czwartek, 7 marca 2013

Żyjąc na krawędzi snu - Wacław Wolski

Kim był Wacław Wolski?  Socjalistą, nieudacznikiem a może grafomanem? Człowiekiem, który pomimo swoich prób na niwie literackiej stał się zgorzkniałym i niespełnionym poetą? Sądzę, że postać Wolskiego choć tragiczna i dzisiaj zupełnie zapomniana zasługuje na nasze wspomnienie. Bo dla mnie był kimś, kto próbował przeżyć godnie, chociaż bieda i trudne warunki egzystencjalne wcale mu nie pomagały.

Wacław Wolski [ 1867? -  6. 04. 1928 ].


 Z urodzenia płocczanin, z wyboru warszawiak. Gdy przychodzi na świat w 1867 roku, w Polsce panuje smutny stan apatii po klęsce Powstania Styczniowego. Terror, zsyłki, konfiskaty majątków nie były wtenczas niczym szczególnym. Nic nie wiemy o jego rodzinie. Kończy tutejsze gimnazjum. Potem studiuje prawo na Uniwersytecie Warszawskim . Przez krótki okres pracuje jako aplikant sądowy w Płocku. Już wtedy bliskie są mu ideały lewicowe- w 1892 roku za wydrukowanie broszur socjalistycznych zostaje uwięziony w warszawskiej Cytadeli.

Podczas I wojny światowej krótko pomieszkuje w Kijowie. Z pewnością już sporo pisze. W Warszawie staje się znanym publicystą i poetą. Współpracuje z wieloma czasopismami m. in. z '' Wędrowcem'', '' Wiadomościami Literackimi'', ''Tygodnikiem Miód'', czy '' Korrespondentem Płockim''...  W 1919 roku, zostaje jednym z najważniejszych osób w piśmie ''  Robotnik'', zamieszczając w nim swoje szkice i artykuły.

Wiślana noc...
 Jego twórczość poetycka to liryka nastrojowo-symboliczna z elementami mistycyzmu bliskiej  Tadeuszowi  Micińskiemu. Oprócz tego pisze impresyjne sonaty oraz poematy. Na sercu leżą mu sprawy społeczne osadzone w ówczesnych realiach Warszawy. Porusza je w swoich pismach. Nie stroni od wierszowanej felietonistyki- stąd znane są jego '' Chlaśnięcia'', skierowane do zwykłych ludzi miasta.

W swoim dorobku pisarskim pozostawił spory bagaż prac prozatorskich i poetyckich. Wśród nich są takie utwory jak: '' Burza. Poemat [Warszawa 1891], ''Burza. Śpiewy [Kraków 1893], '' Powieść tajemna. Poezje'' [Warszawa 1901], czy '' Ballady tatrzańskie ''[Kraków 1908]. Naturalnie wymieniam zaledwie niektóre z nich. Do końca życia poezja Wolskiego była raczej niedoceniana. Zarzucano jej płytkość, ckliwość  i przekoloryzowanie tematów, o których pisał. A szkoda. Z pewnością ciążyły naszemu bohaterowi równie mocno jak ciężki żywot człowieka borykającego się z niedostatkiem i biedą. Żył w odosobnieniu. Pod koniec życia chory nerwowo przebywa z zakładzie leczniczym. Umiera 6 kwietnia 1928 roku w Warszawie.

Poniżej przedstawiam jeden z jego wierszy poświęcony Płockowi. Wpadł mi w ręce dzięki koledze. Bije z niego tęsknota za miastem rodzinnym. Za widokami, uliczkami grodu, który wciąż był mu bliski:

                                                   Do Płocka

                             Miasto nagniotków, pejsaty grodzie !
                             Na obstalunek wielbię twe imię...
                             Kąpię więc ducha w łez letnich wodzie
                             I ciągnę muzy mej pełne wymię.
                                                     -----
                             Nie wierzgaj, stara! Przeszłości wióry
                             Piać będę tutaj i gród pamiątek,
                             Nawlokę myśli na wspomnień sznury
                             I wrzucę wszystkie w uczucia wrzątek.
                                                     -----
                             Śpij, wielki Płocku, dziejowa maro,
                             Spocznij na miękkim wieków piernacie,
                             Chowaj tradycję ojców prastarą
                             I drzym, pogrążon we wspomnień szacie!
                                                     -----
                             Wy, płockich wieżyc wyniosłe szczyty,
                             Minionej sławy bezpłatni stróże,
                             Ileż to razy patrzę w błękity,
                             Aby was ujrzeć śpiące...tam, w górze?
                                                     -----
                             Wisło, w tumany gęste spowita,
                             Śpij... ani mrumru! dobranoc matko!
                             O regulacji twego koryta
                             Marzę, wzrok lepiąc w toń twoją gładką.
                                                    -----
                             Ileż to razy, gdy stare mury
                             Noc czarna kirem swoim ogarnie,
                             Błądzę wśród ulic pustych ponury,
                             Zbijając sobie nos o latarnie?
                                                    -----
                             Czasem, gdy księżyc wypłynie blady
                             Ponad katedry prastare wieże.
                             Za tumem krążą duchów gromady:
                             To płocki high -life jest na spacerze.
                                                    -----
                             Gwiazdy na niebios błyszczą lazurze,
                             Jak powtykane w placek rodzynki,
                             Kurz się tumanem wznosi ku górze...
                             Tłoczą się mamy, ciocie, kuzynki.
                                                    -----
                             Ileż czarownych spojrzeń, uścisków,
                             Dwuznacznych słówek, obietnic ile,
                             Chrząkań, kichania, bólu odcisków
                             Zniknęło w placu tumskiego pyle?
                                                    -----
                             Miasto szanowne, poświęcam tobie
                             Ostatnie muzy mojej podrygi,
                             Choć pogrążyłoś w tęsknej żałobie
                             Serce poety przez twe intrygi...
                                                    -----
                             Ty jesteś grobem mej ziemskiej chwały,
                             A grabarzami twoi krytycy...
                             Płocku, umieram smętny, zbolały,
                             Lecz ci przebaczam ze łzą w źrenicy.

                                              - Wacław Wolski, '' Kroniki Płocka'', 1885 r.

Wisła pod Płockiem...
Część materiałów zasięgnąłem z książki pt. : '' Ludzie i książki'', autorstwa Jana Nycka wraz z fotografią Wacława Wolskiego.




4 komentarze:

  1. O jak miło, Sławcio się wyrabia politycznie, w końcu docenił "lewaka" :)
    Zapewne większość "żołnierzy wyklętych", by go rozstrzelała bez mrugnięcia okiem jako "komunistyczną świnię" a redakcję "Robotnika" spaliła, ale co tam grunt, że tak "pięknie" umierali za Polskę, zatem wszystko można im wybaczyć.
    Ale kiedy wreszcie nauczymy się dla niej żyć???

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgryźliwcze :)
    Nawet nie chcę mi się tego komentować. Mam w nosie czyjeś poglądy polityczne- jeśli nie szkodzą krajowi, w którym je propagują - niech se robią proletariaty itp utopie. I tak ta sprawiedliwość społeczna jest gówno warta.Dla mnie '' Wyklęci'' są w porządku i tyle.
    A wspominając kogoś -nawet tzw. lewaka chodzi mi o to jakim był człowiekiem, co stworzył, napisał. To jest wartością danej osoby. Dlatego Wolski też jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy w porządku jest, że "wyklęci" itp. bez dania racji zabijali takich ludzi? Za co, że chcieli po wojnie dać chłopom ziemię? Gdyby przedwojenny rząd to zrobił nie byłoby problemu, ale nie zrobił!!!
      Polecam lekturę "Pamiątki z Celulozy", akcja dzieje się na Wisłą, a autor w trakcie pracy nad powieścią spisywał wspomnienia, relacje ludzi, robotników, na których oparł powieść. Dla miłośnika Wisły i regionalisty - gratka!

      Usuń
  3. Kazimierz Wolski, Powieść tajemna; poezje. Serya druga. Kraków 1908.
    http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=51538

    OdpowiedzUsuń