Moczę dłonie w jednej ze ślepych odnóg.Poprzedniej zimy rzeka odłożyła zwydmioną górę szarawego piasku zasypując niewielki przesmyk łaczący starorzecze z jej nurtem.Teraz obrośnięte młodą wierzbiną i kikuciskami obumarłych olsz jest oazą spokoju oraz czatownią zamyślonych czapli.W załamaniach lustra wody podpatrywać mogę wędrujące jej dnem małże chroniące się przed wcibskimi ślepiami intruzów.Ale nawet ich skorupkowate domki na nic się zdają,kiedy nagle najczęściej nocą opada stan wody w Wiśle i z rana stają się bezbronne.Potem rożdziobywane przez rybitwy i szare wrony lądują w ich brzuchach.Powstają mielizny.Wilgotne miejsca po kałużach, małe oczka z ptasimi śladami.A gdzieniegdzie także bobrze pazurki z wężowatym ogonem. Patrzę i nadziwić się nie mogę. Rzeka pozostawia swój kod. Pismo runiczne,słowiański testament wielu pokoleń ludzi nadrzecznych.
Dziki krajobraz nadwiślański. |
Jestem.Jeśli istnieję po to,aby poznać prostotę,która wciąż mi umyka; rzeka próbuje mi dopomóc.Jest moją wybawicielką.Uczy.Ode mnie zależeć będzie czy cokolwiek pojmę.Jest mi trudno. Kiedyś wyrwano mnie na siłę ku światu,którego w ogóle nie rozumię.Jak w jakiejś nieludzkiej wieczności stoję w rozkroku obu tych zjawisk niczym widmo.Strasząc samego siebie.
W pięknie można się oczyścić.Zamilczeć.Zatrzymać się w jego centrum.Poddać się piastunkom losu.Jak dawniej nasi przodkowie w świętych gajach i umiłować dzikie żywioły.Czcić Matkę Naturę.Nawet za cenę okrutnych wyroków.Być w bezczasie samych tylko sił przyrody jak i pór roku.Powracając tam,gdzie nasze miejsce.
Wiślany duch dzikości. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz