czwartek, 3 lipca 2014

Staropruskie grodzisko w Barkwedzie

    Idę lipową aleją pośród pofałdowanych wzgórz. Wieje dość silny  wiatr z porywistymi podmuchami zimna. Czerwcowe dni na Warmii są tutaj chłodne przeplatane ze słońcem i krótkimi ulewami. Podążam ku staropruskiemu grodzisku wczesnośredniowiecznemu w Barkwedzie. Bujna zieleń dorodnych drzew ukrywa pokaźnych rozmiarów wzniesienie. W głębokiej zieleni puszczańskiej aury doświadczam mistyki tego miejsca. Czuję się w nim dobrze.

Puszczański krajobraz grodziska w Barkwedzie.
  Warownia w Barkwedzie spełniała rolę strażnicy odpowiedzialnej za ochronę rzecznej przeprawy przez zakola Łyny. Z faktu, że osadnictwo pruskie tych okolic było dosyć znaczne, gospodarze tych ziem musieli zadbać o bezpieczeństwo ludności. Od wschodu, gdzie założenie obronne strażnicy było łatwiejsze przekopano suchą fosę. Istnieje ona po czasy obecne i posiada 1m. głębokości. Majdan grodziszcza o wymiarach 50x 25 metrów ma owalny kształt i jest wydłużony na linii północ-południe. Dzięki temu można podziwiać uroczą leśną zieloność obiektu. Przed przybyciem Krzyżaków Barkweda należała do terytorium  pruskiego ludu Gudikus do co najmniej XV wieku.

Wały grodziska.
Pomnikowe dęby na wałach grodziszcza.
     Pogańscy Prusowie znani byli z oddawana czci przyrodzie. Święte gaje, drzewa o dziwnych i powykręcanych konarach oraz źródełka traktowali jako coś nieskalanego, otrzymanego od Bogów. Dlatego jako lud bliski jest mojemu sercu. Może nie przypadkowo na wałach twierdzy spotyka się stare drzewa, powalone kłody minionego czasu i dorodne dęby... Spacerując wśród nich czasami miałem wrażenie jakby coś lub ktoś życzliwie mi towarzyszył. Wiatr potęgował to odczucie. U stóp grodu wysięk źródełka i kikut obumarłego nieopodal dębu szczególnie mile mnie ugościły W tej staropruskiej tajemnicy czułem pewną pobratymczość z tamtymi ludźmi. Może bardziej w sensie rodzimych wartości aniżeli polityki.

Majdan grodu.
Zachowane resztki wałów.
Flora grodziska porastająca leśne runo.
Piękno...
i kolczasty powab :)
 Kiedy dochodzimy do grodziska witają nas dwie tablice informacyjne. Jedna oznajmia o tym, iż gródek jest pod ochroną konserwatora zabytków, zaś druga-już dość leciwa mówi o zamknięciu wiejskiego ewangelickiego cmentarzyka. Co ciekawe zaadoptowanego przez przybyłych tu kolonistów niemieckich. Chowali oni swoich bliskich na terenie obecnego grodziska aż do II wony światowej. Jeszcze teraz można ujrzeć kilka nagrobków mocno zdewastowanych wraz z niszczejącą cmentarną kaplicą. Podczas rozmowy z autochtonem udało mi się dowiedzieć, że do końca wojny w tej kaplicy było 6-8 cynowych trumien ułożonych pionowo na deskach. Wszystkie zabezpieczone solidnym zagwintowaniem. Pomimo, że kaplica jest zamknięta, jej stan ulega pogorszeniu. Mój rozmówca wspominał, iż wielu mieszkańców do teraz nie ma odwagi przekroczyć jej progu. Czyżby strach, a może wyrzuty sumienia?



Kaplica cmentarna.
Główne wejście do kaplicy.
Wnętrze kaplicy cmentarnej...
Podziemia kaplicy cmentarnej- zła jakość fotografii-z powodu ciemności.
Pozostałości ewangelickich nagrobków.
I ogrodzenia...
W ciszy dębowej.
już bezimienny...
  Chichot historii jak zwykle jest zadziwiający. Staropruski gród rdzennych Pogan zajęli potomkowie agresora zakonu z czarnym krzyżem na piersiach... Warto o tym pamiętać. W 1910 roku miejscowość Barkweda liczyła 80 osób i 384 h. majątku szlacheckiego.Ów majątek w początkach XX wieku zakupił niejaki Hans von Hake. Kiedy umiera on 4 grudnia 1922 roku, majątkiem zarządza jego żona Eleonora von Hake z d. Habedank.  Po latach zostaje pochowana na tutejszym cmentarzu-grodzisku obok męża 4 grudnia
1944 roku. W styczniu 1945 roku tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej zapewne spadkobiercy rodu von Hake ekshumowała swoich bliskich i z częścią pracowników uciekła w głąb Niemiec. Może kaplica była ich miejscem spoczynku?

Wysięk źródełka u podnuża grodziska
Dziwnie powykręcane konary starych sośnin na grodzisku.
Dęby -jako pomniki przyrody. ten w oddali posiada obwód pierśnicy 594 cm obwodu, zaś jego młodszy towarzysz 440 cm. Stan na 2006 rok z oznajmiających metalowych tabliczek przymocowanych do kory.
Puszcza.
Ukryte w gąszczu drzew grodzisko w Barkwedzie.
Lipowa aleja prowadząca ku grodziszczu.
 Długo wędrowałem po grodziszczu i żadnej złej energii nie czułem. Wręcz przeciwnie, była w nim ta stara dobra staropruska pieśń dawnych wojowników, którzy w niedoli towarzyszyli zmarłym Niemcom. Możliwe, że dzięki skrawku puszczy, pięknym dębowym pomnikom przyrody, w barkwedzkiej warowni czułem się swojsko. Jak u siebie, na mazowieckich grodziskach Słowian. Bo wiejący wiatr jest wszędzie taki sam-dla nomady i dla rodzimowiercy szukającego własnych korzeni.

Korzystałem ze źródeł:
www.warmianieznana.pl
a także rozproszonych artykułów znamienitego regionalisty tamtych ziem pana Roberta Klimka.
  

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz