sobota, 31 maja 2014

Wśród łęgów topól i wierzb

  Na terenach nadwiślańskich blisko rzeki wciąż zalega gruba warstwa szlamu. Fala powodziowa, która kilkanaście dni temu przeszła przez płockie Mazowsze rozlała się pod samiuśkie wały przeciwpowodziowe. Teraz w międzywalu odbija się setki oczek wodnych, bajorek i ogromnych rozlewisk. Korzystają z nich śmieszki, rybitwy, niespokojne czajki oraz kaczki  Z powodu obfitości pokarmu ptaki żerują tam całymi dniami.. Czasem na zalanych łąkach spacerują żurawie. Zakołysze w chmurach para kruków.

W tle wiślane łęgi wierzbowe.
Wierzby głowiaste-zanikający element krajobrazu nadwiślańskiego...
    W lasach łęgowych stoi jeszcze woda. W głębszych dołach porośniętych gęstwiną głogów i tarniny słychać kumkanie żab i ropuch. Może nawet nizinny kumak zagości na dłużej. Kto wie? W dziuplach starych topól dzięcioły w szaleńczym tempie karmią wygłodniałe młode. Akurat wysoka woda im nie zagroziła. Za to w koronach olch cwana kukułka odmierza wyrok na oszukanej parze zięb sprzed kilku dni. Kuka bardzo donośnie, jakby zbratana z echem szemrzących fal bijących o brzeg. Pierwsi wędkarze już moczą kije...

Łęgi topolowe.
  Wiele ptaków siewkowatych utraciło swoje lęgi. Pod wodą znalazły się piaszczyste łaszyska i wyspy. Jaja i pisklaki potonęły. W namuliskach pojawia się niska roślinność. Niektóre ze skrzydlatych nieszczęśników ponawia próby gniazdowania. Rywalizują o miejsce, tocząc zajadłe bijatyki z kuksańcami. Nadlatują to znowu wiszą nad sobą w gonitwach, aby za chwilę wylądować przy swoim dołku, gdzie siedzi partner. Zdarza się, że rozłogi przekwitłych knieci błotnych są jedynym schronieniem dla ptaków.

Wiślane łęgi wierzbowo-topolowe okolic Płocka.
    Starorzecza stały się odizolowanymi enklawami do których nie dotrze żadem dwunożny intruz. Bujne trawy, błoto i ukryte zastoiska wody w plątaninie korzeni i zbutwiałego drewna to dżungla. Stada szpaków oblatuje co lepsze miejscówki i podpatruje. Kiedy coś zauważy, wzbija się w górę i obsiada okolicę, na której ucztuje łoś lub siwe czaple. Odór szlamu jest bardzo intensywny, w słońcu bywa, że miesza się z wydzielaniem soków różnych ziół. Chmary meszek tuż nad taflą brudnego lustra wody to już norma. Niebawem komary dołączą im za towarzystwo.

Starodrzewia nadwiślańskie-także zanikający element krajobrazu królowej polskich rzek...
    Bobrzej rodzinki ani śladu. Tylko góry śmieci gdzieniegdzie straszą przyniesione nurtem zagniewanej rzeki. Pod nawisami liści i konarów wierzbin. Wśród lasu łopianów, co zarasta każdy błotnisty zaułek.Wyglądają naprawdę okropnie-plastikowe i szklane butelki, po smarach, lekarstwach i alkoholach. Rozbite i popękane szkło lśni surowo w mazi mułu. Jak czyjś anonimowy trup rozpłatany ostrzem noża, którego stalowa rękojeść wystaje ponad napuchniętą zmorę bezmyślności.

Ślady zdartej kory z topoli przez krę w zimie.
Łąki wiślane-piękno bezcenne.
   Nad brzegiem rzeki, zauważyć można nagie korpusy łęgu topolowego, który jaśnieje z każdym stawaniem świtu. Zdarta kora na drzewach jest pamiątką po krze, która napierała z całą siłą. Widać w pełnej krasie żywioł minionego żywiołu zimy. Mrozu, wiatru i zlodowaciałej wody. Teraz gdy wiosenna zieleń kipi różnością barw kwiecia i odcieniem łęgów, ta obnażona nagość może jedynie pouczyć. W wiślanej przyrodzie nic nie jest takie samo, jak wcześniej. Ona bez przerwy się zmienia.

  

  

  

6 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób opisałeś to miejsce. Poczułam się, jakbym tam była, buty mam przemoczone i ubłocone od samego czytania, a przed zderzeniem z chmarą meszek odruchowo zasłaniałam twarz ręką!

    To, co piszesz o znikających z krajobrazu wierzbach głowiastych - rzeczywiście coraz trudniej je spotkać. Dlaczego?

    A co do różnych śmieci płynących z nurtem rzek - trzy dni temu, brodząc sobie boso w Nysie, prawie nadziałam się na żyletkę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Przypiecku :)

    Wiesz, opisuję to, co widzę bez koloryzowania rzeczywistości. Staram się unikać opisów syfu jaki narasta z każdym rokiem nad polskimi rzekami. Co gorsza nikogo to nie obchodzi. Mam na myśli, tych, co ponoć mają wpływ na decyzje zasiadając na urzędniczych stołkach. Dlatego próbuję ratować piękno słowem pisanym.

    Co do wierzb, od początków lat 90-tych trwa bezmyślne wycinanie wierzb a Mazowszu. Przez rolników i przez idotów z piłami . A potem zostaje pustka na polach. Przerażająca i głęboko dojmująca. W upale nawet nie ma gdzie się schronić. Ot, głupota i tle. Kiedyś nikomu nie wadziły.

    Też często ryzykuję chodząc boso w wiślanym piasku. Znam to... Najgorsze są szyjki butelek.:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "próbuję ratować piękno słowem pisanym" - świetnie to ująłeś!
      Pokazywanie piękna rodzi tęsknotę za pięknem, a tęsknota wymusza konkretne działania. Zbyt mocno koncentrując uwagę na negatywach, przyzwyczajamy się do ich istnienia, stajemy się przytłoczeni, bierni, zobojętniali. Trzeba więc uważać, żeby z tym nie przesadzić. Uważam, że nawet w tekstach bardzo krytycznych powinniśmy starać się o (co najmniej) wyrównane proporcje pomiędzy negatywem a pozytywem.
      ___

      Szliśmy niedawno z mężem brzegiem rzeki. Oczywiście była zabrudzona, śmierdząca ściekami, żółta piana bełtała się z jakimiś smugami, co chwilę przepływała nam przed oczami a to butelka, a to reklamówka a to znowuż inny śmieć. Mąż, głosem przepełnionym bezradnością i złością, burczał pod nosem: "Ale syf!" Być może podszepnęła mi to sama rzeka, w każdym razie nagle uświadomiłam sobie, że nie jest dobrze, że on tak o niej mówi. Sama też często ją tak nazywałam, niestety. A przecież... - ona jest ofiarą! Czy brutalnie zgwałconą kobietę, nazywamy "brudną"? Ofiara potrzebuje miłości, łagodności, dobrego słowa... dużo dobrych słów. To nie ofiara powinna wywoływać w nas obrzydzenie, tylko sprawca i jego czyn.

      Nigdy więcej nie nazwę rzeki syfem. Powiem raczej: skrzywdzono cię, a mimo to dajesz życie otaczającym cię roślinom i zwierzętom; w swojej istocie jesteś więc dobra i czysta i za to cię kocham.

      Usuń
    2. Piszesz o Nysie Kłodzkiej czy Łużyckiej? Nad Nysą Kłodzką się niemalże wychowałem, przykro czytać o niej takie rzeczy :(

      Usuń
    3. Łużyckiej. Ja wychowałam się na Kujawach/Pomorzu, ale z Nysą i Dolnym Śląskiem zżyłam się w ostatnich latach naprawdę mocno.

      Usuń
  3. Przypiecku-

    Czasami dosadne sformuowania są niezbędne. Tylko takie rozumieją tępi i zaślepieni chciwością i głupotą. W nijaki sposób nie odnoszą się one do rzeki. Rzeka niczemu nie jest winna, a brud i zanieczyszczenia biologiczne ona zawsze wydala, choćby poprzez padłe dzikie zwierzęta.

    Gdy się kocha coś tak przepięknego jak naturalny krajobraz nadwiślański, florę i coraz rzadszą zwierzynę trzeba robić wszystko, co możliwe, aby oddać jej całe serce i pamięć. Wśród niektórych ''starych '' ekologów dawno o tym zapomniano...

    Pozdrowienia dla męża. :)

    OdpowiedzUsuń