wtorek, 10 stycznia 2017

W zamarzniętym łęgu nadwiślańskim

Fragment podtopionego lasu łęgowego nad Wisłą.
Nad środkową Wisłą śniegu jak kot napłakał. Skuło jednak lodem po ostatnich siarczystych mrozach. Pod Płockiem, gdzie cofka Zalewu Włocławskiego czyni z wartkiej meandrującej rzeki jeziorowy zbiornik, już lód zalega. Oto skutki jakże ''zbawiennej zapory we Włocławku'', która w ciągu ponad czterdziestu lat swojego istnienia przeobraziła negatywnie krajobraz i życie przyrodnicze na Wiśle. Kto nie wierzy, zapraszam pod miejscowość Głowina już na Ziemi Dobrzyńskiej i zaobserwowanie erozji gleby i obsuwających się skarp. Nie ma to nic wspólnego z naturą. Nic!

Tuż przed nadejściem mrozów, popadało, i solidnie powiało. Potem przyszła odwilż. Tam, gdzie rzeka płynie swoim rytmem, niezakłócona, wolna i dzika, jej wody nie zamarzają. Owszem, na brzegach szkli się lodowy kaftan bieli, nagich iglic i brył kry, ale główny wiślany nurt rwie śmiało ku morzu. Stare odnogi i oczka wodne zamilkły, a przybrzeżne łęgi wierzbowe zalane podniesionym podówczas poziomem wód trwają w lodowym uścisku. Można ostrożnie wejść w łęg i rozejrzeć się wokoło po śladach. Nieduże płaty zleżałego śniegu pod drzewami dają konkretne pamiątki  po dzikach i sarnach. Ale nade wszystko bajkowe klimatyczne widoczki uśpionego lasu.

Wierzbowa kraina.
Łęgi wierzbowe zalane są zaledwie do kilkunastu metrów w głąb brzegu. Nieco lepiej jest w obszarach, gdzie rzeka odebrała co jej, a więc w obniżeniach terenu,  w ujściach strumieni i w plątaninach połączeń ze starorzeczami. Tutaj rzeka rozlała się śmielej, zatapiając jeżynowe zarośla, młode odrośla topolowe i wierzbowiska. Czasem najbliższe połacie gęstwin wiklinowych. Bobry odetchnęły, ich ukryte nory i nieliczne żeremia stały się jakby bezpieczniejsze.Trudniej do nich dotrzeć, tym bardziej, że nieregularna pokrywa lodu jest krucha i cienka. Łatwo wpaść po kostki w zimną chlapę. Dziś tego doświadczyłem :)

Sarny i dziki pokryły się w sosnowych zagajnikach na międzywalu i na zalewiskach, gdzie rosną kępy olszyn.. Trwa przecież okres prymitywnych polowań, cała zwierzyna jest teraz nadzwyczaj ostrożna i płochliwa.  Na wiślanych wyspach czatują bieliki, ale nie gardzą one obecnością kaczek na piaszczystych mieliznach. Wyczekują, a nawet prowokują je do nagłego lotu. Wówczas, kto wie, czy jakaś ranna, lub osłabiona nie podoła i będzie ją można zatłuc. Tegoroczne żółtodzioby są niedoświadczone, więc są w tym dziele dosyć nieporadne. Uprzedza je stary wyga i dopiero dołączą do uczty, ale tylko wtenczas, jak profesorek pozwoli. Jednak młokosy są niecierpliwe i ryzykują spotkanie trzeciego stopnia z dziobem starca.

Na Zalewie Włocławskim tuż pod Biskupicami.

Pośrodku Wisły majaczy czarny zarys Kępy Brwileńskiej. Wokoło lód i zastygły śryż. W tych okolicach rzeka jest już szerokim i sztucznym akwenem płycizn i królestwem szalejącego wiatru. On szczególnie potęguje chłód i zimno.Nie ważę się na dalszy spacer w głąb bajora, bo wiem, że przypłaciłbym to kąpielą. Po prawej stronie rzeki, lasy sosnowo-dębowe Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego. Przez kilka chwil wracam wspomnieniami z lat dzieciństwa, gdy na Brwileńskiej Wyspie biwakowałem z babcią pod namiotem. Przez lornetkę widzę, jak licha lisiura pokonuje śryżowe pułapki na wodzie. Długo krąży i kombinuje, raz o mało nie wpada w lustro wody. Udaje mu się jednak dotrzeć do wyspę. Czarno widzę jego wybór, ale może ma tam jakąś kryjówkę, norę? Kryje się w głębi kępy.

Przekształcony fragment ekosystemu rzecznego, w zastoisko jeziorowe na Zalewie Włocławskim...
Nocny las wierzbowy nad Wisłą.
Martwię się o zimorodki, one źle znoszą mrozy. W tym trudnym okresie wiele z nich po prostu ginie śmiercią głodową , bo strumyki i mniejsze rzeczki zamarzają. A one żywią się drobnymi rybkami. Może gdzieś wywędrowały dalej? Pod wieczór, gdy szybko zapada zmierzch,  zauważam jak z łęgowego lasu wychodzą norki. Dwie podłużne zarysy gibkich drapieżców. Przez chwilę baraszkują i szukają dostępu do wody. Jednak potem czmychają w drzewa. W las. Możliwe, że wyczuły moją obecność, ciężkie trepy robią dużo hałasu po zmrożonej pokrywie ściernisk. 

Jeszcze zanim się ściemnia, robię parę fotek łęgu. Jest dostojnie cichy, aż poraża, gdy słyszy się własne bicie serca. Kiedyś tylko ono mi pozostanie.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz