wtorek, 23 sierpnia 2011

Starorzecze

Nad starorzeczem przeleciał zimorodek.Klejnocik goniący wiatr.Wraz z wiślanym błękitem stanowią pewien rodzaj jedności. Zresztą wszystko,co żyje nad tą rzeką ma tam swoje miejsce.Najdoskonalszy chaos tak właśnie wygląda.Siwe czaple zgarbione przy brzegu i oczekujące jakiegoś smakołyku.Czarne płaszcze kormoranów siedzące na obeschłych konarach topól i wierzb-suszące skrzydła.Trzcinowiska uginające się pod ciężarem porywów wiatru. Samotne ławice piaszczystych kęp i łach. A nad tym wszystkim kołujący młody bielik.                                                                                                                                                                                    Środkowy odcinek Wisły między Warszawą a Płockiem takich widoków nie pożałuje.Trzeba jedynie być cierpliwym i szukać tychże ustroni nic w zamian nie oczekując.Inaczej spowszechnieje to,co ujrzymy.Dzisiaj byłem nad moim akwenem odosobnienia.Wiślisko-bo tak kiedyś nazywano starorzecze powitało mnie lekkim deszczykiem.Cóz za ulga w tę duchotę dnia! Można usiąść na plaży i okradać chwile zagubienia spijając rosę z kwiatków grążeli. Udawać ważkę,lub pijanego flisaka któremu dobry los dał szansę wskrzeszenia się na nowo. Tak dla kaprysu.Przecież odmieńców nigdy nie jest za wielu.                                                                                                                                                                       I tak do wieczora,byleby zatopić strachy i niepewność jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz