czwartek, 24 sierpnia 2017

Ostatni żuraw

Wierzbowe łęgi już nieśmiało pokrywają pasemka żółtych odcieni. Liście kurczą swoją objętość, a na obrzeżach pojawia się lekka rdza i głęboka oliwkowa zieleń. To jeszcze lato, ale w starych topolowych lasach, których nad Wisłą Środkową ostało się zaledwie resztki, słychać pierwsze klangory żurawi. Stamtąd nadlatują te cudnej urody ptaki, by osiąść na wiślanych mieliznach i wyspach.



Coś niebawem odejdzie. Pliszek siwych coraz mniej, nie ganiają z miejsca na miejsce, nie łapią owadów. Czajki są niespokojne. Zbliża się rykowisko, absolutne misterium dzikiej przyrody, ale z faktu, że dwunożnych krwiopijców ze strzelbami przybywa, nie potrwa ono zbyt długo. Będzie rzeź...

Człowiek, który cierpi powinien odejść w siebie, gdzieś daleko, aby umrzeć w spokoju. Wrażliwiec, któremu zabrano brutalnie marzenia, wiarę w świat ujmująco czysty.Tak postępuje wiele zwierząt, które czują, że muszą odejść. Poszukują odizolowanego miejsca, czasem takiego, z którym wiąże je los, narodziny lub pierwsza walka z konkurentem. Kult śmierci rozpasał się na całego. Człowiek służy wszechobecnej nekrofilii, stał się katem, sędzią i nieomylnym guru. Nikt go nie słucha, i on nikim się nie przejmuje. Ostatnie starodrzewy Puszcz: Białowieskiej i Karpackiej idą pod siekierę. Wielkie maszyny rzezają wszystko w pień. Drzewa czekają, w niemej rozpaczy na swój kres. Nikt im nie da umrzeć w zgodzie ze swoim czasem. Człowiek w zasadzie nigdy nie pojął czasu, to głupiec, żyje iluzją swojej potęgi. A kończy w samotnej sali jakiegoś hospicjum i kwili z bólu. Pan wszechświata, który poucza Boga... Tragiczny pozer.


Pójść przed siebie. W ciszę własnego piękna wiślanego zakola, wpatrzony w warkocz rzeki. Rozpalić ognisko, uronić łzę, zapatrzeć się w nocne sklepienie nieba. Pod płachtą szczęścia. Tam jeszcze trwa tętno pierwotnych sił. Ktoś, komu bije serce, kto kocha za nic, za to, że jesteś z ufnością odda się takim chwilom wolności. Ty nie musisz wiedzieć, że On  darzy Cię uczuciem. Jesteś niewidoma. Ty jesteś niewidomy.Wielu ludzi już oślepło. Widzą banknoty, miliony banknotów, cyferki kont, za które potrafią zdradzić, skrzywdzić i zamordować, niewolnicy, pariasi! Wolność jest wyobrażonym pejzażem, Twoim wyborem, odwagą, nikt nie umie jej sklonować, dlatego jest niezależna, zawiła, i gardzi ułudą porządku. Można ją odnaleźć w zimnie i w deszczu bezdomnego, nad rzeką.

Teraz Ci porządni, w krawatach, przed ekranami tabletów i telewizorów bredzą o odstrzałach zwierząt w polskich parkach narodowych! Tysiące dzików i łosi chcą wybić, po ponoć ich za dużo, bo zagrażają bezpieczeństwu. A minister, który miał odpowiadać za ochronę przyrody, składa publiczne raporty w jednej ze stacji pewnego typa z Torunia ośmieszając siebie i kraj, w którym małpuje pawiana. Żal, taki żal wzbiera we wrażliwcach tysięcy serc, którzy o tym wiedzą, i czują się bezradni. Mam na myśli tych zwykłych, szarych, prostych ludzi, którzy potrafią odróżnić niegodziwość i łajdactwo od bezinteresownego podziwu dla jelenia, wilka, albo bielika we mgłach. Gdy trwa święty świt, święte życie. I jedynie, czego pragną, to patrzeć na nie...


Człowiekowi można wszystko odebrać, oprócz godności. Wolność jest jej częścią. Kiedy człowiek-wrażliwiec wie, co jest dla niego ważne, nic go nie pokona. Choćby wiedział, a nawet, gdyby nie posiadł takiej świadomości, że przegrał. Czyjeś opinie, czyiś ludzi ominie szerokim łukiem. Ugnie się jedynie przed śmiercią. Ale nawet śmierć może być piękna, bez krat, i sztucznych atrap bogatych wnętrz. On dopiero umrze z ostatnim zastrzelonym żurawiem, który leciał nad wiślanym horyzontem. W moim kraju chcą przecież strzelać nawet do żurawi-barbarzyńcy, wampiry dusz!

Jestem ściętym drzewem i zabitą na drodze sarną. Płynę jak rzeka, przeciskając się w dolinie. Oddałem duszę wiatrowi, żeby hulał na ostatnich wolnych przestrzeniach łąk i pól, zanim głupcy rozprzedadzą je na działki rekreacyjne, pod przemysłowe szamba obcych korporacji. Zostanę pamięcią chaty, w sosnowym borze, bez babci. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz