piątek, 23 września 2016

Dwór w Lelicach spalony!

Strażacy  podczas akcji gaszenia pogorzeliska lelickiego dworku...
Musiałem trochę ochłonąć po złych emocjach i odczekać z napisaniem o tym, co stało się w Lelicach. Wiadomość o spaleniu zabytkowego, drewnianego lelickiego dworku spadła na mnie nagle i doprawdy zabolała. To jest jak z utratą czegoś bezpośrednio bliskiego, o czym już wiadomo, że nigdy nie ujrzymy.
Dworek w Lelicach powstał ok.1880-95 r. [?] już za czasów rodziny Gościckich, gospodarujących całymi dobrami. Warto tutaj wspomnieć o Kazimierzu Gościckim, który dla lokalnej ludności zasłużył się nad wyraz chlubnie. To on, jako nieliczny z okolicznych ziemian funduje w 1903 roku grunta pod budowę przytułku dla niedołężnych pracowników rolnictwa. A więc jeszcze przed strajkami chłopskimi z 1905 roku, które dla wielu ziemian zakończyły się brutalną przemocą. Czy  pan Kazimierz już przewidywał, że wybuch społecznego niezadowolenia z faktu niesprawiedliwości zakończy się czymś złym? Zapewne znał realia, warunki w jakich żyła służba folwarczna u innych mazowieckich dziedziców...

Pozostałości dworu w Lelicach...
Ale z różnych źródeł wiadomo, że ten człowiek pełnił wiele społecznych funkcji i wraz ze swoją małżonką Antoniną Starża z Majewskich starali się o poprawę losu biedniejszych, czy mniej wykształconych. Tak sądzę. Nie dość, że leliccy dziedzice są świadomi zagrożeń, to jednak majątkiem zarządzają wzorowo, bez długów i bez jakichkolwiek obciążeń. Dzięki temu są szanowani, a nawet lubiani.

Ruiny...
Wspominam o tym z rozmysłem, ponieważ po dziś pokutuje wiele skrajnych opinii na temat ziemiaństwa na płockim Mazowszu. Że wyzyskiwacze, że nie płacili służbie, że bili i głodzili. Zapewne byli tacy łajdacy, nikt rozsądny nie neguje tych faktów, ale akurat rodzinie Gościckich zarzucić tego nam nie wypada.

Kiedy w listopadzie zeszłego roku pojechaliśmy z kumplem do Lelic, aby obfotografować dwór, nasze wrażenia były co najmniej niejednoznaczne. Zastaliśmy dwór, który swoją świetność ma już dawno za sobą. Opuszczony dogorywał dewastowany przez lokalnych żulów i niebieskich ptaków. Co prawda okna budynku były zabezpieczone, zaryglowane, a wejście od strony zabytkowego parku zamknięte, lecz cóż z tego, że wtenczas wyważone i zniszczone?

Zgliszcza...
Wnętrze budynku już wtedy było ze śladami jakichś podpaleń, z obrywającym się sufitem i ścianami pomieszczeń, gdzie są pęknięcia i dziury. Widzieliśmy. O butelkach i puszkach po alkoholu chyba nie warto napominać.  Zastanawialiśmy się, czemu tak to wygląda? Dlaczego spadkobiercy Gościckich nie odzyskali swojej ojcowizny-czy zrezygnowali z niej, czy może nie żyją? Czemu włodarze gminy nic z tym nie robią! Kumpel był bardziej stonowany, usprawiedliwiał, że nie wiemy, jak wyglądają te sprawy.. W takich kwestiach jestem bardziej krytyczny, po prostu już z przyzwyczajenia, że się widziało pałac, lub dwór, które stawały się zwidami moich wyobrażeń...

Śmierć zabytku...
Mimo to, dwór ze swoją zadziwiająco nietuzinkową architekturą mocno nami poruszył. Drewniane detale dworu, uroczy ganek na piętrze i przestronność bryły mieszkalnej świadczyły o czymś dobitnie pięknym. W takim dworze mieszkańcy naprawdę mogli czuć się szczęśliwi. Tutaj kwitło życie kulturalne, goszczono przybyszów, obchodzono święta i rodzinne uroczystości. Krótko mówiąc, to wszystko, z czym kojarzy się nam prawdziwy polski dwór. [...].

Gdy ujrzałem zdjęcia ze zgliszczami lelickiego dworu, byłem wzburzony. Dałem temu upust na jednym z portali społecznościowych. Znowu kolejny dwór, spuścizna kultury materialnej naszego regionu poszedł z dymem! Znowu stajemy się ubożsi, a armia urzędasów i politruków z nadania, nie robi z tym nic, by temu zapobiec. Dlaczego? Przecież wystarczy egzekwować prawo, zmusić urząd konserwatorski do działań-akurat w tym przypadku wyjątkowo pasożytniczą instytucję, by uchronić takie obiekty przed śmiercią...

W trakcie żywiołu...
Już jest po fakcie, nie pomogą tu moje lamenty, mądrzenia i tyrady. Dworku w Lelicach już nie ma. Z nieoficjalnych źródeł wiem, że, gmina Gozdowo nigdy nie była w pełni właścicielem lelickiego obiektu więc jedynie do czego mogła się zobowiązać, to sprzątanie parku podworskiego ze śmieci i zabezpieczanie budynku przed wzrastającą ruiną. Reasumując: elementarne podstawy. Nieoficjalnie wiem, że za sprawą sądową dwór oraz park przejął potomek dziedzica. Wciąż nieoficjalnie-gmina próbowała  przejąć cały dwór z otoczeniem parkowym, ale sąd orzekł że to się należy temu potomkowi. Główny konflikt polegał więc na tym, że gmina unikała jakichkolwiek  inwestycji we dwór, nie mając pewności, czy po tym fakcie ów potomek Gościckich [?] tego na gotowe nie przejmie. Powtarzam, to są moje nieoficjalne wiadomości [sić!]

Brzmi to irracjonalnie, aczkolwiek mogę zrozumieć w tym względzie gminnych włodarzy...  Trudno mi się do tego uczciwie odnieść, skoro nie mam opinii drugiej strony. Wiem natomiast jedno-dworu już nie ma, pozostały spalone resztki i starodrzew parkowy. Kto zatem zyskał na tym konflikcie-potomek dziedziców, czy gmina? W moim odczuciu nikt. A najbardziej stratni jesteśmy My wszyscy!


Teraz sprawa jest jasna-potomek może sobie sprzedać działkę z parkowym drzewostanem, lub się tam samemu pobudować, a gmina pozbyć się długoletniego ciężaru.


I to mnie najbardziej wkurza... Dwóch się biło, pleban uciekł, a kot zamiauczał.


Przy okazji pragnę wyrazić moje osobiste podziękowania wszystkim, absolutnie wszystkim strażakom biorącym wówczas w akcji ratowania dworu w Lelicach! Panowie, jesteście jedyną uczciwą służbą, która cokolwiek robi od serca i od obowiązku! Dziękuję.
Zdjęcia pochodzą od anonimowego darczyńcy.


Poniżej link, w którym pisałem o lelickim dworku:
http://krainawedrujacychwysp.blogspot.com/2015/11/zrujnowany-dwor-goscickich-w-lelicach.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz