Rzeczka Brzeźnica z fragmentem olsu. |
Ten 17-to kilometrowy strumień o nazwie Brzeźnica przepływa tuż pod moim domem. Więc kiedy coś białego przyprószy , zazieleni się wiosennym nalotem, albo zbrązowieje jesieniami, idę tam i fotografuję. Uwieczniam czas, i całą dolinkę dla siebie. Lubię tam przesiadywać, i to pomimo faktu, że łazi nad nim dużo dresiarstwa i młodego żulerstwa, ma ona wiele tajemniczych zakamarków.
Jeszcze przed II Wojną Światową, w strumieniu żyły kiełbie i śliże, a z wód Wisły wędrowały w górę cieku płocie, młode szczupaki a nawet sumy. Dolina do lat 60-tych ubiegłego wieku była zamieszkała. Do dziś w chaszczach zachowały się resztki fundamentów po budynkach i wiele już mocno zniszczonych drzew owocowych.
Główne koryto Brzeźnicy. |
Po wybudowaniu molocha w postaci rafinerii, z roku na rok ubywało ryb. Ginęły miejsca rozrodu płazów i gadów. Wszystkie ścieki i cała tablica Mendelejewa wypuszczane były do Brzeźnicy. A więc i do Wisły. Doskonale pamiętam płynne ropopochodne świństwo i gęstą maź nad brzegami rzeczki .Martwe stadko saren zatrute tą smrodliwą substancją na które jako chłopaczek natknąłem się podczas wycieczki.... Nigdy tego nie zapomnę. Parów brzeźnicki jest urozmaicony wysokimi zboczami, kilkoma wysiękami i źródełkami. Dzięki temu odpady, które zalegają na jego dnie kryją się w ich cieniu. Wolę nawet nie myśleć ile syfu tam ludzie zwieźli... Pobliscy działkowicze nie są tutaj święci!
Piękno mazowieckiej rzeczki. |
Do teraz, gdy w dolinie cyrkulacja powietrza jest nieruchoma, i nie wieją wiatry czuć smród powietrza, posiada ono posmak wylanej ropy. Najczęściej o świcie i nocami. Z faktu, że całe dno jaru powtórnie zdziczało, zachowało się w nim kilka fragmentów pięknego olsu-nawet liczącego do 90 lat. Rosną także pojedyncze, naprawdę wielkie wierzby i łęgowe szczątki lasków. Mają tam swoje miejsca lęgowe nieliczne ptaki-sikory, pełzacze, dzięcioły i drapieżne myszołowy. To wielkie bogactwo tej dolinki. Obecnie największą zmorą są prymitywy rozjeżdżające na quadach.najcenniejsze zakątki jaru. Wszystko spłoszą, gdy czasem spotkam chociaż jedną sarnę, mam święto [...]. Miasto ma w głębokim leju ochronę Jaru Brzeźnica, mimo, że przed laty rada mojego miasta powołała tam taki twór o nazwie Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy. To około 80 ha powierzchni. Ale każdy wie, że to ściema, na papierze fajnie to wygląda, w realu już niekoniecznie.
W lesie wierzbowym... |
W górze strumienia. |
Dziś wybrałem się nad Brzeźnicę, bo pomroziło. Śniegu niewiele, ale i tak jest ładnie. Zamieszczam Wam tylko to, co piękne, oszczędzę Wam złego, tego i tak aż nadto wokoło mamy, więc po cóż się katować. Co nie znaczy, że inny post zadedykuję radnym i wyślę im w mejlach... Jeśli macie blisko miejsca zamieszkania jakiś dziki zakątek lasu, strumienia, lub jeziora, nie pozwólcie nikomu go Wam zniszczyć, ogrodzić i zabudować! Warto walczyć o odrobinę zieleni. Będą z Was głupa robić, bo niby dla rozwoju miasta i waszego dobra. W płockim ratuszu prezydent już sobie wymyślił, ze tam rekreacyjny raj zrobi. Już to widzę!
Jak zawsze wspaniały wpis, choć ze smutną nutą. Sławku, doceniam Twój wysiłek i zaagnażowanie. To cudownie, że są ludzie tacy, jak Ty. Szkoda, że nie ma ich wielu i takie podejście coraz częściej jest postrzegane jako jakaś niezrozumiała ideologia wojujących ekologów, którym chodzi tylko o to, by utrudnić życie "normalnym" ludziom.
OdpowiedzUsuńZawsze z zaciekawieniem Cię czytam, choć rzadko komentuję. Pamiętam, jak polecałeś kiedyś "Sekretne życie drzew". Książka jest świetna, uwrażliwia na wiele problemów i co zaskakujące trafiła do tych "normalnych" ludzi. Moim marzeniem byłoby, żebyś również Ty poszedł w tę stronę, a Twoje przemyślenia wyszły dalej poza bloga. Proszę, pomyśl o tym. Masz mnóstwo ciekawego materiału, a dodatkowo jesteś ciekawą postacią. Wiem, że nie robisz tego dla komercyjnego zysku, ale czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym, skoro rynek jest na to gotowy?
Agata
Agata, pojechałaś mi po miłych mym strunkom :)Kiedy zakładałem bloga, robiłem i nadal wciąż robię mnóstwo stylistycznych błędów, a komercja przez łepetynę mi nawet nie przeszła. Wciąż się uczę od lepszych ode mnie, i to nie jest fałszywa skromność. Dlatego dziękuję Ci za te dobre słówko. Pracuję nad pewnym materiałem, więc Twoje marzonko może kiedy się ziści ;) Jest zupełnie z innej bajki i bardziej idzie prozą. Dam znać, jak ukończę. Może być ciężko, bo mi się w tym roku sporo w życiu zmieni i nie wie, gdzie wyląduję... Na razie napisałem o płockich strumieniach, szukam wydawcy [sić!].
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że są takie istoty jak Ty, powolutku ich przybywa, oby przyroda przetrwała...
Uściski, jeśli mogę :)
Sławko.
Sławku, bardzo się cieszę. Zawodowo zajmuję się pisaniem i korektą i po prostu widzę Twój wielki potencjał. A od poprawiania drobiazgów, które każdemu się zdarzają, są korektorzy :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że powinieneś rozejrzeć się za kimś, kto wziąłby Cię pod swoje skrzydła, pomógł z promocją bloga i ewentualnego materiału. Nadal obstaję przy zdaniu, że jesteś kimś z potencjałem Peterem Wohllebena z ogromną wiedzą i darem do przekazywania tej wiedzy w przystępny i ciekawy sposób.
Agata
PS. Gdybyś kiedyś potrzebował korekty albo jakiegoś wsparcia redakcyjnego, daj znać, prześlę mojego maila. Oczywiście z mojej strony całkowicie non profit.
Dziękuję. Jesteś niesamowita ;) Cóż, pozostaje mi zatem dokończyć, to nad czym już ślęczę. Do Petera mi daleko, ale kto wie, może kiedy mistrza dogonię? :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak nawiązać sensownie z Tobą kontakt, nie ufny jestem, bo jak podasz swojego mejla, ktoś może go niecnie wykorzystać... Pomyśl proszę, zanim dasz mejla na moim blogu. Wiem, co piszę, znajomi ostrzegają przed wysyłaniem mejli.
Jakby co, podeślij jak najszybciej-potem skasuję w komentarzu.
Agato, dziękuję, ostrzegam, że dużo już tego nagryzmoliłem :)