niedziela, 4 września 2011

Gutkowo k. Raciąża

" Kocie łby" na wiejskiej drodze.Podmokła droga pośród pustkowia.Po jej obu stronach bagienna roślinność uwolnionej dzikości.Mateczniak jak mawiają starzy ludzie spotykani zza tamtej strony... Zmarszczki na ich twarzach upodabniają je do olszynowej kory z leśnych moczarów. Na widok tej starości tylko żurawie nie znają lęku.Tańczą ,choć wrześniowa pani zaczyna ponaglać do odlotu. Idę. Pode mną ślady jaszczurek-sznurowate pismo ludowych skrzatów.Zaraz jakiś chochlik sprawi,że zbłądzę.
Nieopodal kopy skoszonej trawy. Intensywnie chłonę swojski klimat zapomnianej wsi. Młode dęby pilnują ciszy.Lecz sójka i tak wrzeszczy.Ona może. W gąszczu okrajkowatych krzewów niewinnie czerwienieją owoce głogów. Nocne duszyczki dla pomyleńców. Niech udają,że są jadalne.Będzie zemsta.
Otacza mnie przestrzeń łąk i pól. Zielona komnata z plamami żółci w brzezinach. Pewnie pijana malarka chlapie farbą frustracji ze smutku.Letnia beztroska odchodzi.Nagość ciała wraz nią.Rozpacza biedna (...)
Na przeciwko mnie wyłania się niczym skarga samotny krzyż . Wysoki,spękany bólem.Wisi na nim cierpienie.Cień anonimowy.Sękaty od zdrad.Jak trudno go pojąć rozumem.Wybieram instynkt myszołowa.Kłębiaste chmury lazurowego nieba.Wolność.
Nie wiem,czy to zwidy a może omam ? Kobieta wychodzi z chaty.W dłoniach trzyma naręcze ziół. Nuci jakąś pieśń,może zaklęcia. Patrzy.Teraz poznaję szeptuchę.Wróciła zza świata ,którego nie znam. Ma krosty na twarzy z soczystych malin. Coś krzyczy do mnie,więc idę.Nie czuję lęku.Pokazuje palcem na chatynę - spróchniałe drzwi podpierają dwa nagie miecze...Lśnią nieskazitelną stalą. Po chwili ona znika a na łąkach dostrzegam dwa leżące głazy.Garby zaklętego czasu,kości rycerzy z czarnym krzyżem na płaszczach. Nad nimi unosi się śmierć.Piastowskie skrzydła zgromiły pychę. Schylam się ku nim ,między porostami ktoś wyrył krzyże.Zapewne aby dać potępieńcom odrobinę otuchy. Kamienie leżą w milczeniu: każdy w trawach z dala od siebie. Opuszczone ludzką niepamięcią. Z zadumy wyrywa mnie lecący gąsiorek,mała bestyjka polująca na ważki i koniki polne. Opuszczam pole walki sprzed wieków,spragniony życia. Towarzyszą mi tylko szepty kobiety słyszane z ruin chaty.
- Adamowi i Markowi Kotkiewiczom z Gutkowa w podzięce za cudowne chwile odludzia !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz