czwartek, 18 kwietnia 2013

Moczary do których wracamy

Słyszeć klangor żurawi, iść przez moczary i patrzeć z zachwytem na bekasa, który kołuje nad niedostępną krainą szeptuch.Z pokorą mijać prastare głazy narzutowe pod lasami.  Być częścią ich tajemnicy. Na leśnych drogach graniczącymi z rozlewiskami  wypatrywać śladów saren odciśniętych w runie wyczekiwania. A gdy słoneczna tarcza zawiśnie na nieboskłonie usiąść i chłonąć jego promienie. Jakże niewiele a już wiemy, że jesteśmy szczęśliwi...



Kiedy nasze ucho uchwyci dźwięki godowych kumkań żaby moczarowej- to znak, że wiosna zawitała na bagna. W kałużach trwa nieustanny wyścig z czasem, błękitne gady parzą się ze sobą i zapominają o bożym świecie. Podchodzisz i nie możesz uwierzyć ile jest prostoty w tym, co cię otacza. Piękno i okrucieństwo są na każdym kroku. Mijasz je za zakrętem olszyny podtopionej z rozpuszczonego śniegu. Lecz, gdy dostrzegasz poczciwego boćka w locie- nadzieja powraca.


Bezludna ścieżka wije się przez rachityczny bór sosnowy. Nad twoją głową pierwszy tej wiosny paź żeglarz... Co on tu robi? Zapach czarnej ziemi w twoich dłoniach  Pachnie kobietą, którą mógłbyś kochać, bo po prostu jest. Na zmurszałym pniu brzozy jakiś drapieżca skończył ucztę. Szaro-rudawe skrzydełka ofiary są jej pozostałością. Sikorka, może rudzik? Tylko mały dziobek ptaszka zdradza,że jego żywot już się skończył. Las żyje od werbli dzięciolich stukań w korę. Słuchasz ich z lubością.


Myszołowy patrolują w chmurach. Gdzieś zakracze kruk. Na bagnach słychać chlupot łosia przedzierającego się w najdalsze uroczyska bagien.. Serce ci wali z podniecenia. W czystej wodzie twoje odbicie wita się z cieniem płynącego szczupaka. Zdejmujesz buty choć na chwilę mocząc utrudzone stopy  w lodowatej ekstazie ulgi. Słoneczko przygrzewa. Wiosenny pot na szyi. Znowu przysiadasz pod łęgami.



Wieczorem pragniesz mgieł, ślubnego welonu na kikutach uschniętych drzew. Lecz w zamian widzisz dęby na piaszczystych pagórkach Wchodzisz w święty gaj czarnych królów. Dotykasz ich kory niczym  zbłąkany pielgrzym relikwii pogańskich bożków.Na pamiątkę. Przed tobą zachód słońca. Stoisz oczarowany jakby ktoś dotknął cię kosturem mądrości. Wieczór jest ciepły. Żurawie jeszcze krzyczą.



Z dedykacją dla wczorajszych współtowarzyszy wyprawy na pewne bagna. To przywilej uznać je za swoje... Dziękuję.


1 komentarz:

  1. I to jest właśnie życie, dotyk przenikający nas swą odwieczną tajemniczą głębią. Nasze prawdziwe szczęście. :) Piękne poetyckie ujęcie. :)
    Greenway

    OdpowiedzUsuń