środa, 1 lutego 2017

78 dni dla lasu-film dokumentalny Jasona Nardelli

W Kanadzie,w północnej Albercie w 2008 roku organizacja Wildwoods Reforestation zorganizowała sadzenie 10 milionów drzewek, gdzie wcześniej wycięto tamtejsze lasy. Zajęła się tym grupka 35 młodych osób. Zrobili  to z różnych pobudek; dla pieniędzy, dla wyzwań, z osobistych względów, albo by później balować, lub korzystać z życia, jak zechcą. Mnie w tym filmie ujęła postać Adama Dewolfe, człowieka, który od lat mieszkał w busiku. Z własnego, niewymuszonego wyboru. Nie jest pasożytem, ma wiele pasji, które sprawiają, że go doskonale rozumiem. Mam przynajmniej taką nadzieję.

Plakat filmu.
Surfuje, robi świetne zdjęcia, aby znowu po roku powrócić tam do sadzenia drzewek w ekstremalnych warunkach, by zarobić na wymarzony sprzęt fotograficzny. Ktoś powie, kolejny lanser, obibok, który pracuje dorywczo, gdy inni harują całe życie. Może i tak, ale każdy z nas ma przecież wybór, może zmienić swoje życie, na tyle, na ile potrafi. Cokolwiek, byleby nie zgorzknieć. Dlatego ja osobiście go za to nie potępiam. Gdyby nie kretyni, którzy rżną całe połacie lasów, dżungli tropikalnych i borów iglastych  w tajdze, wierzę, że znalazłby inny sposób na przeżycie. A tak chociaż sadzi drzewa. Mógłby przecież zatrudnić się jako robol w jakiejś korporacji, podłym tartaku, lub śmierdzącej rafinerii. I zamienić się w kolejnego szarego typa, co pluje żółcią i nienawiścią do całego świata za swoją marną egzystencję. Wszak teraz jest takich wielu...


W trakcie oglądania tego filmu, obserwujemy jakże różne postacie, z bagażami własnych doświadczeń, nieumiejętnością dostosowywania się do tzw. normalnego świata i osoby o wnętrzach tak wspaniałych, które one same do końca rozpoznać nie umieją. Jest jednak coś, co łączy tę drzewkową brać-ukochanie życia! W ciężkich, skrajnych warunkach doceniają to, co jest im dane, to, co już posiadają. Dlatego po zakończeniu całej umowy, Ci, co oczywiście podołali pozostać do końca projektu, łapią całymi garściami wolność i piękno do którego tak lgną. To piękno ma wiele odcieni, to może być ukochana osoba, skrawek swojego miejsca we wszechświecie, podróżowanie, poznawanie innych ludzi, miejsc i czasu. Czasu, rozumianego jako coś immanentnego, co pragną uchronić i żyć w jego dobrostanie. Na przykład w zgodzie ze swoją ścieżką życia. Ja właśnie tak odebrałem ten film.

Zapewne będzie budzić w Was wiele sprzecznych opinii, ale o to przecież chodzi, by mieć własny ogląd pojmowania świata.  Jeśli ktoś z Was nie obejrzał tego filmu, polecam. Jako, że nie posiadam telewizji, z setką kanałów -jestem dopiero po jego seansie w internecie. I nie żałuję. Pouczające, mądre kino, gdzie dokumentaliści oddali widzom wolną rękę w jego ''przetrawieniu''.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz