poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Dąb Broniewskiego w Płocku

Siedzę pod "Bronieszczakiem". Stoi jeszcze.Za każdym razem,kiedy do niego idę aby odsapnąć skupia się we mnie pewien lęk.Forma strachu mówiąca o tym,że przyjdzie ten dzień,gdy oczyma ujrzę drętwą i chłodną pustkę.Jakbym stracił przyjaciela.Dojmujący ból po śmierci kogoś z kim doświadczyło się coś osobistego a teraz jako ostatni wiem,że umarł. Stare drzewo może być takim dobrym przyjacielem.
Obecnie spięty stalowymi linami z pietyzmem ocienia skrawek mojego miasta.Jest oazą pośród brudu i splugawionych słów przyklejonych do całych zdań.Jak flegma,którą trudno odkaszlnąć.Wiem,że jest coraz słabszy.Pomimo tego mieszka w nim ta Miecławowa niezłomność.Oręż za którym pulsuje noc parna i piorun podczas burzy.Wiślany powiew otuchy ze świtaniem dnia zroszonego mgłą.Śpiew kosa słyszalny aż po całą ciągłość płockiej skarpy.A kto wie? Echo recytowanego wiersza pana Władysława pt."PERUN"(...) Dębowa modlitwa żerców.
Celebruję w sobie moją utopię.Nieosiągalną doskonałość w kompletnie ogłupiałym świecie.Gdzie "mieć znaczy więcej aniżeli "być".Czy uda mi się złapać moje "być"? Prostą chatę na odludziu ze zdziczałym ogrodem i zalesić ducha ? Andyjski szczyt lub święty gaik w Radzikowie? Wierzę ,że tak. Już niedługo.
Teraz ukorzeniam jedynie cywilizacyjną nędzę.Rozmawiam z "Bronkiem" a on odpowiada,że słucha.Poezją żołędzi opadłych poprzedniej nocy na ławeczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz