Wieje. Liście przebarwione klonowymi serduszkami opadają ciężkim bólem. W gajach czarnych topól mroczniej niż zwykle, mokro, wilgotno i ślisko. Po korze małych wybrzuszeń i w bruzdach zabliźnionego bezczasu ślinią się stróżki kropel. Zamieniają się w wartkie strumyczki, i ściekają u podnóża potężnych pni. Drzewa piją je zachłannie. Topią zdrewniałe korzenie.
Świt przedjesieni nad Wisłą. |
Mżawki przechodzą w zacinający deszcz. Wiatr wpycha je w dal łęgów, moczy przesuszone mchy. Już niebawem napełnią się zmagazynowaną wodą. Będą pulchnymi poduszkami dla rosnących grzybów. Szum wiślanych fal oznajmia, że rzeka przybrała, zalewa niżej położone starorzecza i uwalnia swój gniew. Piaszczyste łachy wywędrowały dalej, w górę rzeki, gdzie płytko i stare wyspy przyjmują jej rumosz. Za nimi stada kaczek, i bieliki.
W pogodny dzień na przywiślu. |
Na głogach krwiste korale zawieszone na pojedynczych gałązkach wabią drobne leśne ptactwo. Na dzikiej jabłoni dzięcioły wydziobują miękki i kwaskowaty miąższ podarunków. Wiedzą, że tutaj posilą się i odpoczną. Wokoło gęste zakrzaczenia trzmielin śmieją się żółtawymi zębami baba jag. Dalej tylko wiąży i białodrzewy tworzą strefę ciszy. Tam wymęczony jeleń leży i odtaja po wyczerpujących nawoływaniach i walkach z przeciwnikami. Jakby był cieniem samego siebie. Zgnębiony zmęczeniem.
Pozorny smutek zalęgł się na przywiślu. Jest nigdzie i wszędzie. Nikomu niepotrzebny. Chroni się w przestworze szerokiej doliny. Opada w nadrzeczne lasy.
Szeptucha, piękny opis...
OdpowiedzUsuńPoezja, po prostu poezja. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie za babskie :)
OdpowiedzUsuńJednak podziwiam wiedzę i miłość do natury
Dziękuję za Wasze komentarze. Postaram się być bardziej męski :) Krótkie uwagi Greenway i Szeptuchy szczególnie przytulam do serca.
OdpowiedzUsuńJak poetycko. Piękne, poczułam się jakbym tam była. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani Martyno. Dla takich opinii, sięgam częściej do pióra.
OdpowiedzUsuńSerdeczności i dużo barw w kolorach jesiennych subtelności :)