Płynąłem miarowym tempem wiosłując ku czemuś w oddali. Tym czymś nie musi być konkretny cel, port, ukochana osoba albo pejzaż. To coś więcej. Niepokój, niespełnienie, zniewolony duch stłamszony sztucznością życia, któremu się poddałem. Wszystko po trosze w jednym, a jakże uciążliwym w codziennej katordze wyborów z przymusu. Pośród nas jest zapewne wielu, którzy czują podobnie od lat, a świadomie nie dokonują radykalnej zmiany w swoim życiu. Bo rodzina, bo praca, bo kredyt. I ciągle się męczą.
Głównym hamulcem jest strach, niepewność jutra, albo porażka dokonanego nowego sposobu na życie. Lęk przed osamotnieniem i faktem, że straci się wszystko, co się posiadało. A wówczas pozostanie los gorszy niż bezdomny cygan bez taboru. Bezpowrotna pustka bez adresu w umorusanym dokumencie tożsamości. Chłód i zimno w tułaczce obłąkańca. Ciemny las bez zielonej ulgi dla zmęczonych oczu. Przegrane marzenie.
Jesienią lub zimą dopłynę do swojego kresu wytrzymałości. Oddam się żywiołowi za cenę niewygód i zapomnienia u tych, co już zapomnieli. I znajdę się tam, gdzie droga lub zarośnięty brzeg rzeki. Z widokiem ślepego białego szkwału , co mnie zatopi albo pozwoli się uwolnić od psiej obroży cywilizacji. Coraz dalej już całkowicie oswobodzony ze złudzeń. Wtedy może zaboleć, zagnie resztkami zachowanej woli i pochłonie bezdenną rozpaczą jak u Dantego. I stanę się niezauważalnym cieniem. Wiem o tym i wy także to wiecie.
Lecz człowiek, który nie próbuje, nie może nic zyskać. Pozostanie mu monotonia, szary żywot popychadła. Byt niewolnika. Ten, co mimo to przegra, mocując się z samym sobą umrze z poczuciem lotnego ptaka. Głęboko w to wierzę. Niechże będzie przygarbiony ciężarem klęski w spojrzeniach obcych twarzy, jemu to zobojętnieje.
Noc jest upalna. W mieszkaniu panuje mrok, tylko monitor zużytego laptopa oświetla mi rozwarte okno , przez które wlatuje miły powiew powietrza.. Właśnie z stamtąd, skąd moje zen, karma i ożywczy pogański pęd wołają. Ślepia mojego psa wiele mi mówią. Wiedzą to od dawna. Fale rzeki szumią i biją o piaszczyste plaże cichości. I bardzo zaprzątają myśli. Jak z utkwionym wzrokiem w obecnej ciemnocie, kiedy oparty łokciami opieram się o parapet. I teraz piszę
Ludzie odchodzą i ja także odchodzę od ludzi. Bez pretensji. Spowszednieli mi zupełnie starzy znajomi, koledzy, dawne sympatie. Oni już zyskali, co chcieli zyskać. Nic więcej z siebie nie dam. Zniechęcenie jest silniejsze. Dobrze, że wierny przyjaciel wyrecytuje mi z pamięci Pana Tadeusza, a inny napisze majla z pytaniem, kiedy pierwszy wpis o Krutyni na blogu... Bo nawalam. Oni pamiętają. Chociaż wielu z nich ostatnio zawiodłem albo zupełnie mnie nie poznają, po tym, co ostatnio wyprawiam. Romku, Kloszardku- ja sam tego nie rozumiem... To jest ponad to, co słowo wyrazić nie może. Jak w wierszu haiku:
zapada wieczór
niełatwo iść za słońcem
smugą na wodzie
-Janusz St Pasierb.
''Są tacy, co zostają w domu i tacy, co odchodzą. Zawsze tak było. Każdy może sam wybrać, ale musi to zrobić, póki jeszcze czas, i w żadnym razie nie rozmyślić się''. Ten cytat pochodzi ze strony mojego kumpla na fejsie, a że bardzo mnie on ujął -dzielę się z nim z Wami. Może cośkolwiek z tego zrozumiecie. Mój czas nagli, jak z wiosłowaniem przed siebie. Z wierną łajbą, co nigdy nie zawiedzie.
Los Cię w drogę pchnął
OdpowiedzUsuńi ukradkiem drwiąc się śmiał,
bo nadzieję dając Ci,
fałszywy klejnot dał.
A Ty idąc w świat
patrzysz w klejnot ten co dnia,
chociaż rozpacz już od lat
wyziera z jego dna (co dnia),
Na rozstaju dróg,
gdzie przydrożny Chrystus stał
zapytałeś: dokąd iść?
frasobliwą minę miał.
Przystanąłeś więc,
z płaczem brzóz sprzymierzyć się
i uronić pierwszy raz
w czerwone wino łzę (w wino łzę).
Szczęśliwej drogi już czas
mapę życia w sercu masz,
jesteś jak młody ptak.
Głuchy jest los, nadaremnie wzywasz go, bo twój głos...
Idziesz wiecznie sam
i już nic nie zmieni się,
poza tym, że raz jest za,
raz przed tobą twój cień.
Los Cię w drogę pchnął
i ukradkiem drwiąc się śmiał,
bo nadzieję dając Ci,
fałszywy klejnot dał (tak chciał).
Szczęśliwej drogi już czas
mapę życia w sercu masz,
jesteś jak młody ptak.
Głuchy jest los, nadaremnie wzywasz go, Idziesz sam , wiecznie sam.
Szczęśliwej drogi już czas
mapę życia w sercu masz,
jesteś jak młody ptak.
Głuchy jest los, nadaremnie wzywasz go, bo twój głos...
I gdzie ty chłopie chcesz iść?! Napiszę Ci jeszcze raz, o tym co już Ci kiedyś opowiadałem.
OdpowiedzUsuń"Był sobie Pan, który przeszedł pieszo drogę gdzieś znad Bałtyku do Santiago de Compostella, bo powiedziano mu, że tam jest święte miejsce. Doszedł tam a na miejscu jakiś mnich powiedział, tak tu jest święte miejsce ale ponoć gdzieś tam nad Bałtykiem jest jeszcze świętsze. Okazało się, że ono było 1km od jego domu".
Tak więc szukamy czegoś, a tak naprawdę świat i to co najważniejsze jest w nas albo obok nas.
Pozdrawiam Cię marzycielu i mam nadzieję, do zobaczenia jutro na kajakach.
Dzięki Wam za życzliwe zrozumienie- odpowiem cytatem z pewnej książki, która zawsze mi towarzyszy:
OdpowiedzUsuńJest to opis pewnego włóczęgi, który stara się wyjaśnić drugiemu napotkanemu człowiekowi, czemu tak pędzi przed siebie...
'' To tak, jakby drogą ciągnęły mnie wody przypływu i odpływu. Jestem jak rybitwa popielata. Wiesz, ten piękny biały ptak, co lata z bieguna północnego na południowy i z powrotem''.
I chyba w tym tkwi to coś. Tak myślę . Dzięki za komentarze i test piosenki.