czwartek, 22 listopada 2012

Wisła - rzeka Lechitów.

Wreszcie popłynąć przed siebie. Zamoczyć pagaj lub wiosło w wodzie i zbratać się z nią. Niech canoe lub kajak stanie się moim domem, krypą  we mgle. A zimno i szarości późnojesiennych dni i wieczorów staną się  wymysłem zdechlaka z miasta.  Czas, aby się odrodzić.Być człowiekiem rzeki, zaufać jej i sobie, poszukując duchów zatopionych oryli, flisaków i samotnych żeglarzy. Bo tylko oni wiedzieli co to jest życie i jak z niego korzystać.Tak jak wojownicza rodzina Jeznachów żyjąca kiedyś na jednej z wiślanych kęp. Łapali to życie trudniąc się korsarstwem- tym wiślanym na miarę swoich potrzeb.
Był w tym jakiś dziki romantyzm.Hartował się człek prosty choć biedny. Niejeden bezrolny pomieszkiwał w lepiankach opodal rzeki i trudnił się najmowaniem do różnych prac, usługiwania i pomocy podróżnym,gdy ci wysiadali z pokładów pływających podówczas statków. Lecz kiedy mieli dość zbywali jak najdalej, byleby się nie upodlić, nie zatracić w niewoli wyrobnika.

Dziś marzy mi się prawdziwa podróż. Wolny wybór u boku kompana, na którym można polegać. Gdzie podanie dłoni nie jest pustym gestem udawanego szacunku, lecz męską przyjaźnią dwojga romantyków. Czy jeszcze jest to możliwe ? Podziwiałem niedawno takiego jednego, który przepłynął pod prąd aż do grodu Kraka na kajaczku. Udało mu się ! On wiedział jak spełnić marzenie, jak zdobyć upragniony cel. I nie robił wokół tego jakiegoś szumu.Po prostu popłynął. A zatem żyją i dziś szaleni marzyciele.Jak ci dwoje, których spotkałem latem tego roku płynąc z kolegą na mały rekonesans. Płynęli do Gdańska z Oświęcimia na starym kajaku... Tak dla siebie.

Chciałoby się widzieć niezniszczoną przyrodę Wisły, sędziwe łęgowe lasy z łanami storczyków i nadrzeczne sokory oplecione wiekami pierwotności. A jednocześnie żeglarzy i rybaków, ludzi rzeki szanujących te przyrodnicze bogactwo. Mennonicką mądrość i pradawną siłę lechickich plemion. Harmonię żercy spod smoszewskiego dębu, którego już dawno nie ma. Bo ktoś go ściął. Chciałoby się.



Wierzę, że pomimo tego, że współczesny człowiek stał się przysłowiową '' hieną'', ten świat królowej polskich rzek jakoś przetrwa. Pozostanie on i dla człowieka i dla natury.Nie zmieni go jakiś idiota zza biurka.

Wówczas ona znowu się odwdzięczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz