wtorek, 4 grudnia 2012

Siekiera i piła- powiastka z morałem.

Na asfaltowej łączce leżą siekiera i piła motorowa. Jest im wygodnie, zażywając ołowianych kąpieli słonecznych. W końcu siekiera przerywa leniwy błogostan milczenia, zaniepokojona zamyśleniem piły.

- Ty, a coś taka małomówna dzisiaj ?
Piła zazgrzytała z niebytu własnych smutków i z wyraźną niechęcią odparła.

- Eee, szkoda zębów strzępić. Ekolodzy przykuli się do ostatniej lipy i uszkodzili mi zębatkę. Na dodatek zawadziłam o wystające gwoździe, którymi przybili do jej kory i wszystko mnie  teraz boli..

-A to gamonie przebrzydłe !, Zielone terrorystyczne szuje.Co za świat, żeby już nigdzie uczciwie nie można w spokoju wykonywać swojej pracy; wydeklamowała z oburzenia.

-To jeszcze nic, wtrąciła jej przyjaciółka; mocno przy tym zacinając. Łańcuch był najgorszy, bo okręcił się wokoło mnie jak jakiś zaskroniec i za nic nie chciał mnie puścić. Tylko ta zielona sekta ryczała z radości...

Ostrze siekiery zabłysło w blasku ołowiu. Zapaliło żądzą zemsty.  Jej drewniany trzonek- ofiara sumiennych wykarczowań puszczańskich drzewostanów zaczął pojękiwać. Potem odparła wojowniczo:

- Musimy z tym coś począć. Tak dalej być nie może. Wstańmy i idźmy , porachujemy im te ekologiczne kości !

Silnik piły zakrztusił się z podniecenia, jednak po chwili zdechł. Jeszcze powarczał, wydaliwszy plamkę żółtej cieczy.

-Sama widzisz, że nie dam rady..., chrząknęła zębiasta szkarada. Już lepiej poleżmy sobie dla relaksu. Ja mam dni policzone, ale ty wracasz do szkoły i możesz tym drewnianym kołkom nawrzucać trochę o pseudo ekologicznych przestępcach.



Siekiera wiedziała, o czym mówi jej towarzyszka. Ona naprawdę znała się na swoim fachu. Eksterminacja, wycinka i słodkie zatapianie ostrza w miękkim drewnie zrobiło z niej kata. Dzięki temu awansowała na najwyższe stanowisko ministerstwa edukacji jako uświadamiaczka umysłów i sumień. Kolejne zastępy młodego niewolnictwa urabiała na pożytek klasy nadsiekier... Były nimi szczapki drewnienek i pieńki usłużnych starców wyciętych w pobliskich monokulturach. Schronionych tam niedawno wyśledzono  i zrąbano.

- Masz rację, moja droga. Czas by dokonać ostatecznego rozwiązania kwestii puszczańskiej. Nadszedł czas !
I po chwili pokuśtykała przed siebie, nawet się nie żegnając ze współtowarzyszką.

Piła tylko westchnęła i stłoczyła się w sobie jakby znała na te wszystkie zamierzenia odpowiedź. Obok podmuch wiatru przyniósł czerwony kiść liści lipowych. Dziwnie szumiały. [ ... ]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz