się w kierunku kęp wiklin. Fotografuję ich otoczenie. Dalej ogromne sokory z amputowanymi kikutami konarów, leżą zdarte z kory. Rzeczny żywioł zrobił swoje. Z bliska wyglądają jak gigantyczne kości prehistorycznych jesiotrów. Siadam przy jednej z nich i gaszę pragnienie. Zapisuję notatki. Podziwiam pejzaż, dla mnie najpiękniejszy na świecie.

Kość ludzka i fragmenty naczynia, donicy...

Na wyszogrodzko-płockim odcinku Wisły w 1994 roku powołano kilka rezerwatów przyrody. Teoretycznie chronią one łachy, kępy i wyspy wiślane z okalającymi je wodami na których swoje lęgi zakłada ginąca awifauna ptaków. Wśród nich sieweczki, rybitwy, czajki a nawet żurawie. Lecz nie tylko. To również teren łowiecki dla bielika i myszołowów. Kryjówka łosia, saren i dzików. Rezerwat przyrody ''Wyspy Białobrzeskie'', zajmuje łączny obszar 140 hektarów powierzchni. W warunkach normalnego rezimu hydrologicznego  jest dość mocno niedostępny z obu brzegów rzeki. Miejsce odpoczynku dla kilku gatunków ryb-w tym suma, okonia a tam, gdzie bardziej wartko dla lokalnej populacji brzany.

Wikliny w rezerwacie.
To ten cwaniak, co udawał martwego ;)
Wędruję wzdłuż poszarpanego brzegu Wisły. Zakładam buty, bo szkieł sporo. Rzeka odsłania popękane naaczynia z ok. XVIII w. i pojedyncze fragmenty ludzkich kości...  Zostawiam je w spokoju. Uwieczniam tylko na pamiątkę. W górze swój patrol rozpoczął jakiś drapieżca-może błotniak? Nieopodal szuwary, a tam może  jeszcze młode głodne? Ale to moje gdybania. Docieram do urokliwego półwyspu. Nurt wiślany ciurka nieśmiało w głąb dawnego zalewiska. Teraz to suchy ląd, ale żyłkowate strużki wody potworzyły sieć życiodajnej cieczy. Nikną w oddali, ale płyną żwawo. Na piasku zauważam jakiegoś owada-udaje martwego jak go niechcący potrącam stopą. Niezły gostek ;) Kiedy chcę go odwrócić daje drapaka, ale zdąrzyłem go sfotkować. Natura jest przecudna, okrutna i zarazem pouczająca. Ciągle mnie zaskakuje.

Flora Wysp Białobrzeskich.
Wielka susza...
Brzegi rezerwatu przyrody ''Wyspy Białobrzeskie''.
Kiedyś w tej okolicy bywałem z dziadkiem na rybach. On ze swoją wysłużoną bambusówką, a ja z kijem w dłoniach co szuka skarbów w rzece. Miałem może z osiem lat... Pamiętam też stare twarze wędkarzy na drewnianych łódkach z nieodłącznym ''sportem''w ustach. Milczących, zapatrzonych gdzieś przed siebie. Dziadek umiał z nimi pogwarzyć, miał ten dryk. Jakże mi brakuje tamtych ludzi, i tamtych czasów (...)

Łęg z gniazdem szerszeni.
Lasy wierzbowo-topolowe rezerwatu przyrody ''Wyspy Białobrzeskie''.


Pośród powalonych drzew i na piaskach podskakują wątłe ciałka pliszek siwych i żółtych. Siwych jest większa ilość. Latają, polując w locie na jakieś meszkowate insekty.Podlatują na kilka centymetrów nad ziemią. Robią to po mistrzowsku! Ileż w tym gracji i niepohamowanej agresji. Oglądam ten spektakl kilkadziesiąt minut. Na spękanym mule  murawa z drobnej roślinności. Już kwitnie rdest. Ślady ryjówek, pewnie na brzegach mają swoje norki. Dużo ptasich piór. Pazury bobra niczym ryty wiślanego pisma.

Piękno nadwiślańskiej przyrody rezerwatu ''Wyspy Białobrzeskie''.

Pod nawisami jednej ze skarp natykam się na norę zajętą przez osy. Znowu trzeba odejść z pokorą. Przez tę suszę owady także cierpią, są głodne, wkoło jest mało pokarmu. Stąd ta agresja i niepokój, człowiek musi uważać. Myślący człowiek. Jeśli szanuje prawa przyrody nic mu nie grozi. Bez panikowania obie strony nie zrobią sobie krzywdy. Wracam do ukrytego roweru. Pora wracać. Wietrzyk jakby się wmógł, raźniej dla płuc mijać będzie  można przywiśle.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz