czwartek, 19 stycznia 2012

Barbarzyństwo nad Małą Rosicą

Ubywa nam starych drzew,starodrzewi do których moglibyśmy pielgrzymować jak do jakichś najświętszych mędrców.Oni by tylko wysłuchiwali naszych próśb i może jeszcze oddawali nam chwilę odpoczynku przed nami samymi.Do takich momentów coraz nam dalej.Zaplątujemy na własnych szyjach sznury samozagłady.Nie mogę tego pojąć.Czy trzeba aż jakiegoś straszliwego pomoru,lub tragedii milionów istnień ludzkich,by zrozumieć na jak cieniutkim pnączu zwisamy?
 Wycinane stare drzewa nad Małą Rosicą...( ktoś powie,to tylko jedno drzewo,trzeba ogrzać dom,mieszkanie,napalić w kominku,sprzedać drewno z zyskiem,bo kryzys.Może i racja- ale ilu nas tak robi?)
Zaczynam rozumieć szacunek dawnych Słowian do świętych gajów.Tam istniała moc,niezakłócony spokój prostej bojaźni ludu puszczańskiego.Oddawano im cześć,podarki i daniny z prośbami o lepsze jutro przed złem.Jakiekolwiek ono jest,było i wciąć nas otaczać będzie.Nie umiem tego wyjaśnić,ale jest w tym czymś nienazwanym i do dziś nie określonym racjonalnie naukowo-skąd taka tęsknota człowieka do takich miejsc? Może wciąż szukamy tej zatraconej dobrej pierwotności...
Róbmy tak dalej a będziemy mieli nasze " niebo na ziemi "
Szukam mojego żercy,ofiarnika znad starorzeczy wiślanych. A tymczasem męczę się w czymś na kształt dobrostanu cywilizacji...,która dusi we mnie to,co dzikie,wolne i z natury piękne..Bez zła w intencji na co dzień.Tylko w przeżywaniu spartańskiej wolności !
A może udawajmy dalej ,że nic nas to nie dotyczy.Nasze wnuki niech się martwią.Plaga szarańczy zamiecie wszystkie brudy pod " dywan naszej kłamliwości " i będzie wielkie THE END .
Przynajmniej kosmos odpocznie.

1 komentarz: