niedziela, 28 sierpnia 2011
Gilino-historie ze strzępów wyrwane
Był dwór w Gilinie k. Bielska. Za czasów PRL mieściła się tam szkoła podstawowa (?). Wiadomo,dziedzice, obszarnicy i wyzyskiwacze mieli wówczas przerąbane.Władza ludu i tylko dla ludu była jedyną i uszczęśliwiającą naród uciemiężony po latach... Dziś po dworze dziedzica Gilina nie ma nawet śladu. Może kępy krzaków i dziury po głębokich "pańskich " piwnicach,gdzie trunek był wytrawny i zapasy jadła obfite. Na chwilę obecną ustaliłem dość niepewne informacje dotyczące kolei rodzinnych dziedzica oraz to,co działo się pod jego nieobecność.Oto one: Na początku wojny Niemcy wywieżli dziedzica Gawareckiego (?) ,pozostawiając w majątku jego małżonkę. Po jakimś czasie dziedziczka także wyjechała.Pod koniec II wojny światowej do wsi wkraczają Rosjanie . Tamże w tydzień czasu zjadają aż 60 sztuk owiec... Ponoć rosyjscy tzw. żołnierze jedzą mięso na surowo.Nie wiem z jak dużego liczebnie składał się oddział rosyjski.W samym dworze "ruscy" dewastują meble np. bagnetami wycinając ze skórzanej kanapy skórę a potem śpiąc na niej na słomie. W czasie wojny po wywózce gospodarza na jego miejsce Niemcy sprowadzają niejakiego Hantela lub Chantela(?).On sprawuje pieczę nad dworem i gospodarzy na roli. Ponoć dobrze i z szacunkiem dla mebli i dzieł sztuki. Za dziedzica każda kobieta w obrębie włośći dworu musiała odpracować jakąś część swojego czasu.Nie wiem ile.W ogrodzie "pana" nie wolno było wejść i zerwać choćby jednego jabłka...Była ponoć przewidziana jakaś kara (?) Na wyjazd dziedziców do miasta(Bielsk lub Płock)do powozu lub bryczki zaprzęgano aż 6 par koni. Czy to prawda czy złośliwość ludzka-trudno orzec.Istnieje również jakieś dziwne i dość znajome przekonanie o fakcie wywozu dziedzica z dworu czarną furmanką... Są to jedynie ocalałe i nie potwierdzone do końca informacje. Mimo wszystko postanowiłem o nich napisać ,gdyż nawet one mają swoją lokalną wartość historyczną. Choćby za cenę przeinaczeń i zafałszowania w mentalności ludzkiej ludzi wsi. Może chociaż jakiś strzępek tych historyjek mogą z czasem przyjąć ważną rolę integracyjną dla dzisiejszej społeczności Gilina.Nigdy nic nie wiadomo.Informacje zebrałem od młodego człowieka mieszkającego w tejże osadzie. Opowiedział mu je jego dziadek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Prostuję informację dotyczącą wykorzystywania dworu jako szkoły. Dzieci z Gilina ( w tym i ja ) uczęszczaliśmy do szkoły w Bielsku. Dwór po wojnie był wykorzystywany jako dom kwaterunkowy. Mieszkańcy domu, ludzie nieporadni (albo zaradni inaczej) ułatwiali sobie życie m.in. wykorzytując elementy wiźby dachowej do opalania mieszkań. Efekt wiadomy... To doprowadziło do postępującej dewastacji budynku i w efekcie został zruinowany a potem rozebrany.
OdpowiedzUsuńWładysław- dawny mieszkaniec