W podwieczornym słońcu. |
Schodzę w jar. Mijam nędzną sośninę posadzoną ludzką ręką. Rząd tyczek straszy moje oczy. Pragnę jak najszybciej go opuścić. Dochodzę do bagiennego olsu. Wchodzę w jego stoicki spokój naznaczony błotem, które lepi się w podeszwy buciorów. W końcu docieram w ustronne miejsce, skąd mam widok na rozlewisko w zagłębieniu ocienionej doliny. Zasila ją wąski ciek spływający ze wzniesień. Po obu jego brzegach rozrastają się wilczomlecze. Tutaj na naturalnej ławie z osikowego pnia przysiadam.
W mroku jest majestat bezczasowego istnienia. Trwa chwila, którą się smakuje. Myśl się uspokaja a zmęczone ciało regeneruje. W koronach dudni dzięcioli rwetes, już ostatni przed nocnym snem. Tafla bagien obmywa wysepki nagich korzeni olch. Nawet nie zmarszczy swojego odbicia w igliwiu wiszących nad nimi świerczynami. Zielenieje dziwną zgniłością. W zastoisku wydeptanej ścieżyny schodzącej ku bagnom, może przez łosia?
Las czernieje po brzegach. Plamy słońca z rzadka migoczą między pniami a gałęziami krzaczysk. Na suchej piaszczystej polanie miedziana kępa kusi ciekawskiego łaziora. Podchodzę, żeby przekonać się w czym rzecz. Fotografuję. Delikatne włoski mchu opalanego ostatnimi podrygiwaniami słońca. Przyciągają urodą , detalami swoich szczegółów. Urzeczony doskonałością natury, znowu odczuwam tę powracającą tęsknotę za drogą przed siebie. Byle z dala od ludzi.
"pączkuje nieśmiałymi sutkami"- ty mi nie pisz takich rzeczy, teraz zwłaszcza na wiosnę :) Ja też lubię poznawać wiosnę o zachodzie słońca, lub we mgle. Nie zawsze musi to być harmider ptactwa, przylaszczki i wszędobylskie słońce
OdpowiedzUsuńFraza jak z jakiejś pedofilskiej powieści :)
UsuńBlog zyska nowych czytelników ;)
Pomyliłeś/aś blog i orientację seksualną. łyknij sobie jakiegoś procha na głowę :(
UsuńWybacz kolego, że przeze mnie doznajesz wiosennych samczych cierpień :) Naprawdę nie było w tym nic z perwersji. Ot, jakoś mi się napisało w odruchu wspomnień.
OdpowiedzUsuń