Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nomadyzm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nomadyzm. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 sierpnia 2018

Duchowizna-niemiecki mord na Cyganach w 1944 roku

Miejsce zbrodni na Cyganach w 1944 roku dokonane przez Niemców....
Pierwotną ojczyzną Cyganów [własna nazwa ''Roma''] były Indie. Pierwsi ich przedstawiciele dotarli do Polski na przełomie XIV i XV wieku wraz z osadnikami wołoskimi. Wędrowali po zewnętrznym łuku Karpat, wzdłuż ważnego szlaku handlowego znad Morza Czarnego, poczynając od naddunajskiej Wołoszczyzny, przez Besarabię [w tym czasie zależną od Rzeczypospolitej], między Prutem a Dniestrem. W takiej sytuacji granice ówczesnego Królestwa Polskiego pierwsi Cyganie mogli przekroczyć między Czerniowcami a Kołomyją, docierając następnie na południowe tereny dzisiejszej Polski. Wypada zaznaczyć, że to tylko hipoteza.

piątek, 6 lipca 2018

W drodze

Być niewidzialnym, to ponoć wielka sztuka w obecnym świecie. Media, internety, kamery-z wielkim bratem na czele. Do tego dołączyć należy wszelkiego rodzaje służby. I jesteś utopiony, jeśli cośkolwiek zbroiłeś. Gorzej, kiedy wkręcają Cię w system i stajesz się dożywotnim niewolnikiem. Wiele już o tym napisano.

czwartek, 7 czerwca 2018

Z dala od Wisły.

Północny wschód jest gorący. Praży niemiłosiernie. Moczę stopy w  rwącym strumieniu starych poetów. Cienie ceglanej wieży znaczą się plamami między otoczakami. Pamiętają wiersze utkane tęsknotami wieszczów. Spełniam marzenie. Nareszcie wśród najbliższych bratnich mi dusz. Szaleńców zawsze rozumieli, gdyż ich światy nakładały się na dopiero,co mój powstający. U kołyski, gdzie spojrzenia Rodzanic znaczyły los i przeznaczenie.

Obca mowa wsiąka w mój umysł. Zgrywa się na dysk pamięci na szczycie białych krzyży. Patrzę na miasto tak bliskie i tak mi dalekie. Jest zieleńsze, niż niejedno polskie miasto... Po horyzonty blokowisk komunistycznej ułudy. Las szumi po mazowiecku, to tutaj żyją potomkowie niewolników, których przed wiekami pojmano, aby służyć nowym panom. Masław, samozwańczy książę w Płocku o tym wiedział, dlatego nie ufał ludziom z tutejszych puszcz. Wróble na starówce są jednak polskie. 

Nie wiem dokąd zajdę. Ale to lepsze, niż wyścig w karawanie szczurów. Jak znajdę luz i więcej czasu w internecie zamieszczę zdjęcia.

Pozdrawiam wiernych czytelników.



niedziela, 25 lutego 2018

Iść i nie patrzeć za siebie. Na wiślanym szlaku...


Kiedy jesteś na uboczu przecierasz własny szlak. Gdziekolwiek on jest, to nie istotny szczegół. Utarte ślady kopytnych trzymają Cię przy życiu. Wiesz, że one tułają się z instynktu, a nie z przymusu jak Ty. Los bywa prześmiewczy. Rzeka staje się Twoim oddechem. Dzika i wolna. Oddychasz płucami jej łęgów. Dlatego możesz śmiało iść. A wędrówka to nie samotnia i jakieś tam wyalienowanie. To droga szeroko rozumiana. Za Tobą, już nie jest dziewicza porośnięta przyprószonym śniegiem. Lecz tam, gdzie jej zarys muśnie Twój cień, albo wgłębienia stóp.

środa, 11 października 2017

Cmentarz bezimiennych w Wiedniu

Nawet posiadając dobrą mapkę, ciężko było mi dojść do tego niewielkiego cmentarzyka. Usytuowany między portem naddunajskim a terenami przemysłowymi jest zupełnie niewidoczny. Rowerzyści mają łatwiej, dojazd ścieżką rowerową to luksus. Ale to była piesza wędrówka ku pamięci osób, które kiedyś zabrała wielka rzeka...

Widok na Cmentarz Bezimiennych ze schodów prowadzących z kaplicy. Foto: Październik 2017 r.

sobota, 24 września 2016

Życie

Przed chwilą wróciłem z nocnej jazdy rowerem. Jazda bez celu, przed siebie, gdy drogi puste i panowie policjanci do mnie machają :) Jest dobrze. Życie jest jak haust leśnego powietrza. Czuję go. To od nas zależy, czy jesteśmy z garbem na plecach wiecznie nieszczęśliwi, czy wychodzimy z domu nad rzekę, żeby uszczknąć odrobinkę jej piękna.


poniedziałek, 16 maja 2016

Powolność pielgrzyma.

Leśny strumień.
Już przekwitają czosnaczki. Czar wiosny biegnie swoim rytmem, niezauważenie skryty w gąszczu lasu. Zieleń tężeje nasyconymi odcieniami, zależnie od pochmurnych dni i ciepła wiszącego nad okapem koron. Wilgi przyleciały kilka dni temu, zwołując wszystkie Zośki, włącznie z chłodem ogrodników. A z nimi opady deszczów.

wtorek, 29 grudnia 2015

Życia smak w wiślanej głuszy cz. 2 -ostatnia

Wzmaga się silny porywisty wiatr. Chcę uwiecznić wschód słońca, zostawiam więc biwak i idę wzdłuż rzeki. Niebo jest czyste, gdzieniegdzie umorusane sadzą czarnych pierzastych chmur. Dochodzę nad nieduży ślepy przesmyk porośnięty nalotem wiklin. Można nim dojść na cypel wżynający się w Wisłę. Schodzę z niskiej skarpy i postanawiam sprawdzić, jakie ślady są na piasku. Dnieje niewyraźnie, ale posuwiście jak mgły. Nad horyzontem coś koloryzuje, blado, nieśmiało i skrycie. Lubię te gierki przyrody.

Wschód słońca nad Wisłą.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Życia smak w wiślanej głuszy cz.1.

Jadę przed siebie pijany ze szczęścia. Koła roweru połykają kolejne metry wiślanych szlaków. Przyjemność rozlewa się we mnie. Mijam znane mi drzewa, przyjaciół, którzy nigdy nie zwątpili. Roztopione w różach wstającego dnia nieduże wiśliska. Wierzby w szeregu. Szeroką arterię rzeki na ulubionym zakręcie, gdzie zawsze muszę przystanąć. Tak dobrze w chłodzie mgieł zaczaić się dla tych chwil. Uciec przed siebie ku pięknu życia. Wysoko podnieść dłonie i zaśmiać się głośno do księżyca i do gwiazd. Pozachwycać się, tak z potrzeby serca. Stanąć na brzegu Wisły i łapać wiatr. Jestem taki lekki, taki młody. Zarażony radością! Świtaniem.

W obozie...

środa, 30 lipca 2014

Niepokój drogi za wczasu

Płynąłem miarowym tempem wiosłując ku czemuś w oddali. Tym czymś nie musi być konkretny cel, port, ukochana osoba albo pejzaż. To coś więcej. Niepokój, niespełnienie, zniewolony duch stłamszony sztucznością życia, któremu się poddałem. Wszystko po trosze w jednym, a jakże uciążliwym w codziennej katordze wyborów z przymusu. Pośród nas jest zapewne wielu, którzy czują podobnie od lat, a świadomie nie dokonują radykalnej zmiany w swoim życiu. Bo rodzina, bo praca, bo kredyt. I ciągle się męczą.


czwartek, 3 lipca 2014

Staropruskie grodzisko w Barkwedzie

    Idę lipową aleją pośród pofałdowanych wzgórz. Wieje dość silny  wiatr z porywistymi podmuchami zimna. Czerwcowe dni na Warmii są tutaj chłodne przeplatane ze słońcem i krótkimi ulewami. Podążam ku staropruskiemu grodzisku wczesnośredniowiecznemu w Barkwedzie. Bujna zieleń dorodnych drzew ukrywa pokaźnych rozmiarów wzniesienie. W głębokiej zieleni puszczańskiej aury doświadczam mistyki tego miejsca. Czuję się w nim dobrze.

Puszczański krajobraz grodziska w Barkwedzie.

poniedziałek, 31 marca 2014

W leśnej spokojności

   Podwieczorny las. Na pniach starych dębów baraszkują stadka kowalików. Oblatują wszystkie zakamarki drzew, to w dół to w górę kory. Każda szczelinka jest obadana, każdy załom, dziuple i dziury odpukane dziobami. Jeszcze bezlistna dąbrowa pączkuje nieśmiałymi sutkami młodej wiosny. Szarzeje w oślepiającym słońcu nawet pod wieczór. W jej gęstwinie nieopodal strumienia nawołuje podrażniony drapieżnik- chyba jastrząb. Za ścianą leszczyn jednak nic nie dostrzegam.

W podwieczornym słońcu.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rosochatości wiślane

Dziś zbuntowałem się przeciwko samemu sobie. Porzuciłem rozsądek i ciepełko domowego ogniska. Wsiadłem z wiernym aparatem u boku na rower i pojechałem ku wierzbowym zakątkom. Człowiek po prostu musi, jakiś pęd i powiew świeżego powietrza sprawiają, że na powrót uprzytomnieje. Wraca tam, gdzie jest szczęśliwy. A wtedy zaczyna być a nie trwać...
Pustota...

czwartek, 14 listopada 2013

W mojej utopii szczęśliwy człowieczek...

Uciec na nadwiślańskie plaże. Ukryć się przed światem. Uniknąć bycia klonem, jako niewolnik systemu w którym jesteśmy numerami statystycznymi. Anonimowe państwo i tak ma nas w poważaniu...Pójść głęboko w najdzikszy las łęgowy i przytulić się do drzew. Oddychać życiem. Zbudować szałas z własnych wyobrażeń. Położyć się na trawie z liściastego runa. A potem zamknąć oczy i wsłuchać się w siebie. Zaś rankiem kiedy dzionek mglisty lub słoneczny wstać, rozpalić święty ogień i zaparzyć herbatę. Potem wypłynąć na ryby i cieszyć się chwilą, głodem albo wolnością. Cokolwiek to znaczy. To moja utopia. Nawet chłód duszy, ale własny.

sobota, 21 września 2013

Andrzej Stasiuk w Płocku

Pisarstwo Andrzeja Stasiuka objawia współczesnemu czytelnikowi inne jakże obce mu wymiary rzeczywistości. Pośród nich wymienić należy wszechogarniające absurdy, które otaczają zwykłego szarego człowieka praktycznie na całym naszym globie. Stasiuk je kolekcjonuje, z uporem maniaka zapisuje w pamięci. Piękno krajobrazu sąsiaduje z biedą maluczkich, wyżyny zła mieszają się z niezwykłością bezinteresownej przyjaźni; zaś tam gdzie nadzieja umiera ostatnia pozostaje marzenie.

Prowadzący Maciej Woźniak z lewej i nasz gość Andrzej Stasiuk.

środa, 31 lipca 2013

Marzenia

'' Bo najciężej jest ruszyć. Nie dojść ale ruszyć.Dać ten pierwszy krok. Bo ten pierwszy krok nie jest krokiem nóg, lecz serca. To serce najpierw rusza, a dopiero nogi za nim zaczynają iść. A na to nie tylko trzeba siły, ale i przeznaczenia, żeby przemóc serce i powiedzieć, to ruszam.''
                                                                                       -Wiesław Myśliwski.


poniedziałek, 6 maja 2013

Dyskretna ulotność chwili

Pisząc własnego bloga niejako pogodziłem się z faktem, że otwieram wiele ze swojego intymnego świata. Te światy są różne i niejednoznaczne, często pokręcone i zawiłe. Może nawet bardzo naiwne w swojej prostocie i pragnieniach. Mimo to świadom tego chciałem, aby poznała go choć garstka. Czy ten wybór stał się dobry, nie wiem. Myślę jednakże, iż gdyby nie sprawiałoby mi to przyjemności, zapewne już dawno porzuciłbym  ten rodzaj prywatności dla innych.
Szypoty strumienia...

niedziela, 31 marca 2013

Piechurzy i droga

Jak odróżnić prawdziwego piechura od niedzielnego turysty? Spotkać człowieka umiłowanego w pieszej wędrówce, dla którego szlak albo droga jest kwintesencją pielgrzymowania przed siebie. Do tego nie idzie z kwaśną miną zblazowanego lalusia, któremu brak wypasionej terenówki.Przeciwnie, idzie z wyboru, bo mu się chce, bo tak postanowił, bo uznał, że w ten sposób zrealizuje własne pragnienie włóczęgi.  Myślę, że szczęśliwy był Mark Twain, gdy nad brzegami  Missisipi towarzyszył grupom trampów zmierzającym  tam gdzieś... Dzielił z nimi takie same trudy i niebezpieczeństwa. Głód, poniewierkę, bezdomność.

Gdzieś nad Wisłą.

piątek, 22 lutego 2013

Moja zimowa wędrówka - dwór, kurhan, progi rzeczne i marzenia

'' [...] Bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są  szaleńcy, ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną  jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy  '' Oooo ! ''. ''
                                                             '' W drodze ''  -Jack Kerouac .


niedziela, 20 stycznia 2013

Dreptanie moje jest...

                                 
Wróciłem. Jakieś szaleństwo wygoniło nas z ciepłego kąta. Noc jasna taka piękna. Chrzęst śniegu pod stopami. I mój pies przede mną. Droga, szlak, tęsknota. Stare rosochate wierzby powyginane z zimna trwają na posterunkach. Tylko wiedźm brakuje. Pusto i ciemno, choć widzę wszystko.Oczy przywykły. Ścieżka, którą drepczę zasypał miałki i czysty śnieg. Lecz zanim ją odnalazłem przeszedłem most.Pod nim rzekę wijącą się jak zaskrońcowy sznurek spłoszenia. Cicho.