poniedziałek, 25 listopada 2013

Rosochatości wiślane

Dziś zbuntowałem się przeciwko samemu sobie. Porzuciłem rozsądek i ciepełko domowego ogniska. Wsiadłem z wiernym aparatem u boku na rower i pojechałem ku wierzbowym zakątkom. Człowiek po prostu musi, jakiś pęd i powiew świeżego powietrza sprawiają, że na powrót uprzytomnieje. Wraca tam, gdzie jest szczęśliwy. A wtedy zaczyna być a nie trwać...
Pustota...
Głowiaste wierzby nadwiślańskie.
Gniazdo rozkoszy :)
Omszałość piękna...
 A na takiej omszałości takie maleństwo { 2 cm.}
Pejzaż z rosochatymi wierzbami w tle jest tym, o czym marzyłem. Kiedy spaceruję pomiędzy nimi widzę zamyślonego Chopina i szept w listowiu recytacji wierszy Broniewskiego.Ci dwaj wielcy ludzie są strażnikami mojej mazowieckości. Pamięcią z pamięci wieków słowiańskich przodków. Dlatego im ufam

Czerwono mi...
Rosochatość w pełnej okazałości!
To lubię najbardziej...
Listopadowa melancholia w takich miejscach nie kłuje w serce. Jest wręcz niezbędna, aby dojrzeć ten dyskretny urok ukryty w łęgach nadwiślańskich i w tajemniczych wierzbowiskach. Coś wygląda zza pni starych drzew i z lekka szydzi z nas. Wiatr jakby jest głośniejszy pośród koron białych topól, a w gęstwach zielska krwawią zbroczone smutkiem dzikie róże. I właśnie dzięki takiemu klimatowi jesiennej magii chcę tam być, czuć i przeżywać. Jakże to pociąga i kusi!

Wiślaństwo barkowe.
Chwila słońca!
Powab wiślanej Pani...
Idę wydeptanymi ścieżkami saren. Zaglądam w ziejące pustką dziuple wierzb. Z nadzieją, że przywita mnie puszczyk lub jakiś utopiec.Wiślane duchy zamieszkujące powykręcane konary rosochatych wiedźm. Zaśpiewa samotne stadko sikor albo dzwoniec z żółtawym cieniem skrzydełek. Bo na słońcu jakoś tak zawsze mi się kojarzą.
Dyskretna ulotność chwili...
Listopadowy bukiecik :)
Wierzbowy kościotrup...
... takiego złapać i mu nogi z dupy powyrywać !!!
Nawet takie rzeczy jako śmieci....
Polscy wędkarze- a raczej syfiarze!
Lubię tę niepozorność późnej jesieni. Szarości, zgniłości i pstrokatości. W przeciwieństwie do większości ludzi, one mnie nie nużą. Ciągle dostrzegam w nich coś nowego, coś zaskakującego. Na mchu maleńkie grzybki, na korze głowiastych staruch nowe desenie i kształty jakichś istot, z którymi zawsze dobrze mi się żyje. To taki mój  wyidealizowany świat szczegółów. Śłowiański Wyraj...  Przecież każdy z nas ma taki swój zakątek.
Uciec od ludzi w wierzbową ciszę...
Urocze oczko wodne wśród wierzb.
Droga ku Wiśle...
Szarość dnia...
Jest dobrze. Chmury tańczą i zmieniają swoje umiejscowienie na nieboskłonie. Raz są białawe, sine, to znowu kłębiaste i groźne. Wiszą uparcie albo rozpływają się w chwili zamyślenia. Zmieniają kształty, rozrywają się a potem ustępują słońcu. Plamom słońca na niespokojnych trawach. Na lustrze wiślanej przezroczystości, w którą mógłbym patrzeć bez końca... Z jednej kępy drzew na drugą przelatuje dzięcioł i zamaszyście czmycha w czerń kory. A ja zastygam. Bo jest mi z tym dobrze.

Dzikość obumarłej wolności.

Nadchodzi noc...
Nocny powrót do domu. Zatrzymać czas dla takich widoków...
Okradam czas wszystkich zegarów! Spróbujcie i Wy .




6 komentarzy:

  1. Ależ pięknie uchwycona ulotna nostalgia jesieni. Te kolory przydymiome stłumione, ale jedyne w swoim rodzaju. Nadwiślańska jesień jest przepiękna. I ta przestrzeń rudoszara z tańcem obłoków nad głową. ...
    Dziękuję. :)
    Greenway

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja, niby zwolennik ciemnych podmokłych świerczyn czy ukwieconych pełnych słońca wiosennych grądów często wychodzę z lasu na ugory. Zimny jesienny wiatr gwiżdżący po uszach, niskie szybko gnane podmuchami wiatru ciemne chmury, uginające się od wiatru suche, niespokojne, drapiące ołowiane niebo olchy i brzozy to jest to co lubię.
    Jak ktoś jest wprawiony w wieloletnim włóczęgostwie to pewnie zauważył że zdarza się w przyrodzie taki czas kiedy wszystko już zamarło, świat zbliża się do momentu kiedy drzewa zacznie skuwać mróz. Lecz niebo i wiatr ostatni raz chcą wprowadzić swoją nutę. Jest to taki kontrast pomiędzy uśpioną już Ziemią a niebem które wciąż rządzi się swoimi prawami. Niedługo przyjdą przymrozki i chmury zmienią się nie do poznania. Klimatolog powiedziałby że to Ziemia oddaje ostatnie ciepło i stąd te turbulencje, wiatry i chmury. Wiosną z kolei jest na odwrót- Ziemia odtaja i ma drgawki od zimna. Wtedy też wieją wiatry- zimne i ciepłe.

    Tak. Zimne i ciepłe właśnie. Jest taki wiosenny motyw. Stojąc na wzgórzu- nasłonecznionym i ogrzanym pierwszymi promieniami słońca możemy doświadczyć jak z podnóża pagórka, ze zmrożonego torfowiska pozbawionego już śniegu, zimne powietrze jest wypychane aż na szczyt wzgórza. I na odwrót. Wdychając zimne jesienne zmrożone i wilgotne zapachy nad torfowiskiem- doświadczamy jak ciepły prąd ogrzanego powietrza schodzi do nas ze wzniesienia. Wszystko to jest wzbogacone zapachami uwolnionej z ziemi stojącej w torfie wody i rozkładających się w nim roślin. Pobudzający zapach suchych traw dzikiej łąki wypełnia zmysły.

    Dopóki ziemia ma w sobie choćby resztki zimy dopóty wszystko miesza się, drży i próbuje ogrzać.
    (to trochę tak jak wtedy gdy przychodzi zmarznięty chłopak do ogrzanej w łóżku dziewczyny) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny jegomościu o cechach pióra najznamienitszych literatów- sprawiłeś, żem odleciał w jakieś absoluty wysublimowanej wrażliwości! Dziękuję!!! Jeśli pisujesz z taką lekkością a do tego zauważasz w swej duszy i sercu takie żywioły Ziemi, lasów i ukochanych Twoich świerczyn- pisz , utrwalaj na Boga.... Bo, to, co w komentarzu zamieściłeś jest nadzwyczajne. Tylko ktoś, kto zatrzyma się nad szczegółem przyrody zrozumie istotę niepowtarzalności jej dziewiczości. Ona rodzi się i zamiera a mimo to nadal pozostaje nieskalana.
      Jak z ukochaną dziewczyną, na którą można patrzeć bez końca i błogosławić każdy dzień spędzony z nią :)
      Czcigodny włóczęgo, doprowadziłeś do chwili, że uwierzyłem { choć ona jest! } w żywy przekaz naznaczonych naturą człowieka znamiem braterskości z przyrodą. Obyśmy jej nigdy nie zdradzili-Ty jesteś jednym z jej piewców.

      Dziś w nocy zrudziałe trawy, pokrył biały nalot mrozu. Smakowałem go w pracy stojąc oczarowany na wprost przestrzeni pól nad którymi wisiała zsiwiała mgła.
      Na moich wiślanych pustotach spróbuję ją dziś jakoś uwiecznić. Może się powiedzie w kadrach fotografii.
      Pozdrawiam czcigodnego eremitę :)

      Usuń
    2. Ech, kuleją te moje teksty. Z wiosny zrobiłem jesień. Ale to już taka pora roku.

      Usuń
  3. O ja cię pierdykam (że napiszę tak po chamsku), jak Waszmościowie ładnie piszą. Podziwiam i zapytuję do jakich to szkół trzeba uczęszczać, ewentualnie ile stron wcześniej zapisać, żeby w taki sposób opisać przyrodę.
    A ja głupi nie lubiłem w lekturach szkolnych opisów przyrody ... Wstyd.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.
    Kotek

    OdpowiedzUsuń