W ten najkrótszy dzień w roku lunarnym naszych pradziadów wydaje się, że noc zwyciężyła jasność. Ponure kształty zmęczonych myśli w głowach przytłacza zimny poryw wiatru. Targa niepokojem, gdy idziemy drogą lub załatwiamy ważne sprawy. Wieje nad nami i nie daje odtajać ani na moment. Tak jest w cyklach nieomylnej Natury żywiołów od kiedy rozpoznajemy znaki tożsamości i pierwotną pamięć pośród przyrody. W porach roku rozwiewającego się piasku w cztery strony świata.
Ażeby obłaskawić złe moce uzbierane przez ten czas, mądrzy ludzie spoglądają w niebo. Czekają, aż pojawi się ciepły blask o świtaniu, lub chociaż nieśmiały promień zza ciężkawych chmurzysk. Pamiętają o Swarożycowym złocie co ścieka roztopionymi smugami po obszarpanych firanach przysmucenia. Aż świat lasów, bagien i gór nabierze weselszej poświaty pulsującego odrodzenia. zaś w ludzi powróci nadzieja.
W Święta Godowe lub jak w innych regionach Słowiańszczyzny nazywane Zimowymi Staniasłońcem dawni Słowianie rozpoczynali Rok Obrzędowy. Właśnie wtedy z 21 na 22 grudnia pierwszy dzień zimy stawał się jednocześnie końcem trwania sił ciemności. W tej symbolice radość zwycięstwa przejawiała się zwycięstwem światła nad nocą. Po najdłuższej nocy w roku dnia zaczynało przybywać. Od tej chwili słońce rozpoczynało odzyskiwanie dla siebie należnego mu miejsca, co cieszyło lud i dawało mu chęć przetrwania mroźnych zim.Taki stan radości trwał do 6 stycznia. Wtenczas owe święta poświęcano także zmarłym, paląc ogniska na cmentarzach,{wtedy nie znano świec} ażeby poogrzewać zziębnięte ich dusze. Również tam organizowano uczty zwane tryznami na ich cześć. Świadczyło to o wielkim szacunku dla przodków...Rozpalanie ognisk miało również aspekt magiczny -chciano wspomóc słońcu w jego zmaganiach z siłami ciemności. Myślę, że to przepiękna intencja.
W przesilenie zimowe, które obecnie jest tuż przed nami nasi pradziadowie wróżyli sobie przepowiadanie pogody na zbliżający się Rok. Zapewne stąd wywodzi się ''współczesny'' zwyczaj przepowiadania przyszłości na chrześcijańskie Boże Narodzenie. Mądry lud wiejski był onegdaj na tyle roztropny, iż wtedy w izbach swoich chat ustawiał snop żyta zwany Dyduchem. Przyozdabiano go jabłkami lub orzechami. Tak naprawdę był on naszą słowiańską choinką! Zwyczaj ubierania choinek przyszedł do nas z Niemiec i jest obcy naszej symbolice i kulturze{...}Czy ktokolwiek o tym wspomina?
Wyglądam przez otwarte okiennice mojego mieszkania. Rześkie powietrze od razu zbudza z marazmu, mgielna powłoczka wisi w oddali i majaczy złudzeniami. Brakuje niestety przymrozku, pada, wręcz siąpi mi na dłonie. Chciałoby się odrobiny śniegu. Cóż, dzisiaj mogę napisać o Szczodrych Godach jakie widzę w pustocie latarni miejskich. Drażnią moje oczy. Czy są smutne? Raczej nie zaryzykuję takiego stwierdzenia. Dla mnie to stan mojego ducha. Stały się chyba bardziej odleglejsze od ludzi, gdyż oni sami stali się sobie obcymi. Rodzimowierca za jakiego ja się uważam nie powinien być i odczuwać wbrew swoim przekonaniom. Zaś za innych nie mam prawa odpowiadać
.
Mimo to życzę Wam Wszystkim aby te Szczodre Gody zagościły w Waszych domostwach i niczego w nich nie zabrakło. Moim przyjaciołom i znajomym, wrogom i życzliwym -przyjmijcie jeśli zechcecie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz