sobota, 29 grudnia 2012

Nadwiślańskie roztopy. [ ok. Płocka ].

Wczoraj pojechałem rowerkiem w moje magiczne miejsca nad Wisłą. Oczywiście wiślana przyroda sprawiła mi psikusa broniąc co do niektórych dostępu. Choć miałem niewielką nadzieję,że chociaż przejdę się suchą stopą po lodzie i je nawiedzę. Nic z tego. Pani rzeczna ukarała moją próżność i po kilku krokach cieniutki lód się pode mną załamał. Zmoczone stopy były i tak niewielkim uszczerbkiem na zdrowiu. Mogło być gorzej.


Przepiękne rozlewiska po stopionych śniegach.

Mimo wszystko miałem dla siebie nieskazitelny krajobraz z którego brałem garściami. Rozlewiska sprawiły, że nikogo z ludzi nie musiałem się obawiać. Rumaka zostawiłem w gąszczu starych wierzbin i ruszyłem na fotograficzne podboje. Misterium natury w którym uczestnictwo uznaję za wielki zaszczyt było na tyle uświęcone,że człowiek łasy na piękno zwyczajnie zapomina o świecie brudów.Chłonie w głąb siebie jedynie teraźniejsze bytowanie, podarki mokradeł i rozlewisk. Widoki kęp i kry trzaskającej z hukiem o brzegi. Łamiące drzewa i zarośla łęgów. Zaś tam, gdzie ona nie zamarzła obserwowałem jak rzeczne wiry wciągają w swoją toń ogromne kłody i konary drzew. Dosłownie je pożerając! Coś takiego widziałem pierwszy raz w życiu. To jest siła, moc rzeki...

Brzegi wiślane skąpane o zachodzie słońca.

Mając tę przewagę,iż na wylot znam swoje miejsca i ścieżki jak do nich dotrzeć,mogłem lawirować między błotem, lodem a wodą. Śniegi stopniały i wiślane bagna znowu ożyły.Stały się na nowo intrygującym światem  do którego lgnąłem. Uważając jak tylko można odkrywałem jego sekrety. W pewien sposób będąc ich częścią.

Rzeczne lody i kępy- kwintesencja  wiślanego piękna...

Fakt, że z czasem moje stopy doznawały stanu odrętwienia musiałem rozpalić niewielkie ognisko i je ogrzać.Dzięki czemu coś przekąsiłem, zapisawszy kilka notatek i przemyśleń. Coraz częściej łapię się na tym, że przyszła ''karma'' nomady wcale nie jest taka straszna. Chociaż będzie biednie i smutno.

Przyroda nadwiślańska jest powtórnie zdziczała. I w tym tkwi jej żywotne piękno. Niech mi ktoś powie,że trzeba ją ujarzmiać, wyregulowywać i obetonowywać a odpowiem mu wówczas ,żeby sobie pojechał nad Amazonkę i zobaczył, co robią takie wymysły z tamtejszą przyrodą i ludami je zamieszkałymi. To po prostu morderstwo !!!

Mój magiczny ukryty kawałek świata. [jestem pośrodku rozlewisk]

Jestem za żeglugą na Wiśle, ale mądrą, harmonizowaną z jej charakterem i ekosystemami przyrodniczymi.. Powinna ona dopuszczać jednostki płaskodenne, pasażerskie byleby nie przemysłowe. A wówczas cały świat będzie podziwiać polską mądrość Chociaż raz ... Uratujemy swoją rzekę i jednocześnie będziemy z niej korzystać a nawet zarabiać finansowo  w sposób turystyczny.

Na starych wiślanych topolach kępki porostów rosną sobie na ich korze.

Tylko, czy ktoś taki mądry jest w naszym kraju ?




2 komentarze:

  1. Panie uważaj Pan z tymi zimowymi spacerami. Po Wiśle, po tak cienkim lodzie łazić to nieodpowiedzialność. Osobiście Ci skopię tyłek jak jeszcze raz się o czymś takim dowiem!!!!
    Kotek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam. Miał na sobie koło ratunkowe i dmuchane opaski na ramionkach, jak dla dzieci :)
      A tak w ogóle, to trzeba było iść razem z nim i przypilnować, a nie biadolić potem w necie.
      Piesek

      Usuń