czwartek, 16 lipca 2015

Na szlaku wiślanym

Mówić do drzew. W lesie, nad rzeką, albo w drodze. Gdy docieram na przywiśle w tej części, gdzie bywam tam w chwilach wyjątkowo mi istotnych, idę znaną mi ścieżyną saren. W ciszy, aby im nie zaszkodzić. Tutaj o każdej z czterech pór roku pielgrzymuję. Na skraju łęgu jem zdziczałe porzeczki. Latem zawsze coś tam skosztuję.



Nie jestem pielgrzymem, co szuka objawienia, tajemnych znaków jakiegoś Boga, lub spełnienia. religijnego. To nie ma nic wspólnego z przyrodą. Z sensem drogi przed siebie. Jestem z tych, co przyjmuje czas i miejsce takim jakie jest. I to jest najwspanialsze. Bez potrzeby poprawiania na siłę krajobrazu, ogradzania się płotem z betonu, czy co gorsza w zamknięciu świątyni. Wystarczy, że mogę mówić do drzew. Stanąć pod jednym z potężnych białodrzewów i posłuchać co odpowiada. Ukrywa go las i ciąg kilku bezodpływowych starorzeczy. Kiedyś matczyna rzeka regularnie zasilała je świeżymi wodami wylewów i strumieni. Dziś to oddzielny świat, i inny ekosystem.



Nikt tu nie zagląda, bo komary kąsają i grząsko i jakoś tak za dziko.Poza tym daleko. Łosie tutaj się kąpią, nawet nurkują! Kto widział taki widok, ten wie, w jakim baśniowym spektaklu uczestniczył. Młode byczki są w tym doskonali. Stadko saren także tu bywa. A dziki mają odskocznię i spokój. Czasem zaleci kaczka krzyżówka lub błotniak podczas patrolowania. Oni wszyscy są u siebie. Wędrują z daleka. I także można uznać, że wydeptują swoje szlaki.

W odpowiednim momencie, kiedy się wie, że właśnie już za dnia należy pójść; biorę plecak z byle czym do żarcia, płachtę i też idę. Jestem wyznawcą kultu przyrody. Pragnę jedynie nocy, poranka i księżyca. Być najmniejszym listkiem i cieniem, którego nikt nie zauważy. Ale oni widzą i czują, że jestem, tyle że uznają, żem nie szkodliwy...


Piszę swoje haiku i marzę, aby kiedyś dorównać poczciwemu Basho.Pójść jego śladem w górach jego rodzimej Japonii. Wiem, że to tylko marzenie, ale mając marzenia jesteśmy w chmurach i też możemy przemierzać świat. Ja mam swój nadwiślański, własny. Nic nie muszę kopiować poza zachwytem i szacunkiem dla wielkiego mistrza. Kraj nad Wisłą, kraj Szopenów, Żeromskich  i korzeń pogański w duszy.
Lubię go, bo stąd pochodzę.

                                    x   x   x
                                                  
                               Lipowa aleja
                               Basho z sakwą
                               Idzie cień


Fajnie iść swoją ścieżką. Z uszanowaniem dojść w łęgową ścianę lasu a później ją przekroczyć. I być jego cząstką. Mówić do drzew tak jak się potrafi. Bo one zawsze odpowiadają. A gdy już gospodarze zezwolą, jako ostatni odejdę, zdany na łaskę lub nie łaskę ich kaprysów. Zdarza się, że długo czekam, aż las opustoszeje. A raczej, że lepiej się ukryją w nim ode mnie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz