piątek, 24 sierpnia 2018

Duchowizna-niemiecki mord na Cyganach w 1944 roku

Miejsce zbrodni na Cyganach w 1944 roku dokonane przez Niemców....
Pierwotną ojczyzną Cyganów [własna nazwa ''Roma''] były Indie. Pierwsi ich przedstawiciele dotarli do Polski na przełomie XIV i XV wieku wraz z osadnikami wołoskimi. Wędrowali po zewnętrznym łuku Karpat, wzdłuż ważnego szlaku handlowego znad Morza Czarnego, poczynając od naddunajskiej Wołoszczyzny, przez Besarabię [w tym czasie zależną od Rzeczypospolitej], między Prutem a Dniestrem. W takiej sytuacji granice ówczesnego Królestwa Polskiego pierwsi Cyganie mogli przekroczyć między Czerniowcami a Kołomyją, docierając następnie na południowe tereny dzisiejszej Polski. Wypada zaznaczyć, że to tylko hipoteza.


   Obecnie liczebność Cyganów na świecie ocenia się na ok. 12 mln, w Polsce-na ok. 20 tyś. W 1992 roku powstało Stowarzyszenie Romów w Polsce.

   W naszym kraju społeczność Romów jest bardzo zróżnicowana. [1]Wyróżnia się cztery zasadnicze grupy językowo-etnograficzne:
-Polska Roma [Polscy Cyganie Nizinni]-grupa do niedawna prowadząca koczowniczy tryb życia, wyznania katolickiego;
- Bergitka Roma[Polscy Cyganie Wyżynni, Cyganie Karpaccy]-grupa mieszkająca na Pogórzu Karpackimi i w Kotlinie Kłodzkiej, prowadzi osiadły tryb życia, wyznania katolickiego;
-Kełderasze [Kalderasze, dosłownie Kotlarze, od rumuńskiego caldare-kocioł], w okresie międzywojennym z Kalderaszy wywodzili się królowie cygańscy, obecnie większość mieszka poza Polską, wyznania prawosławnego;
-Lowarzy [dosłownie Koniarze, od węgierskiego lo-koń]-grupa wywodząca się z Siedmiogrodu, pod koniec XX wieku prawdopodobnie w całości opuściła Polskę, wyznania katolickiego i prawosławnego.
  Wyróżnia się ponadto następujące mniejsze grupy Romów notowane po drugiej wojnie światowej w Polsce:
-Chaładytka Roma [Romowie Rosyjscy]-wyznania prawosławnego;
-Sasytka Roma [Romowie Niemieccy]-grupa Polskich Cyganów Nizinnych, która w XIX wieku uległa wpływom kultury niemieckiej, wyznania katolickiego i luterańskiego;
-Sinti- większość żyje w Niemczech, wyznania katolickiego i prawosławnego;
-Wurdonara Roma [Sanocka Roma, Cyntury]- do niedawna nie prowadząca osiadłego trybu życia.
     
Las w Duchowiźnie-miejsce kaźni ludności cygańskiej dokonanej przez nazistowskich Niemców.
Po tym niezbędnym -jak sądzę -wstępie przejdźmy do właściwego tematu.

  W  kompleksie leśnym w  Duchowiźnie k. Zakroczymia, po południowej stronie drogi krajowej nr. 62, znajduje się największe miejsce kaźni osób ludności cygańskiej na Mazowszu. Prawdopodobnie byli to Cyganie ze szczepu Polska Roma. Tutaj 8 września [lub października[ 1944 roku rozstrzelano 105 osób. Wśród nich były także kobiety i dzieci. Mordu dokonali niemieccy esesmani przy udziale  funkcjonariuszy z Fortu III w Pomiechówku i kilkunastu  folksdojczów.

    Historycy dysponują dziś ok. dwustoma udokumentowanymi informacjami o mordach na polskich Cyganach dokonanych przez Niemców na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa. Dotyczą one lat 1942-1943. Byli oni przeganiani a następnie rozstrzeliwani w miejscach egzekucji. Dochodziło także do podpaleń cygańskich obozowisk. Szacuje się, że liczba ofiar Romów w okupowanej Polsce podczas II Wojny Światowej sięga od 200 tysięcy, do pół miliona. Ten czas określa się mianem  zapomnianego cygańskiego holokaustu. W samym obozie KL Birkenau zginęło blisko 22 tysiące Romów zwiezionych tam z całej Europy i z Polski. Trzeba wspomnieć też o zagazowaniu w komorach gazowych z 2/3 sierpnia 1944 roku 2897  dzieci, kobiet i mężczyzn romskich. Ta data jest obecnie czczona jako Światowy Dzień Pamieci Zagłady Romów.  Las w Duchowiźnie wpisuje się więc w świadomy plan eksterminacji Romów przez niemieckiego najeźdźcę.[2]

    Mord na Romach w Duchowiźnie nosi znamiona wyjątkowego bestialstwa, jego nieudolność poraża, z czym wiąże się ogromne cierpienie ofiar.  Dwugodzinna kanonada strzałów z karabinów maszynowych, do próbujących uciekać rozhisteryzowanych kobiet i dzieci sprawiła, że miejsce kaźni zbrukane było krwią. Zabitych zaś ludzi wrzucano naprędce w nieładzie do dołu. Świadczą o tym odnajdywane łuski po nabojach w najbliższym promieniu od dołu śmierci, i w samym lesie. 

   Z dołu kaźni uratowała się jedynie ośmioletnia dziewczynka, którą przykryto martwymi ciałami swoich współbraci. Jak się po latach okazało, była to matka znanego romskiego artysty i muzyka Don Wasyla.[3] Powstaje pytanie, kto zajął się opieką ośmioletniej dziewczynki, która rzucała się w oczy z faktu ubioru i koloru skóry, podczas gdy terror niemieckiego okupanta trwał w Polsce w  najlepsze? Przecież nie od dziś wiadomo, że ‘’życzliwych’’ nie brakowało i donos  mógł nastąpić w każdej chwili. Chociażby ze strachu. Polacy i Żydzi walczyli wtedy o przetrwanie, więc grupka ludności od zawsze żyjącej na marginesie i o którą nikt się nie upominał, była z góry skazana na zagładę. Niemcy skwapliwie z tego korzystali.   Dlatego warto oddać głos świadkom tamtych wydarzeń.

         Moment prowadzenia Cyganów na stracenie widziała Henryka Wiśniewska, której dom stał około 50 metrów od miejsca kaźni. W grupie, o której mowa zaobserwowała ona kobiety, które niosły tobołki z dobytkiem, a także dużą liczbę dzieci. Dzieci zaś zbierały po drodze marchew. Natomiast konwojujący ich Niemcy, naigrywając się z nich mówili, aby nie zbierały, bo im to nie będzie potrzebne.

Stan obecny mogiły pomordowanych Romów w lesie w Duchowiźnie.
             Prowadzonych na rozstrzelanie widziała także Marianna Młotkowska: ‘’widziałam, jak wprowadzili tych Cyganów do lasu, ze strychu swojego budynku. Zatrzymali ich nad jednym wykopanym dołem […]. Najpierw usłyszałam krzyki, a następnie przez okres dwóch godzin słychać było strzały’’. Inny Polak, wówczas dziewięcioletni chłopiec, Wojciech Sadowski był również świadkiem tej masakry:  „wszystkich Cyganów było 105-ciu. Jeden z nich uciekł, zabili go jeszcze w odległości pół kilometra i dziś jest tam jego grób [...]. Po doprowadzeniu Cyganów na tę polanę, na której był wykopany dół, trwały strzały. Potem przez okno widziałem, jak zaprowadzili do lasu kobiety i małe dzieci. Po ich doprowadzeniu również słyszałem strzały”.

                W pobliżu prowadzonych na egzekucję znalazł się Antoni Wójcikowski. Zachowanie kobiet cygańskich, które wiedziały, że Niemcy prowadzą je na śmierć, tak scharakteryzował: „Po kilku dniach, jakie upłynęły od tej zbrodni, hitlerowcy przystąpili do zacierania jej śladów. Z dołu wydobywano zwłoki, a następnie szczątki przeglądano, usuwając z uzębienia złote protezy; w poszukiwaniu pieniędzy i kosztowności przetrząsano im kieszenie.

                Po tym procederze zwłoki palono na stosach wzniesionych na polanie nieopodal miejsca zbrodni. Płonęły one przez parę dni i nocy. W tej sprawie znamienne są słowa Stanisława Kołodziejskiego: „Po tej egzekucji przez okres czterech dni z tego lasu widać było ogień. Miejsce to musiało być jakimś płynem polewane, ponieważ ponad lasem przebijał się gęsty, czarny dym. W dwa czy też trzy tygodnie potem byłem na tym miejscu. Widać było świeżo rozkopaną ziemię. W tym miejscu odnosiło się wrażenie, że musiał być wykopany dół i następnie zasypany. Widać było jeszcze resztki ubrań nadpalonych i pozostałości jakichś szmat”.

                 O zacieraniu śladów zbrodni mówiła także Henryka Wiśniewska: „Po kilku dniach przyjechali Niemcy do tego miejsca. Nikomu nie wolno było się zbliżać. Jedynie przez kilka dni unosił się nad lasem dym i czuć było straszny swąd”.

                  Jedynym chyba człowiekiem, który znalazł się na miejscu zbrodni natychmiast po egzekucji, był szesnastoletni wówczas Marian Sałkiewicz. Jego zeznanie znajduje się w archiwach GKBZH w Polsce – w Instytucie Pamięci Narodowej. A oto jego wstrząsająca opowieść:
                   „Gdy już wszystko ucichło, doszedł na pole jeden z funkcjonariuszy niemieckich, wręczył mi postronek i wskazując na pobliską stertę słomy, nakazał mi, abym przyniósł dużą naręcz słomy do lasu. Polecenie jego wykonałem. Gdy przyniosłem tę słomę związaną sznurem, zrzuciłem ją z pleców w miejscu wskazanym przez tego Niemca, który mnie nadzorował. Zobaczyłem tam chyba dwa samochody ciężarowe oraz cztery czy pięć czarnych, dużych samochodów osobowych.[...] Na jednym z samochodów ciężarowych leżało kilkanaście szczap drewna. Na ziemi leżały trupy ludzkie, częściowo przysypane po wierzchu piaskiem oraz gałązkami, poszyciem leśnym. Na ziemi stała kratownica z żelaznych prętów. [...] W mojej obecności funkcjonariusze niemieccy oraz mężczyźni ubrani po cywilnemu, jak też w mundury koloru żółtego podpalili słomę, którą przyniosłem, nałożywszy na nią kilka szczap drewna. Funkcjonariusze i cywile mówili między sobą po niemiecku. Ten, który nadzorował moją pracę, kazał mi udać się do domu. Zakazał oglądania się i opowiadania komukolwiek o tym, co tam widziałem. Kazał biec prędko. Nie mogłem uciekać. Upadłem na ziemię i coś podniosłem. Funkcjonariusz ten nadal na mnie krzyczał. Zauważyłem, że biegnie w moją stronę. Postanowiłem uciekać i biegłem szybko w stronę gospodarstwa, gdzie przebywaliśmy w czasie ewakuacji z Borowej Góry. Ukryłem się na podwórzu. Za mną wpadł ten sam funkcjonariusz. Wyciągnął mnie za kołnierz marynarki na podwórze, rzucił o ziemię i kopał nogami po całym ciele, a szczególnie po klatce piersiowej. Gdy ochłonął, kazał mi iść za sobą w stronę lasu. Gdy doszliśmy do miejsca, gdzie zostawiłem słomę, tam już resztkami płonął duży ogień. Funkcjonariusze niemieccy między sobą coś rozmawiali. Oglądali mnie. Zostałem umieszczony w jednym z samochodów osobowych. Pod wieczór funkcjonariusze niemieccy odjechali wraz ze mną do Pomiechówka”.

        Z ustaleń autora wynika, że w egzekucji Cyganów brali udział m.in: Jerzy Scherfer, Czesław, Roman i Edward Bross, [Pross?], Józef Ciborowski, Konstanty i Grzegorz Mudrow, Józef Plewko, Zygmunt Studziński.[4]
Widok drogi szutrowej w lesie -patrząc z miejsca mordu...
        Drugą relację o miejscu tej ohydnej egzekucji Cyganów w Duchowiźnie podaje w 1949 roku burmistrz miasta Zakroczymia Franciszek. Kurpiewski:

     ‘’Cyganie zamordowani w lesie miejskim –w Duchowiźnie- zostali przypędzeni na I Fort koło Zakroczymia z Puszczy Kampinoskiej i przebywali na forcie dwa lub trzy dni. Później zebrano wszystkich Cyganów-oprócz nich na Forcie I przebywali mieszkańcy Warszawy- i w dniu 8 X 1944 r. popędzono ich w kierunku lasu miejskiego w Duchowiźnie. Obok lasu zatrzymano całą grupę i oddzielono około 10 mężczyzn, których wzięto do lasu, do zagajnika, reszcie zaś kazano siadać na rowie i posilić się przed dalszą drogą. Mężczyźni wzięci do lasu kopali dół. Po wykopaniu dołu podprowadzono wszystkich blisko i najpierw rozstrzelano mężczyzn, a później kobiety i dzieci. W czasie rozstrzeliwania dwóch mężczyzn zaczęło uciekać. Jeden w czasie pościgu został zastrzelony, a drugi uciekł. Mienie, które przedstawiało pewną wartość zostało zabrane przez Niemców, a reszta zniszczona. Rozstrzelano 104 osoby. Znane nazwiska rozstrzelanych: Stefan Zieliński, lat 26, i Bronisław Majewski, lat 32. Egzekucję przeprowadziło gestapo. Nazwiska gestapowców, którzy brali udział w egzekucji: Pross. Czesław, Langert, Kubler, Wendt. Groby znajdują się w miejscu rozstrzelania. Pod koniec 1944 roku zaczęto palić zwłoki, lecz nie ukończono’’.[5]
Mogiła z metalowym krzyżem.
          Jak widać obie wstrząsające relacje raczej się pokrywają. Lecz data morderstwa różni się aż o cały miesiąc. Wspomniani są również uciekający dwaj Romowie, jeden z nich ginie. Jego grób znajduje się do dziś na skraju lasu upamiętniony drewnianym krzyżem, ok. 500 metrów od głównego miejsca mordu. Natomiast nic nie wiemy o uratowanej dziewczynce… Jest także czasowa rozbieżność co do  palonych zwłok na stosach. Cóż, ludzka pamięć, oraz niedokładne przekazy ludzi czynią głęboki wyłom w świadomości ogółu. Czasem, aby zapomnieć, a niekiedy, żeby już nie wracać do tych okropnych wydarzeń. Kolejne lata zamazują wiele szczegółów, a listowna relacja burmistrza, tym bardziej posiada znamiona tych nieścisłości.[6]
     
        Grób Cyganów w Duchowiźnie znajduje się ok. 30 metrów od szutrowej leśnej drogi idąc od strony wsi. Dość łatwo do niego trafić, należy tylko uważnie wypatrywać wąskiej dróżki prowadzącej do mogiły. Widać ją dobrze. Jest na polance, zadbana i ogrodzona drewnianymi palikami i siatką ochronną.  Z oddali góruje nad nią czarny metalowy krzyż z tabliczką informującą, że tu leżą pochowani Cyganie.  Tuż przed mogiłą leży ogromny głaz z wyrytym na nim napisem: ‘’W ciemnym lesie ostatni krzyk Romów’’.

              Takich miejsc kaźni w naszym kraju jest tysiące, do dziś niektóre pozostaną anonimowe na zawsze, krzycząc niemym przerażeniem o naszą Pamięć. Niemcy, podówczas wyznawcy hitlerowskiego amoku nienawiści mordowali Polaków, i polskich Żydów. Najmniej zauważalni byli polscy Cyganie, pogardzani od wieków, jako ktoś gorszy, bez prawa nazywania ich istotami ludzkimi. I tylko dlatego, że wędrowali swoimi taborami po świecie, żyjąc odmiennymi zwyczajami jako ludzie wolni. [!]. Dla prawdziwych wędrowców od zawsze domem była przestrzeń, dal horyzontu i swoboda. Ciepło ogniska, muzyka wypływająca z serc i rwetes taboru  w lasach lub nad jeziorami. Żyli jak nomadzi. Co nie znaczy, że Romowie traktowali swój rodzaj podróżnej egzystencji jako romantycznej sielanki. To była walka o przetrwanie wymuszona tradycją i zwyczajami plemiennymi ludzi wędrownych.  Ktoś, kto nigdy nie zaznał takiego życia, nie jest w stanie tego pojąć.

                Oczywiście po zakazie włóczęgostwa taborowego w Polsce Ludowej, styl życia Romów uległ postępującym zmianom. Wielu osiadło na stałe, żyjąc w zasadzie tak samo na marginesie społeczeństwa, jak wówczas, gdy wędrowali.  Po latach młodsze pokolenia Cyganów opuściło kraj nad Wisłą.  Dotyczy to również mazowieckich Romów. 

Widok wizualny na całość mogiły...
        We współczesnym świecie istnieje obecnie wiele dobrze prosperujących stron internetowych w Niemczech zajmujących się wyłącznie handlem zdjęciami ofiar I i II Wojny Światowej. W tym Romów, Polaków, oraz Żydów. Doszło już do takiego absurdu, że im większy obraz cierpienia, oraz upokorzeń, to te fotografie osiągają zawrotne ceny na aukcjach-od 20 euro za sztukę wzwyż.  Co gorsza, ci sprzedający nierzadko skupują te zdjęcia od samych oprawców lub ich rodzin!  Tak powstaje uwspółcześnione  kolekcjonerskie zwyrodnialstwo […]. Pisze o tym znany austriacki pisarz i dziennikarz Martin Pollack.[7] Co znamienne, jest on synem  zbrodniarza, który zabijał Polaków, tłumiąc Powstanie Warszawskie… Z tego właśnie  powodu ten zacny człowiek już w młodym wieku zerwał  wszelkie kontakty z najbliższą rodziną.  
Skromna tablica na krzyżu-obecnie będąc tam ponad tydzień temu, stwierdziłem jej brak. Oby to nie kradzież...
         Zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje, aby każdy z nas bronił tych, którzy nie mają już głosu. Więc jeśli ktoś z czytelników Naszych korzeni zawita w okolice Zakroczymia, niechaj zapali najsampierw znicz na mogile polskich żołnierzy września 1939 roku tamtejszego cmentarza. A potem uda się do lasu w Duchowiźnie i połączy się w modlitwie z naszymi braćmi Cyganami… Tak od siebie.

Powyższy tekst autorstwa Sławomira Gajewskiego ukazał się w periodyku popularno-naukowym pt. Nasze korzenie, nr. 13, w grudniu 2017 roku str. 64-67. Tekst poza niewielkimi zmianami w czasopiśmie zachował oryginał dla potrzeb bloga. Autor prosi także o wszelkie informacje na temat zbrodni na Romach w Duchowiźnie, o których mógł nie wspomnieć. Liczy także na uwagi i ewentualny komentarz.

Pamięci Romów-od autora...

[1] Jest o tym mowa na blogu o nazwie: Nie pa ‘’ Rromanes’’ ale o Romach -www.romowie.blogspot.com poświęconym Romom, czyli Cyganom, którego prowadzi Marcin Szewczyk
[2] Jolanta Drużyńska, ‘’Ostatni tabor. Jak władza ludowa zakazała Cyganom wędrowania. Wyd. Dom  Wydawniczy Rebis, Poznań 2015, str. 126 / 127.
[3] Mówi o tym Tomasz Kotowski ze Stowarzyszenia Miłośników Pomiechówka na filmie: https://www.youtube.com/watch?v=Z3FbQ90N4eo.  Zamieszczony w dniu 31 maja 2009 roku.
[4] Pisze o tym  Marek. T. Frankowski w swoim artykule pt. Zbrodniarze z fortu III w Pomiechówku, na portalu historycznym Inne Oblicza Historii. Strona internetowa: http://ioh.pl/artykuly/pokaz/zbrodniarze-z-fortu-iii-w-pomiechwku,1034/ Tutaj data  8 września 1944 to dzień kaźni Romów, dlatego w artykule podaję obie daty.
[5] Jerzy Ficowski, ‘’Cyganie na polskich drogach’’ Wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1985, str. 116/117.
[6] Tamże, str. 116. [w przypisie publikacji jest mowa o korespondencji burmistrza Zakroczymia z Jerzym Ficowskim].
[7] Martin Pollack, ‘’Topografia pamięci’. Wyd. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, str. 166.

==================================================================
[1] Ostatnio na ten temat pisała A. J. Kowarska, Romowie w Płocku. Życie w mieście a sposób konstruowania tożsamości społecznej, ''Rocznik Towarzystwa Naukowego w Płocku'', 2014, t. 6, s 33 i nn.

   

      




























     












          














2 komentarze:

  1. Jestem prawnuczką już nieżyjącego króla Romów Henryka Kozłowskiego nudzia. Za życia z pradziadkiem byłam kilkakrotnie w lesie gdzie jest mogiła naszych przodków jestem bardzo wdzięczna ludziom którzy poświęcili się aby tak pięknie to opisać. Chylę czoła przed nimi, jeszcze raz dziękuję w imieniu moim i moich rodaków. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby nigdy nie musieli niewinni ludzie cierpieć,a tym Romą którzy w tej Mogile spoczywają niech będzie lekka ziemia .

    OdpowiedzUsuń