niedziela, 2 grudnia 2012

Mój bioregion wiślański...


Za każdym razem, kiedy jestem gdzieś w otoczeniu przyrodniczo mało przekształconym, myślę, że wówczas zdaję sobie z tego sprawę. To ogromny przywilej mieć świadomość miejsca w którym aktualnie jesteś. Nie tylko w jakiejś dziczy lecz także w miejscu swojego zamieszkania. Zatem ktoś, kto odrobinkę odczuwa fakt swojego istnienia wie, że poniekąd jest bioregionalistą.
Termin ten jako pierwszy użył kanadyjski poeta Allen Van Newkirk w 1974 roku. Ogólnie rzecz ujmując bioregionalizm w połączeniu z  określeniem życia [ bio ] i obszaru  [ region ] jest używane do określenia filozofii i sposobu patrzenia na świat. Mam tu na myśli samą przestrzeń, którą widzimy i organizmy biologiczno-kulturowe. Zwierzęta, owady, drzewa jak i mikroorganizmy. A także nas samych...

Bioregionalizm jest w pewnym sensie nurtem odwołującym się zarówno do bogactwa kultur związanych z danym miejscem wyrosłym z lokalności . Tym czymś może być ekologia, poezja, lokalna mitologia, legendy, historia kultury. Co istotne także miejscowy język [ nasza słynna gwara mazowiecka ! ] Wszystko to jest naszą spuścizną, bagażem bogactwa nie do odsprzedania za jakieś świecidełka.

Naturalnie owe myślenie bioregionalistyczne, takie od serca to emocjonalna więź z miejscem w którym się urodziliśmy lub niedawno zamieszkaliśmy. Chcemy go poznać, chronić jego pierwotny pejzaż, jeziora, rzeki oraz zabytki. Poszanowanie prostoty bez szkodzenia temu, co już jest.  Kilkoro moich znajomych zapewne nawet nie wie, że są takimi ich obrońcami, strażnikami i umiłowanymi '' niewolnikami ''.  Jeden kilka razy w tygodniu zagląda do '' swojego lasu brwileńskiego '' i sprawdza czy nic złego mu się nie dzieje. Czyni to bez wahania, bo chce, nikt go nie zmusza. Drugi z kolei powraca i w myślach i przy nadarzającej się okazji do swoich gutkowskich łąk i lasków. Tak żeby pobyt tam choć chwilę, zakosztować przestrzeni i strawy zrobionej przez jego matkę.

Bioregionalizm to właśnie świadomość miejsca, które żyje w nas. Nawet, kiedy jesteśmy od niego kilkaset kilometrów- myślimy o nim, chcemy do niego powrócić. To osobiste doświadczenia, wspomnienia i otaczająca go przyroda. Ulubiony ptak, plaża, las. Także kochany człowiek lub zwierzę. Dom... Ścieżka prowadząca w dzieciństwo albo nowe zupełnie miejsce, w którym się zakochaliśmy.

Mój bioregion to Wisła, jej brzegi i starorzecza. Bobry walące o świcie ogonami o wodę i bawiące się niczym małe futrzaki. Rybołów na czubku kikuta starej sokory. Spokój.

W bioregionaliźmie ważne są pytania i odnajdywanie na nie odpowiedzi. Kim jesteśmy i po co zmierzamy. Nie chodzi o nasze '' nadęte ja '', lecz o odrzucenie jego antropocentrycznego spojrzenia. Nie my, władcy wszechświata ! My, to raczej część nas samych w przyrodzie, szacunek oddawany jej- to również odnalezienie w sobie szacunku. Tak niewiele a jak ubogaceni się stajemy.

Jestem w moim bioregionie. Nad  '' moją rzeką ''. Poszukajcie, może wy też macie swój zakątek. Nie pozwólcie aby go ktoś zniszczył ! Niech żyje w pięknie które was złapało za serduszko. W dzikości jest życie- tak powiadał Thoreau żyjąc w swojej chatce i czerpiąc z tego miejsca w którym żył mądrość.




2 komentarze:

  1. Co ty gadasz chłopie - życie to jest dopiero na facebooku, a nie wsiowych krzakach! Ochłoń z tej zieleniny, kup nowy telewizor, wyrwij jakąś dziewuszkę, zarób kasę. Miej coś z życia, zamiast marnować czas w śmierdzących szuwarach!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Dzięki za porady życiowe. Raczej nie skorzystam. Lubię szuwary a najlepiej te gęste i dzikie.

      Co do dziewczyn, kto powiedział, że ich nie lubię? Z chęcią zapoznam się głębiej z jakąś dziewoją- jak lubi pływać canoe i szwendać się po zielskach leśnych - jeszcze lepiej (:

      Kimkolwiek jesteś życzliwcze -dzięki.

      A facebooku mi nie trza

      Usuń