czwartek, 25 października 2012

Kościół w Miszewku Strzałkowskim, rzeczne progi i krzewy trzmieliny.

W jesiennym odzieniu cichości...

W powiecie płockim są niepozorne miejscowości, o których nikt nie chce wspominać. Chyba, że stała się w niej jakaś rodzinna tragedia albo ktoś znany raczył ją odwiedzić. Dzielą one losy ludzi zwyczajnych, żyjących swoim rytmem, problemami i lokalnymi plotkami. Często w takich wsiach budynkiem który wznosi się ponad całą osadę jest kościół albo ruiny zamku lub grodziska.. W przypadku Miszewka Strzałkowskiego zdecydowaną budowlą widoczną z daleka jest świątynia. Poza nią rozpościerają się tutaj pola uprawne, niewielkie stawy i rzeczna dolinka. Może dla przybysza to niewiele.Mimo to dla tutejszych ludzi to cały mikrokosmos ziemski.

Kościół w Miszewku Strzałkowskim pod wezwaniem  Wniebowzięcia NMP.

Pogoda nie najgorsza. Nie popaduje, nie wieje, a więc można pojeździć rowerem. Zaznajomić się z tym, co mało znane bo ponoć nieciekawe.Szare, biedne i nudne. Daję temu kłam. Wcale tak nie musi być ! Wystarczy odrobina chęci i coś można odkryć.

Kościół w Miszewku Strzałkowskim jest taką interesującą kartą białej plamy.Budowany w latach 1909-1912 pod czujnym okiem ks. Ignacego Bruzdy a ukończony w 1921 roku za ks. Wincentego Chabowskiego wzbija się wysoko ku niebiosom. Czerwono -ceglasta bryła według projektu architekta Józefa Dziekońskiego [ z 1905 r.] maluje błękity i szarości sklepienia chmur. Na przekór niedowiarkom, że nazbyt szczupleje kiedy tak stoi zamurowany tynkiem dłońmi murarzy.Jego neogotycki jednonawowy, murowany zarys dźwiga podmurówka z granitu. Orientowany z krótkim prezbiterium wysłuchuje modlitw i kazań kapłanów. Czy są one szczere i wysławiane od serca- nie wiem. Wiem natomiast, że znajduje się w nim obraz Wniebowzięcia NMP w głównym ołtarzu świątyni, który słynie z kultu swoich wiernych. Niestety nie udało mi się go sfotografować.

Staw miszewski obok kościółka.

Ciekawostką jest fakt, mówiący o zamknięciu kościoła od 1941 roku.Wówczas niemiecki okupant aresztował ks. Antoniego Broszkiewicza i wywiózł na śmierć.Budynek przetrwał jak i jego zabytki. Są to : puszka do komunikatów z 1595 roku z poprzedniej drewnianej świątyni spalonej w 1900 roku. Monstrancja z 1690 roku oraz dzwon z 1651 roku. Więcej nie napiszę, aby nie kusić oprychów zajmujących się złodziejstwem...

Kościół jest pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, ale parafii patronuje św. Mikołaj. Patrząc na niego miałem miłe wrażenie spokojności. Nie razi przesadnym ogromem. A otoczenie z pobliskim stawem pozwala nawet zaryzykować stwierdzenie, że oddaje on przestrzeni, to, co dawniej odebrał. Chciałbym , aby tak zostało.

Długo oczywiście nie podołałem przy nim pokontemplować. Ciągnęło mnie w bardziej harmonijny świat. Do przyrody. Nieopodal zjechałem w dół wijącej się rzeczki. Tam zaś poperegrynowałem przed siebie, pozostawiając rower. Musiałem posiedzieć nad strumykiem. Sikorki i wrzaskliwe sójki mogły napawać się widokiem intruza, który siadł na pieńku drzewa. I patrzył. Strumień mile szemrał. Na rzecznych progach zdawałem się zapatrzeć tak dalece, że miało się wrażenie uśpienia jesiennego w gawrze. Wiem, śmieszne skojarzenie. Lecz spójrzcie na fotografię...

Rzeczne mini progi .
Mazowiecki strumyczek.

Nade mną szminkowały się krzewy trzmieliny i wodziły na pokuszenie.Bobrze szlaki wędrowne także wiły się ku wodzie i znikały. Zapewne nocami,kiedy spokój nie mąci dwunożna istota szykują się na zimę z prowiantem. Wgryzając zębiska w '' twarde'' tworzywa topól i wierzb.Lecz nie pogardziwszy wiązem i kloniskiem również konsumują.

Bobrze ślady w dolince rzecznej po prawej stronie od  mostku  na Miszewko-Stefany...


I jak tu nie zapomnieć się w istnieniu. W utopii czegoś, za czym tęskni rodzaj ludzki w pobliskim kościele. A co tak trudno wprowadzić w codzienne życie.

W Miszewku Strzałkowskim doznałem tej iluzoryczności. A szczególnie nad mini progami strumienia, jakby kaskad z japońskich ogrodów. Szkoda tylko, że tak wiele nad nim sztucznych hydrotechnicznych maskarad.

Owoce trzmieliny.

     - Tekst ten dedykuję mojej czytelniczce, pani Bognie, która tak ujmująco'' poprosiła ''mnie abym coś napisał o jej rodzinnych stronach. (:
       Jak przyobiecałem, takowoż czynię.


Dla zainteresowanych polecam stronkę : http://www.miszewko.pl/



4 komentarze:

  1. Witam, dziękuję bardzo Panie Sławku.Uczynił Pan mi wielką radość, postem poświęconym moim rodzinnym stronom.Nie bardzo miał Pan co fotografować, ale jestem bardzo wdzięczna,że zrobił Pan zdjęcie mazowieckiemu strumyczkowi, czyli Słupiance. Przez tą strugę, latem bez problemu można było przejść po jednym dużym kamieniu, ale już na wiosnę, czy zimą to nie bardzo, bo poziom wody nie pozwalał. Wakacje spędzało się na łąkach i kąpielach w tym niegroźnym strumyku.I krzak trzmieliny Pan obfocił, super. Owoce tego krzewu nazywaliśmy zębami babajagi.(!?)Ale nie pojechał Pan do Miszewka Stefany, z górki przez most, gdzie po lewej stronie stoi kapliczka. Jako nastolatka wraz z koleżanką z sąsiedztwa pieliłyśmy grządki wokół tej figurki.Dworek drewniany już się dawno rozpadł, mieściło się w nim przedszkole, do którego chodziłam.A mój kuzyn na strychu tego domu dziedzica znalazł srebrne, niemieckie monety,jedna mi się tylko ostała.JESZCZE RAZ, BARDZO PANU DZIĘKUJĘ.(Przepraszam,że ośmielam się pytać, czy Pana mama to Pani Grabowska, coś wspólnego miała z pracą w kuratorium, lub przedszkolami?Pamiętam, jako wysoką,ładną brunetkę.:) ]Pozdrawiam Bogna

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S.Muszę jeszcze wyrazić zachwyt nad romantycznym opisem, tej mojej wioski. "W jesiennym odzieniu cichości", czy"Nade mną szminkowały się krzewy trzmieliny i wodziły na pokuszenie".Troszkę Pan ubarwił, czy sójki tam zalatują, a bóbr, to chyba dwunożny z piłą i siekierą.(Hihi) Bogna

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam pani Bogno.

    Przepraszam za tę kapliczkę (:

    Czasem się zagapię, zamyślę no i tego skutki. Swoją drogą będę wdzięczny za historię tej kapliczki, w jakiej intencji ją postawiono, kto postawił. Jeśli to możliwe ratuję takie opowieści, bo pózniej ludzie odchodzą, a wraz z nimi i one.

    Miła pani, moją mamą niestety nie jest pani Grabowska... Choć myslę, że z dzieciństwa także kojarzę tę osobę. Niezwykle uśmiechniętą. Moja babcia pracowała w urzędzie [ sić ! ] Pewnie stąd skojarzenie.

    Jeśli życzy sobie Pani ze mną jakiś konkretny kontakt- podaję mój e-mail: slawkogajewsk@interia.pl

    Zawsze odpiszę.

    Serdeczności życzę .

    Ps. A sójki są nad strumyczkiem! (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pomyliłem e-mail- ten poniżej jest dobry.

      slawkogajewski@interia.pl

      Usuń