piątek, 9 września 2011

Kto jest pielgrzymem a kto tułaczem z wyboru

Jesteśmy na spacerze, robimy zakupy na bazarze i czasem,kiedy na chwilę przystajemy-widzimy tych, co żyją poza nawiasem. Ludzi bezdomnych. Często cuchną alkoholem,są brudni niekiedy namolni. Z kolei inni przemykają między nami jakby ze wstydu,że jeszcze dane jest im żyć. Wegetować.


Ocenić człowieka z " góry " jest bardzo łatwo. Nasze osądy po wielokroć są zlepkiem stereotypów i niechęci. Wolimy nie widzieć czyjegoś życiowego upadku. Gdy godność człowieka nabiera karykaturalnych kształtów i upadla się ; rośnie w nas odraza. Ten paniczny lęk to jakby podskórna obawa o to,że my także moglibyśmy tego doświadczyć.Z doświadczenia czujemy,że owa granica odżucenia z obrzydzeniem dla przegranego naprawdę jest cieniutka. I nie trzeba popaść w jakiś nałóg lub uzależnienie.


Zatem co powoduje u człowieka że dokonuje takiego a nie innego wyboru. Gorzej,kiedy nie ma on jakiegokolwiek wyboru i egzystuje z dnia na dzień. Rzec by można : bezmyślnie i bezcelowo.Bliższe mu wtedy zdemoralizowanie i występek. Cóż to jest ? Jak nazwać to coś, co przełamuje w nim tą wcześniejszą " normalność ". Zagubienie się, niemożność przystosowania do życia podobnemu większości.Czy po prostu zgoda na fakt; przegrał i jest nieudacznikiem.




Dla mnie są dwie rodzaje dróg. Pierwsza to wieczny pielgrzym. Gość,który idzie ku obranemu wcześniej celowi.Poszukuje. Pragnie odnaleźć jakiś sens dla swojej dróżki życiowej. Chce odpowiedzi na pytania na które on sam ciągle nie może sobie odpowiedzieć. Za wszelką cenę szuka sposobu na lepsze jutro. Dla swoich najbliższych i dla siebie. Szlak,którym wędruje to jego własne życie. Bierze go takim jakim jest ,trudności i przeszkody traktuje jako coś oczywistego. Walczy z nimi. Jeśli kieruje nim czysta intencja idzie przed siebie-wierząc. Może to być Bóg lub wiara w dobro. Mądrość św. Bernarda powiada : " Nic nie może wyrządzić mi szkody. prócz mnie samego; przykrość ,którą odczuwam,noszę z sobą, i nigdy nie cierpię naprawdę,jak wskutek własnego błędu" .


Tułacz z kolei to wędrowiec z wyboru.On może poszukiwać i żyć z dnia na dzień mając w nosie całe to poszukiwanie.Zależy to od człowieka, jego struktury charakteru, osobistych przeżyć i siły woli.Trudno nazwać go buntownikiem,lecz nie jest mu to obce.Często nie podziela celów i zasad ,które opanowały świat dookoła Woli swój wewnętrzny. Żyje na marginesie . We włóczędze odnajduje radość i jakiś rodzaj spełnienia.Droga dla niego to synonim domu: tam gdzie jest ,jest u siebie.Na szlaku jest wolny i niczym nie skrępowany.A co ważne świadom w pełni swoich ograniczeń i niewygód.




Pielgrzyma i tułacza wiele łączy. Zasadniczo różni ich postrzeganie świata na co dzień. Uważność pielgrzyma na drodze kończy się wraz z jego powrotem do domu, rodziny i pracy.Tułacz za towarzysza ma samotność...Zmaga się on z głodem tak samo jak pielgrzym z głodem miłości i akceptacji pośród ludzi. Ma szczęście jeśli najbliżsi kochają go miłością prawdziwą. Może wtedy być przy nich i oddawać z siebie to,co ma najlepszego. U nomady pozostaje wsiąść plecak i iść przed siebie.


Jednak obaj są marzycielami. Krajobraz,przyroda, swoboda przemieszczania się sprawia,że u obu naszych bohaterów rodzi się coś,co można nazwać zdziczeniem dusz. Instynktem podróżnego sprzed wieków-człowieka pierwotnego zbieracza i łowcy.Włóczęga żyje w każdym człowieku i sądzę,że to nic złego.


Tułacz nie potrzebuje celu,on chce wypełnić nienazwaną tęsknotę w sercu.Tylko on ją rozumie a nawet jeśli nie umie jej sformułować słowem; jako wagabunda daje świadectwo swej autentyczności.


 Z pielgrzymem jest inaczej-on intymnieje.Rozumem a także i sercem próbuje ogarnąć jakiś dziwny niepokój oraz piękno drogi,którą przemierza. Dla siebie,dla celów w które sobie zaufał. Ralph Waldo Emerson napisał kiedyś w " Szkicach " - " Życie jest postępem,a nie trwaniem w miejscu. Instynkt to zaufanie . Nasz instynkt,zastosowując " więcej " lub " mniej " do człowieka, używa tych terminów w odniesieniu do OBECNOŚCI DUSZY,a nie do jej nieobecności; człowiek dzielny jest większy od tchórza ; ktoś prawdziwy, uczynny,mądry jest " więcej " człowiekiem niż łotr i głupiec.Nie ma opłaty za dobro cnoty,bo to jest dochodem Boga samego,czyli bytu absolutnego,nie mającego sobie nic równego ".




Jestem osobą niewierzącą, ale te słowa mają w sobie coś z uniwersalnej prawdy. Wiślany nurt płynie między łachy i kępy ku odosobnieniu,które lubię.Tam odnajduję własne tułactwo i pielgrzymią roztropność.Są przeurocze i będę je w sobie chronić.


Tekst ten dedykuję wszystkim poszukującym. A szczególnie mojemu "brodaczowi" z początków lat 80-tych, kiedy jako mały brzdąc przysiadłem się do niego i zacząłem rozmowę. Potem od babci dowiedziałem się, że był bezdomnym z wyboru . Nie pił, nie kradł-prowadził żywot tzw. wędrownego dziada. Tak sobie myślę,czy nie był on ostatnim " wędrownym dziadem " w Płocku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz