niedziela, 5 lipca 2015

Na mieliznach


Z refleksami...
Wyszedłem z cienia. Długo to trwało. Obawiałem się powrotu nad Wiśle. Widoku wystraszonych stadek żurawi płoszonych przez idiotów na quadach i niszczących kruche ekosystemy piaszczystych mielizn.  I młodych chłystków na motorach enduro, co płoszą wszystko, co żywe, w okresie lęgowym rybitw, czajek i bielików… Głupota boli, mam czasem zabójcze myśli, by ukrócić te formę skrajnego egoizmu i nauczyć błaznów szacunku dla przyrody. Ale nic to nie zmieni, góra ma to w nosie. Prawo jest martwe.
Teraz na Wiśle susza, mało wody. Wśród lęgów pozostało niewiele oczek wodnych oraz bagien. Starodrzewy cierpią na niedostatek wody, ale one podołają. Nie jedno już przeżyły. Żal bobrów, saren i łosi, które starają się ukryć przed człowieczym spojrzeniem. Pozostała bezpieczna noc, cichy zer, wytchnienie.
 
Jest wzruszenie i ogromna radość, gdy powraca się w ukochane ustronia, usiąść na ciepłym piasku i patrzeć w dal. Na rzeczne zakole, zalesione wyspy i gęste zarosła wiklin. W przestrzeń pierwotnej wolności, co uzmysławia, ze jesteśmy wolni, jeśli tylko tego zechcemy. Wybór jest prosty.  Zachód słońca na dziewiczej plaży i pisklęta pliszek u brzegów Wisły to, wystarczający argument. W poważaniu mam układy i układziku, zależności od innych, Trudno, w biedzie tez można zachować jakaś godność. Jak przyroda.

 
Jak zauważyliście, długo milczałem. Powód był jednak prostu, padł mi dysk w wysłużonym laptopie i nie mam już dostępu do neta. Poza tym próbuje jakoś przeżyć w prozie brutalnego życia. Wśród ludzi, których już nawet nie staram się zrozumieć. Wiem, ze to ociera się o samozagładę. Ale do nikogo nie mam pretensji. Wiem, ze jestem kim się staje.
 
Z wpisami na blogu będzie rzadziej, ale nie zaprzestane. Sprawiają mi one wiele frajdy. Fakt, ze ktoś z Was tu zagląda to zaszczyt. Zatem nie zrażajcie się. Teraz pisze dzięki uprzejmości kumpla na jego kompie i przy dobrym browarku. ;]
O zachodzie.
Z rańca  pojadę sobie rowerkiem do mojego gaju nad Wisła, rozsiądę się błogo i poczytam książkę, bo to zacny przyczynek do tego, aby nie sfiksować. Taki mój żywot niedzisiejszego. Cale szczęście, ze nie jestem w tym odosobniony. Zatem chrońcie w sobie bycie sobą. Dziękuje kilku przyjaciołom za pomoc, serce rośnie.

Korzystajcie z pięknego lata i szanujcie miejsca, w których jesteście.

 

 

1 komentarz:

  1. Miło sobie poczytać letnim rankiem Twoje pisanie o pięknej krainie Wiślanej. :)
    Greenway

    OdpowiedzUsuń