niedziela, 20 października 2013

Nadwiślańska tęcza i samotność

Wczorajsza tęcza była dla mnie dużym zaskoczeniem. Najpierw były ciężkie granatowate chmury ciągnące nad taflą rzeki. Porywisty wiatr i przejmujące odosobnienie znane tym, co często dopada  gdy doświadcza się obecności nieznanych żywiołów natury. Białe grzywy fal złowieszczo pociągały wzrok , aby wskoczyć w głębiny odmętów i zakończyć życie.

Wiślany zakamar we mgle.
 Nad głową sporadycznie przelatywały rybitwy, stadka kormoranów i skrzekliwe siwe wrony. Zapalczywe złodziejki jaj...W wiślanym nurcie skłębione krzyżówki i czernice pływały między zatopionymi konarami drzew. Przypominają z oddali czarne punkciki  bezradnie pogodzone ze swoim losem. Lecz to tylko złudzenie. Dają sobie jakoś radę, pomimo,że zakołuje w górze bielik i nastraszy pikowaniem.

Powab mgielnego poranka.
Piaszczyste łachy jaśnieją podczas deszczu. Wędrują tworząc połacie wolności dla czapli, bobrzych śladów i ciekawskiego lisa. Oddziela ich woda od reszty świata, który wciąż próbuje zrobić im krzywdę. Tutaj są u siebie. Znają zasady, miejsce w szeregu, kryjówki i swój czas. I co istotne nigdy nie są osamotnione.

Piaszczyste łachy  wiślane. Jeśli coś takiego zniszczymy- to będziemy głupcami...
Gęste krople deszczu zraszają mój obiektyw w aparacie. Zamazują obraz. Chowam go jak największy skarb. Tulę pd szalikiem. Za jakiś moment wyłania się tarcza słonecznej Matki i świat nabiera bajkowej scenerii. Trawy rudzieją i jednocześnie siwieją kosmykami włosów starych kobiet. Brzegi odsłaniają swoje zakamarki. Tu i ówdzie leśne skrawki łęgów stają się ścianą tajemniczych niezdobyrych fortec. I nagle znikają. To mgła wstaje i przemieszcza się w jakąś dal  Na drugim brzegu rzeki leje porządny deszcz.. I to wszystko w blasku słońca!
Tęcza podczas niewielkiego deszczyku.
Widok był nieziemski-tęcza złączyła oba brzegi rzeki. Nie sposób tego ująć na fotografii.
Cały czas popadywało.
O świcie ...
Idę przed siebie. Mijam wierzbowe gęstwa i suche moczary starorzeczy. Z rzadka spłoszę białą czaplę. Pod sobą czuję maź szlamu. Jest spękany i wysuszony. Taki teren urozmaicają doły po gryzoniach i ślady po sarnach. Jeszcze tutaj myśliwi je nie wybili...Przysiadam pod starą sokorą na wprost podłużnego rozlewiska i upajam się pięknem, które mnie otacza. Ciągle towarzyszy mi myśl, że kiedyś w takim miejscu postradam zmysły ze szczęścia. A potem się zapomnę.

4 komentarze:

  1. Było przyjechać do mnie a nie łapać doła :) Tutaj życie wygląda inaczej jak sporzy się na słońce przez dziurkę w żółtym liściu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wszystko jest takie możliwe z mojej strony. Kiedy mam wybór między uciułaniem kilku groszy na jedzenie niż wydanie ich na wyjazd.-wybieram to drugie... Nadrobimy, będziemy takich liści zbierać na pęczki. A doła nie mam-czasem tak piszę z potrzeby jakiejś.

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Luksusem eremity jest piękno. Gdziekolwiek spojrzy odkrywa absolutną wspaniałość...". Waszmość ma szczęście tego luksusu doświadczać na własne oczy, a nie każdemu to jest dane. Zachwyt jak najbardziej wskazany, po cóż więc te smętne fantasmagorie...Wiem,wiem- po latach znajomości wiem, że w Imciu kolory tęczy są gośćmi, a stałym lokatorem jest Ponury Żniwiarz jakoby;- ).
    Zdjęcia Panie Kolego niesamowite, minimum National Geographic...
    Don Octavio





    OdpowiedzUsuń
  4. Czcigodny Don Octavio, jakem, żeś mógł zwątpić w moje smuteczkowanie... Zapewniam, iźli nijakim zbieraniem i transportowaniem dusz się nie param, a tem bardziej z wysp karaibskich. Juści ci wolę wyspy wiślane! Jam do Ponurego żniwiarza daleki. :) Obcy mi on. W mrocznosciach mi dobrze, takem już od dawien dawna mam. I nic tu nie zaradzimy.Cóżem zatem szkodzą mi tęcze? Z lubością je duszą pieszczę...
    Zali dziękuję cI te kilka zdań-tem bardziej, że sporadyczne :) Za przywilej je sobie uprzymyśliwam . Jeśli przyzwolisz łaskawie:)

    OdpowiedzUsuń