Od jakiegoś czasu myślałem nad powrotem do czarno-białej fotografii. Kiedyś samemu wywoływałem z kliszy zdjęcia i uczyłem się na błędach. Świat ciemni, to było to! W kilku rzeczach w sztuce fotografii do dziś jestem totalnym amatorem. Dlatego zechciało mi się wrócić do tradycyjnych metod zatrzymywania czasu.
Kilka dni temu kolega sprezentował mi za symboliczną sumę poczciwego Zenita ET. Ta analogowa lustrzanka należy do wymagających aparatów i przyznam, że kilka rzeczy dzięki niej sobie przypomnę. Fotografia cyfrowa, owszem jest fajna, ale mniej uczy pokory i gdy robimy zdjęcia nie widzimy najistotniejszych detali. W analogu można poprawić swoją technikę i nie być zupełnym ślepcem.
W końcu zrobię ujęcia miejsc, gdzie tradycyjna fotografia czarno-biała ma sens. Szczególnie w paskudną pogodę, lub we mgle. Stare Zenity potrafią wyczarować to, co fotografujący pragnie uwiecznić. To ich wielka zaleta. Jeśli będę miał szczęście mój Zenit posłuży mi na kilka lat. Znam opinie, że Zenity to psujący się szmelc, ale z własnej przeszłości pamiętam same dobre rzeczy i raczej nie robiły mi psikusów. Zobaczymy, co przyniesie przygoda z tym zenitkiem.
Jak wiecie, na blogu czarno-białe zdjęcia to u mnie rzadkość. Owszem, mógłbym obrabiać je w jakimś do tego celu programie, ale to byłby rodzaj fałszu tego, co udało mi się zatrzymać w kadrze. Poza tym dźwięki migawki, szumy pokrętła i przewijanie kliszy zwyczajnie bardzo lubię. Więc po co zmieniać coś, co może przynieść tyle frajdy? Nawet jeśli będą niedoskonałe lub nieostre dadzą mi szansę, że kolejne poprawię.
Zatem za niedługi czas, coś Wam wstawię na blogu i sami ocenicie efekty. Rzecz jasna nie za często, bo wywołanie kliszy czarno-białych to droga imprezka. Na razie cieszę się nowym zenitkiem, który był od lat nieużywany, za to działa jak najprawdziwsze cacuszko. Nawet taki drobiazg raduje.
Miałem zenita 122. Aparat miał duszę a dokładniej płucienną duszę która przysypiała nawet o 0,5 sekundy przy mrozie - 12 stopni. Zdjęcia w taką pogodę wychodziły prześwietlone więc zawsze brałem na to poprawkę. Sprawdź czy twój Zenit też ma płucienną duszę powlekaną gumą i rób fotki trochę ciemniej niż pokazuje światłomierz. Narobiłeś mi smaka na analoga. Aż przypomniały mi się te dobre czasy jak to człowiek biegał mierzyć kontrast Weimarlux-em :) ech...
OdpowiedzUsuńDobrze Cię rozumiem :) Mój zenitek również ma płucienną duszyczkę.
UsuńNie rozumiem dlaczego do czarno-białej fotografii potrzebny jest stary aparat? Nowym też można takie fotki robić. Dźwięk migawki też da się ustawić.
OdpowiedzUsuńNie lepiej zacząć malować, rysować pejzaże?
To jest dopiero coś, bez retro-snobizmu na kliszę i papier, które są delikatnie mówiąc mało ekologiczne, litry chemii lecą do środowiska, jak dobrze, że ta technologia odeszła w końcu do lamusa.
Rzeczywiście masz wiele racji... Tyle, że ja nie dla próżnego snobizmu chcę powrócić do fotografii analogowej. Chcę poprawić technikę robienia zdjęć. Cyfra daje gotowce, tylko ustawiasz i pstrykasz. W analogu trzeba sobie przypomnieć jak ustawić światło, czas, i pojąć istotę pogody i warunków atmosferycznych. Chcę to robić raczej sporadycznie i w miejscach, co na to zasługują, a cyfrą tego nie zrobię, bo przekłamuje. Przynajmniej moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńAle z tą chemią masz rację. Zmuszasz mnie do przemyślenia.
Mam identycznego zenita, ale od pewnego czasu bawię w lomografie i do tego wykorzystuje nieśmiertelną smena 8M 😊
OdpowiedzUsuńFajna sprawa. Może kiedyś i ja pójdę tym śladem? Na razie jestem bardziej konserwatywny.
OdpowiedzUsuńFotografia czarno-biała ma niepowtarzalny urok i potrafi przenieść nas w inny wymiar emocji i refleksji.
OdpowiedzUsuń