Czy można uratować jesień, gdy daltonizm rozrósł się na palcach twoich stóp, i już nie pozwala iść? Spojrzenie w kolorze nie zawsze wystarczy. Bywa, że mgła staje się jedynym drogowskazem dzięki któremu wiesz, że można pójść bez strachu, że w ogóle pobłądzisz.
Nawet jeśli się zamotasz i zauważysz, że nie masz powrotu, to w tej świadomości nie czujesz lęku. Powroty mogą być niemożliwe. Czas, albo Ty sam zamknąłeś za sobą wszelkie furtki, które można jeszcze otworzyć. Rozwalić skoble, przeciąć kłódki, piłą przepołowić to, co nieosiągalne. Tylko w rzece jest ta swoboda, tylko w kipieli jesiennej pluchy możesz się jej oddać. Rzeka zawsze jest wierna, nawet wówczas, gdy wystąpi z brzegów, zaleje ostatnie prastare łęgi i potopi dobytek niemądrych ludzi, którzy budują swoje domy na terenach zalewowych. Rzeka pamięta, więc nie wybacza, gdy jej odbierają prawo do wolności. Wzrokiem można się zapomnieć, zapatrzeć w te piękno i w tę miłość, którą Cię obdarza. Sprawi, że już nie chcesz uciekać przed siebie. Jedyne pragnienie, jakie Cię nie opuszcza to spokój, ta prawda co przysiadła pod topolą i chce, byś ją przytulił, delikatnie dotykał, aż usłyszysz jak szepcze do Ciebie. Ten szept jest słyszalny wyłącznie przez Ciebie. Może być mokry po deszczu, lub suchy po zmrożonym pyle śniegu. Na jesieni chłód jest silniejszy,zalega niewdostrzegalnie na liściach drzew, w trawach, które zrzuciły wszelkie kłosy. Kiedy nadejdzie biały puch, mroźny oddech rzeki, może wówczas warto powrócić. Wybłagać w sobie szczęście z faktu, że jesteś. Dlatego wracam do bloga, świat odchodzi za szybko, pora uwiecznić go w tym, co odeszło, lecz także, co w nim jeszcze żyje. Może ktoś z Was mnie jeszcze rozpozna? Pragnę rzeki, która mnie nie odrzuci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz