sobota, 4 maja 2013

Nadwiślański maj

Spacer po nadwiślańskich błoniach na początku maja, to po prostu przyjemność. Zdziczałe śliwy, jabłonki i krzewy  tarniny kwitną różami i odcieniami wszystkich bieli. Choć później są takie niepozorne i niejeden urzędas ma ochotę je powycinać... W delikatnej zieleni można ujrzeć młodość wiosny-  w listkach brzóz całe piękno kobiecej dyskretności o której marzy każdy szanujący się mężczyzna. Przywiślaną skarpę oblepiają płatki kwiatów, które pod naporem porywistych podmuchów wiatru opadają w rzeczne lustro. I płyną upodabniając je do fantazyjnej żywej mozaiki z arabskiego ogrodu.

Wisła tuż pod płockim grodem...
Płynąc przed siebie...
Na wiślanych brzegach słychać już miłosne śpiewy trzcinniczków i łozówek ukrywających się w oczeretach trzcin i zarośli wierzbowych. Co prawda zbrązowiałe łodygi wynurzające się z odmętów starorzeczy nie mają jeszcze zielonej barwy, ale jest w nich jakiś urok, kiedy rzeka przybiera w słoneczny dzień  lazurowy powab. Poza tym pstrokatość i intensywna paleta odcieni i plam nad rzeką sprawiają,że jest ona za każdym razem inna i niepodobna z poprzedniego naszego pobytu nad nią. Cieszy mnie widok kołującącego błotniaka blisko gniazda. Pierwsze fiołki pod troskliwą opieką olszyn tuż pod skarpą.

Kwitnąco nad Wisłą...
Płocka skarpa w ukwieconej szacie maja...
Czuję, że Wisła pachnie mułem i błotem.Wszelką wonią traw i roślin zielnych. Ruch na płyciznach zdradza tarło ryb. Pobłyskujące łuski płoci w świetle poranka zwyczajnie zachwycają. Jakby się dobrze przyjrzeć i wejść wyżej na brzeg, poobserwować można  całe ławice stad w miłosnym amoku. W gonitwach, w ucieczkach i w ukryciach pośród korzeni i żwiru. Po takim naocznym spektaklu, wierzę buddyjskim mnichom, którzy opowiadają o medytacyjnej więzi z przyrodą podczas takich chwil. Naprawdę można uwierzyć w to,że czas jest wymysłem ludzkiego umysłu...

Zalew Sobótka .
I jego dzikie brzegi- oby jak najdłużej...
Chciałoby się, aby taki stan rzeczy trwał jak najdłużej. Jednakże chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę,że majowe święto natury jest stanem płynnym. Od nas zależy czy pozostanie w nas odrobinę dłużej. Patrzmy, pochłaniajmy je całą duszą dopóki kipi wkoło. Zachwycajmy się jego zapachami i smakiem. Szanując przy tym całe dzieło życia i stworzenia. Może jeszcze wyzwolimy w sobie tę wrażliwość?

2 komentarze:

  1. Powiem krótko: urzekający spacer. Wydobywasz piękno Natury i nasz tajemny duchowy z nią związek, bez którego nie zazna się prawdziwego życia. :)
    Greenway

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiem krótko :) już nawet nie wiem jak podziękować... Szkoda, że dzieli nas taka odległość, bo coś czuję, że takich spacerów byłoby więcej.
    Serdeczności Greenway!!!

    OdpowiedzUsuń