piątek, 21 grudnia 2012

Brzeźnickie uroki rzeki, która mnie adoptowała.

Ta rzeka zawsze była blisko ludzi. W jej dolinie były domostwa, sady i pola uprawne. Kwitło garncarstwo, i rękodzieło artystyczne. Nierzadko spełniające swoją rolę na co dzień w pracach domowych i gospodarczych. Znam piękne dywaniki, które wytwarzały tutejsze kobiety. Płoccy artyści malarze także nie skąpili jej czasu i wyobraźni. Choćby nasz pan Idźkiewicz z Płocka...

Jeszcze do końca lat 90-tych zbierałem ze zdziczałych sadów nad brzeźnickich czarne i czerwone porzeczki. Czasem znajdywałem dojrzałe owoce agrestu a na zboczach jaru dzikie poziomki. Oczywiście z dala od rzeki, bo wówczas była ona jednym wielkim ściekowiskiem pobliskiego kombinatu petrochemicznego. Odór ropopochodnego świństwa wcale nie był rzadki, a plamy podobne benzynie płynęły jej nurtem prosto do Wisły. I pomyśleć, że kiedyś funkcjonowały tam młyny wodne które dawały samowystarczalność ich właścicielom.


Teraz spotykam w jej dolinie ruiny domów i rozwalające się fundamenty. Małe, lecz niezwykle pomysłowe piwniczki, w których przechowywano zapasy żywności, przetwory i własnej roboty nalewki. Kiedyś człowiek był mądrzejszy. Umiał żyć z przyrodą, korzystając z tego co ona mu dawała.


Dzisiejsi mieszkańcy rzeki Brzeźnicy to przede wszystkim bobry i ptaki. Co roku obserwuję dzięcioła zielonego- ale coraz rzadziej oraz nocami puszczyka i płomykówkę. Lubię spacerować wieczorami z psem dlatego wiem, że są.- nawet pohukują żałośnie z tęsknoty za pobratymcami. Zdarzają się rozwydrzone wyrostki popijający różnego rodzaju napoje wyskokowe. W lecie bezdomny, który sypia w jamce po piwniczkach. A w tle z samego rana jazgot psiego obszczekiwania z pobliskiego schroniska dla zwierząt. Swoją drogą już dawno powinno ono ulec likwidacji, bo i tak przebywającym tam zwierzętom  wcale nie jest lepiej... Ta rzeka wciąż próbuje odżyć.




Dziś powitałem się z jej urokami. Zamarznięta na tle słonecznych promieni, nadal zachwyca. Tylko niepokoją mnie te pomarańczowe napisy i kołki wbite w ziemię. Czyżby jakiemuś idiocie przyśniła się wycinka albo zrąb zupełny ? Obym się mylił. Jeśli nie - płockiemu ratuszowi nie daruję i sprowadzę wszystkich mi znanych obrońców przyrody i zrobimy protest. A na tym akurat to ja się znam. Chyba żaden prywatny pseudo przedsiębiorca nie wykupił jaru ? Bo już nic mnie nie zadziwi, znając nasze polskie realia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz