poniedziałek, 26 listopada 2012

W pustelni

Brakuje mi habitu, szorstkiego koca do przykrycia się na twardym łożu wyzwolenia . Snów absolutnie rzeczywistych z iglicami piramid z najczystszego kryształu lodu. Taki niedawno miałem-szedłem w zimowej szacie jakiejś krainy przez labirynt takich jakby kopców zbudowanych przez armię termitów. Ta kraina była gdzieś daleko, może w Arktyce, lecz nie było mi zimno. Czułem spokój i słodycz życia nieskażonego niczym ludzkim. Była tam jedynie pierwotna harmonia przyrody, krajobrazu i spełnienia. I błoga cisza.

Z dnia na dzień coraz bardziej się poznaję. Ten świadomy akt wyboru jaki sobie zafundowałem, biorąc urlop z pracy sprawia, że boli mnie ów zamysł. Nie chodzi tu rzecz jasna o katowanie się i biczowanie w imię  jakiejś poronionej idei i izmów. W tym jest coś osobistego, pragnienie wydostania się z supłów w jakie onegdaj się zaplątałem. Spojrzenie prawdzie w oczy- kim jestem i ku czemu podążać ?

To naprawdę jest wojna z samym sobą... Ona rani i zadaje coraz większe cierpienie. Lecz jest nieodzowna, ponieważ dzięki niej może coś w końcu pojmę. Niewielu potrafi się na to zdobyć. Jestem tego przykładem. Pół życia za mną a ja dopiero zakasałem rękawy do roboty. Smutne.

Wczoraj wyrzuciłem na śmietnik telewizor. Nareszcie ! Stał w kącie mojej pustelni i obrastał kurzem.Ktoś się ucieszył, po kilku godzinach nie było po nim śladu. Powiecie- ale bogacz, telewizory zostawia tak dla kaprysu. Nic z tych rzeczy. Chciałem i już. W aparacie fotograficznym padł mi ostatni akumulatorek. Zatem przez jakiś czas nie będę robić zdjęć. Muszę sobie odpuścić. Wiadomo dlaczego... Żyjemy w kraju dostatnim dla wybranych.

Lada moment padnie mi stary laptop-system nawala. Może i dobrze. Skończą się moje filozoficzne dywagacje na blogu. Oddam przenośny internet serdecznemu kumplowi- tyle już czeka i nawet słówka nie piśnie. Porządny gościu jesteś (:  Dzięki za wyrozumiałość stary. W mojej pustelni czekam na naprawę kabli internetowych-zwarcia nieroby nie potrafią od miesiąca usunąć. I tak prywatnie im nie zapłacę-w życiu ! Mają obowiązek gwarancyjny. Pewnie gdybym był kasiasty i mocno na topie dawno by usłużnie zrobili. Ja poganin ! Muszą zasłużyć nieroby. Poczekam aż stanę się mędrcem.

Nie wiem, czy ten wpis uda mi się przesłać na bloga. Laptop rzęzi i sapie. Coś się zawiesza, coś stale szwankuje. Zobaczymy. Jak nie; trudno jakoś odcierpię.

Jestem w pustelni.Głęboka noc a ja wojuję. Może faktycznie mi odbija ? Mam swój słowiański kostur z totemem wyrytym na jego szczycie. Jest nim woliński bóg trójtwarzowy. Patrzy na mnie i szydzi z moich męk. W porządku, skoro musi niech się nabija.




Marzę o spływie canoe-długim wyczerpującym i zimnym w deszczu. Aby poczuć, że żyję. Poczuć męską więź rodzimowierców płynących dla samego płynięcia. Z kumplem , który też ma dosyć świata i ludzi którzy pogłupieli. Błahostki, zakupy, centra handlowe, ryje polityków na ekranach ich drogocennych plazm. Rany ! Gdzie tutaj upragniona prostota.... Gdzie normalne dziewoje z którymi można pogwarzyć, nie lękając się, że zaraz w czasie tej rozmowy wyjdzie jakaś różowa laleczka.  Spłycone teksty o ciuszkach i szpileczkach. [...] Zgroza.

Już się staję, jeszcze troszkę i wyjdę na prostą. Teraz wiem, że czeka mnie przeobrażenie, pewnie bolesne. Nowa praca albo coś o czym dawno myślę, lecz nie chcę zapeszyć. W końcu na swoim.

Ja pustelnik z kąciny żerców, którzy nigdy mnie nie zawiedli. Z grodu mazurów, których coraz mniej na tym świecie.

Ps. Jeśli zamilknę- znaczy to, że straciłem łączność internetową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz