niedziela, 11 maja 2014

Meandry rzeczki Wierzbicy pośród soczystej zieleni łąk

   Czy znacie to miłe uczucie ulgi, kiedy odwiedzając znane sobie miejsca, nasze oczy cieszą się widokiem dawnych przyjaciół? Kolejne pory roku mijają, a ten sam pejzaż i ci sami mieszkańcy  wciąż tam jednak żyją?! Dla niespiesznego wędrowca zżytego z intymnością tejże baśniowej ostoi roślinności i zwierząt, to coś przemiłego. Mit jeszcze nie jest utopią. Ta sama samotna wierzba dająca cień od prażącego słońca szumi, zielenieje i jest żywa. Pulsuje sokami pod korą, którą on zna od lat.

Rzeczka Wierzbica w Starej Białej [powiat płocki]
    W okolicach miejscowości Stara Biała koło Płocka płynie niepozorna rzeczułka. Wije się w głębokiej rynnie polodowcowej pośród olszynowych lasków i kwietnych łąk. Z rzadka się rozwidla, a jeśli już, to podchodzi pod łagodne zbocza doliny i rozlewa się po ukrytych oczeretach. Zawsze wiosną. Ożywa z powrotem, choć daleko jej do dawnej świetności. Znajoma para błotniaków nie porzuciła starej kryjówki. Wciąż odchowuje tam swoje młode. Kołuje tuż nad koronami drzew, albo znika na otwartej przestrzeni rzepakowych pól. Niebo na chwilę staje się smutnawe, puste i zdradzone. By zaraz po kolejnym podmuchu wiatru z powrotem sczernieć obrysem ich skrzydeł.



Smuteczki.
   Na zboczach zaoranej ziemi raduje kicająca postać uszatego stworka. Jakże teraz niewiele polskich kangurków.... Czmycha ile sił, kiedy spłoszony kryje się w sośninie. Zlewa swoją szarość futerka z młodymi drzewkami topól. A następnie stygnie w bezruchu. Drżąc o życie lub małe zajęczaki. Chciałoby się zobaczyć prawdziwe walki gachów boksujących się i skaczących w górę. Jak kiedyś przed laty. Oby. Na tym samym skrawku pola spaceruje zasępiony bociek. I nie zwraca uwagi na futrzaka. Przeżył już swoje w Libanie, gdy do niego strzelano. Tam człowiek kompletnie zdurniał, więc, co gorszego może go spotkać? Tylko pokaleczony przez świat bezdomny naiwniak. Kroczy w biało-czarnym fraku i wydziobuje coś dla partnerki na gnieździe. Oddany aż po kres jej sercu. Ptaki także czują ból i znają jego sens.

Przetacznik ożankowy.


    Pochmurno, wiatr jakiś pijany rozrabia wkoło. Hula nad Wierzbicą i marszczy lustrzany błysk wartkiego nurtu. Doły po torfie wypełniła woda. A niewielkie zastoiska wśród olch porosły już gęstą zielenią roślinności. Samica bażanta siedzi na jajach otoczona lasem traw. Żółć pełników zlewa się z zimnym fioletem bodziszków. Wiszą główkami do ziemi zdrętwiałe jakby od chłodu nieprzychylnego maja. Lecz przyciągają spojrzenie piechura idącego brzegiem strumienia. Chlupot pod stopami nie przeszkadza, rzęsisty deszcz to nic złego. Czemu tak bardzo boimy się deszczu? Woda to życie.


   

  

   

4 komentarze:

  1. Tak Sławku, woda to życie. A ja w moim ukochanych gutkowskich lasach znalazłem pierwsze w tym roku koźlaki i pociechy a nawet dosyć dziwnego prawdziwka. Kocham te moje Gutkowo, tak jak się kocha pierwszą miłością.
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy kto jest związany ze swoją pamięcią, wczesnymi latami młodości i ukochanym krajobrazem zawsze będzie cząstką tej swojej tożsamości. Myślę, że ona nigdy nie zdradzi jeśli człowiek na to nie pozwoli. Dlatego tak ważne jest, aby móc do nich powracać. Jak twoje gutkowskie bociany nad bagnami i matczyną chatą Przyjacielu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrzydlaci przyjaciele są jak co roku, czasami jak jeszcze wszyscy śpią potrafią chodzić po podwórku. Po polu obok domu spacerują też żurawie, które z roku na rok stają się coraz mniej płochliwe.
      Mam nadzieję, że w tym roku uda nam się w końcu razem wybrać do Gutkowa, a może powtórzymy spływ Wkrą.
      Pozdrowionka

      Usuń
  3. Nie musisz długo namawiać :) Od razu płynę.

    OdpowiedzUsuń