poniedziałek, 21 października 2013

Leśnymi szlakami w okolicach Lucienia

Kilka dni temu wraz z dwojgiem przyjaciól wybraliśmy się na leśne wędrowanie. Najpierw było tradycyjne grzybobranie zresztą całkiem udane. Grubaśne podgrzybki, śliskawe maślaczki i solidnej wielkości kanie wprawiały nas w wyśmienite humory. Poranna mgła ustępowała niespiesznie. Dzięki czemu mogliśmy podziwiać leśne zakątki z innej jakże pociągającej perspektywy. Brakowało tylko ryku jelenia noszącego się echem po lesie.
Okolice rezerwatu przyrody ''Komory''.
Z upływem dojrzewającego dnia zza chmur nieśmiało wyszło słoneczko, dodając swojskości srebrzącej się rosie na iglastym runie oraz pajęczym sieciom zawieszonym między drzewami. Jaśniało nam w oczach. Typowo jesienne smuteczki odchodziły w niepamięć. Pełne łubianki kapeluszników zaczęły ciążyć. Jednak nogi same niosły nas przed siebie w sosnowe zagajniki i w borowe ustronia, ażeby nacieszyć stęsknione dusze ku przyrodzie. Czasem za cenę przegapienia jakiegoś prawdziwka.

Człowiek jest częścią natury, lecz jedynie z rozmysłem głębokiego szacunku dla niej może uznawać się za jej immenentną całość. Ci dla których jest ona tylko tłem dla swojego lansu przed innymi staje się jej najgorszą karykaturą. Niestety znamy takich... Trzeba umieć się zatrzymać i powiedzieć dość. Oddać przyrodzie jej należne miejsce i czas. Pokłonić się i zapomnieć o zachłanności. Braniu bez ograniczeń. Podziękować w duchu. Tak też i my uczyniliśmy.

W rezerwacie.
Śródleśne bagna i podmokłości okolic Lucienia.
Wróciliśmy do domu. Tam oczywiście załapałem się na wspaniały obiad przygotowany dzień wcześniej przez mych przyjaciół. Zupa szczawiowa z jajeczkiem, do tego kotleciki z ziemniaczkami i sałatką. Brak mi słów ażeby opisać stan mojego szczęścia i apetytu! Do dziś jest mi on bliski smakowo i wizualnie. Ech!, żyć nie umierać warto by wykrzyczeć.

W tle towarzyszyły nam muzyka i głosy zespołu Rokiczanki. Ludowość dawnych pieśni doskonale komponowały się z zacisznością domostwa moich gospodarzy. Za oknem barwił się kolorami horyzont pól i lasów. W naszych różnorodnych rozmowach przewijał się zawsze temat lasu, drogi i sposobu na odszukanie spełnionego życia. Jakże aktualny temat, zważywszy jak bezlitosny system  biurokracji i politykierstwa zamienia nas w niewolników.
Dąb szypułkowy ''Jan'' -300-letni dogorywający tutejszy matuzalem.
Dęby pod Lucieniem...
Po południu poszliśmy odwiedzić grądowe ostoje leśne, gdzie mogłem w spokoju sfotografować tamtejsze starodrzewy. Bardzo urokliwe w tej części Mazowsza Gostynińskiego. Pobliski rezerwat przyrody ''Komory'' jest ostatnim reliktem tamtejszej puszczy. Kręta i w miarę dzika Osetnica wsłuchuje się w jej tętno. Płynie nieopodal wierna starym drzewom. Wykroty, korzenie, złamane na wpół pomnikowe dębiska skupiają na sobie uwagę. Pobliskie moczary i tafla lucieńskiego jeziora dopełniają naturalności tego miejsca. Jakże ono musiało być kiedyś niedostępne a zarazem bujne dla życia ptaków i zwierząt kopytnych!!!

Rzeka Osetnica tuż pod Lucieniem.
Jesienna melancholia.
A tak na drogach giną nasze płazy i gady... Na długości 10 m. naliczyliśmy z kolegą 9 osobników... Wszystko przez naszą głupotę, która przejawia się wkraczaniem nowych dróg asfaltowych w obszary leśne!
Aby uniknąć nocnej jazdy rowerem opuściłem przyjaciół około godziny 16-stej przecinając obszary leśne. Skrótami dotarłem pod swoje drzwi kilka minut przed zagraniem płockiego hejnału z wieży ratuszowej. Wiedziałem, że ten dzień wypełnił się w całości w dobrych fluidach. Leśny zapach opadłych liści czułem jeszcze przed snem.

6 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia. Dzięki za spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślałem że tylko u mnie jest kolorowo. Najpiękniejsze w jesieni jest to że przez pewien czas zieleń obcuje z żółcią. A poza tym jednak co rzeka to rzeka- nic tak bardzo nie urzeka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1.Wodzu!, to ja dziękuję za królewskie ugoszczenie. Wielkie dzięki.

    2 .Hm, nie tylko tereny mazurskie pociąga artystyczny pędzel natury :) Ta zieleń z żółcią miesza się także z brązami różnych odcienii. Wówczas dochodzi do aktu scalenia z czerwienią. Patrząc przez dziurki liści wiążów lub dębów zebranych z runa leśnego ma się wrażenie, że się jest w innym wymiarze samospełnienia. Naprawdę! Zatem pozdrawiam z mojego Mazowsza i dziękuję Ci za wyrozumiałość. Przyjadę, obiecałem przecież...

    OdpowiedzUsuń
  4. Te zdjęcia same w sobie są poezją. :)
    Greenway

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie piszesz... aż czuje się zapach lasu :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń