środa, 11 grudnia 2013

Puszczańskie łaziorstwo w Kampinoskim Parku Narodowym

Wchodzimy coraz głębiej w puszczański charakter otaczającego lasu. Mijamy zwalone od wichur leciwe drzewostany.Mroczna Puszcza opłakuje siąpiącymi łzami ich jesienny los. Zaś koronki kropel zwisają w przezroczystych pacierzach niedomówień na giętkich podrostkach młodych drzewek. Jej smutek jest przepiękny. Nawet chłód dnia i błoto na szlakach nam w ogóle nie przeszkadza. Jesteśmy w krainie mchów, igieł i ciszy.
Grzyby na leciwym zwalonym dębie nieopodal ścisłego rezerwatu przyrody '' Granica''.

W pobliżu ścisłego rezerwatu przyrody '' Granica'' napotykamy powalonego ciężarem wieków dęba. Wciąż odczuwa się jego pierwotnego ducha, pomimo, że leży złamany kościotrupim cieniem swojej minionej chwały.Na konarzych odroślach z zielonego atłasu rosną grzyby. Mozaika niewielkich organizmów korzysta z chwili i kolonizuje umarłe truchło króla. Mamy wrażenie, jakby ktoś nałożył władcy jego monarszą biżuterię próbując ukryć brzydotę śmierci. Lecz to właśnie ona sprawia, że może on trwać przy swoich poddanych stając się ich częścią. Dzięki czemu da nowe i bogatsze siedliska wielu organizmom roślinnym, owadożernym i zwierzęcym...
Fragment powalonego olbrzyma...

Mój kumpel-pełnił dzielnie rolę gospodarza i opiekuna :)
Na turystycznych szlakach zupełna pustka. Pogoda odstraszyła potencjalnych wędrowców. Z godziny na godzinę deszcz przybiera na sile. Jest szaroburo .Kiedy nagłe porywy wiatru tarmoszą leśne gałęzie opadają z nich grube jak z zabytkowego prysznica krople. Oczywiście również za nasze kołnierze, co już nie jest takie miłe. Prawdziwy puszczański łazior nie powinien marudzić Idzie przed siebie, ponieważ ma taką potrzebę bez względu na niewygody. To, co najistotniejsze jest w otoczeniu, którego pragnie lepiej poznać. Starodrzewy są jego duchowym pokarmem. On je uwielbia, wie, że będąc wśród nich ma poczucie wyjątkowego przywileju. Przecież tyle wycięto starych drzew... Gdy idzie pomiędzy nimi to wie, że jest w najprawdziwszym sanktuarium . Bez okien, zamykanych drzwi i zimnych pozłacanych ołtarzy. Tutaj jest wolny.
Profesor Roman Kobenza- inicjator utworzenia Kampinoskiego Parku Narodowego.
Runo ścisłego rezerwatu przyrody ''Granica''.
W rezerwacie ''Granica''.
Rezerwat przyrody ścisłej ''Granica'' należy do najstarszych obszarów objętych puszczańską ochroną. Już staraniem prof. Romana Kobenzy-niestrudzonego jej obrońcy zaczęto go realnie chronić w 1936 roku! {pow.231, 94 ha}Obszar ten zajmuje parabole wydmowe na pograniczu bagien. Porastają go bory mieszane świeże z fragmentami olsu w wieku do ponad 150 lat z bujnym jego podszyciem i urozmaiconej flory zielnej.Rezerwat szczyci się endemicznymi brzozami czarnymi oraz dębem szypułkowym i stanowiskiem cisa
Rezerwat przyrody ochrony ścisłej ''Granica''.
Pełny sens ochrony rezerwatowej w Parku Narodowym jest właśnie dla takich widoków i zależności ekologicznych...
Idziemy ścieżyną. Po obu jej stronach można zaobserwować zupełnie odmienne ekosystemy chroniące ich wyjątkowe walory. Z lewej flanki wyłaniają się mizerne skrawki dorodnych ostańców z 300 letnich grabów, dębów i sosen. Tworzą miniaturkę dawnej Puszczy Mazowieckiej przeplatanej widokiem z niepokojąco powykręcanych pni i korzeni, tu i ówdzie majakami straszydeł wykrocich rzeźb. Sporo tutaj dziuplaków i odartych z kory drzew. Jak dla nas pejzaż wręcz wymarzony! Prawdziwie dziki, choć to odważne stwierdzenie... Odmiennością zupełną jest lewa strona dróżki. Bagienna i podmokła z brzozą i olsami. Jaśnieją tam plamy wody z obrośniętymi trawskami, turzycowiem i mszystym podłożem wśród zatopionego lasu. Kiedy przystajemy, nie możemy pozbyć się wrażeniu dwubiegunowości. Spełniającej się obietnicy jaką dała nam Kampinoska Ostoja.


Ols w rezerwacie ścisłym ''Nart'' w lekkiej mgiełce.
Jesteśmy niczym wygłodniali włóczędzy bez domu. Okalają nas bagienne ustronne schronienia które zdają się naszym wybawieniem. Kotlina skrywa dużą miejscówkę dla łosi. Tli się w nas wątła nadzieja, że usłyszymy któregoś rogacza  jak chlupocze na mokradłach. Nic z tego. Teren wydaje się niedostępny nawet dla niego. Czyżby zleniwiał? Musimy się zadowolić kępami wierzbniaków, gęstymi szuwarami olsów oraz bagiennym odorem szlamu. Z rzadka zaczerwienieje jakiś owoc krzewu kaliny. Na tablicy informacyjnej przy szlaku dowiadujemy się, że gościmy w rezerwacie ochrony ścisłej ''Pożary''{pow. 142,08 ha.}.W jego pobliżu sąsiaduje kolejny ściśle chroniony teren rezerwatu ''Nart" im. Stanisława Richtera którego ochroną zajęto się już w 1940. Zatem już za okupacji niemieckiej. Naszym oczom ukazuje się najstarszy zwarty drzewostan sosnowy na niżu polskim na zachód od Wisły! Czuć ponad 200-letnią historię tych drzew. Wiosną tutejsze leśne runo musi odurzać zapachami i kolorem kwiatostanów. Przystajemy na dłuższy odpoczynek. Rozmawiamy i to długo.

Z naszych obopólnych refleksji wykluwa się wspólny mianownik. Powołanie do życia Kampinoskiego Parku Narodowego zawdzięczać możemy niesamowitym i szczęśliwym zbiegom okoliczności... Fakt, że tuż u wrót wielkiej aglomeracji ostał się tak duży kompleks leśny można uznać za przyrodniczy cud! Wiele znamienitych osób z przedwojnia zrobiło co w ich mocy aby go uchronić przed zdewastowaniem i rozparcelowaniem. Dziś widzimy co się dzieje w Parkach Krajobrazowych-ochrona tamtejszych krajobrazów i nie chronionych terenów rezerwatowych to fikcja!!! Zamienia się je na poogradzane siatką działki rekreacyjne. Niszcząc polski swojski krajobraz i walory przyrody. To smutna konstatacja.

Jadwiga Kobendzina- żona profesora R. Kobenzy. Dzięki jej uporowi nie zamieniono puszczańskich bagien w zrzut ścieków z Warszawy....Taki pomysł mieli ówcześni aparatczycy z PZPR.
Prowadzą nas drzewa. Cynobrode pnie sośniny zdecydowanie nabrały baśniowej niepowtarzalności. Wyróżnia je skorowiała imitacja zachodzącego słońca wieczornym pożegnaniem dnia. Latem w upalny wieczór. A przecież nieśpiesznie podążamy słotą późnojesiennej depresji, gdzie melancholia mgieł kusi, aby wejść w jej przybrudzony całun. Natura próbuje zrobić nam psikusa. Szydzi z naszych marzycielskich natchnień. Nic to-i tak będziemy jej wiernymi sługami.


Fosa okalajaca grodzisko na Zamczysku.
Grodzisko ''Zamczysko''-ścisły rezerwat przyrody.
Wały grodziska.
Cześć i chwała obrońcom Ojczyzny !
Schody prowadzące na szczyt grodziska-po prawej mogiła polskiego żołnierza z 1944 roku...
Bagna wokół grodziska na Zamczysku.
Mój wierny kompan w wędrówce:)
Flora nadrzewna w rezerwacie ''Zamczysko''.
Leśne milczenie. Czy kiedykolwiek może ono dotknąć człowieczej cnoty? Takiej prostej z zabobonnych korzeni dawnego ludu? Stoimy na wprost urzeczeni zarysami starodawnej warowni puszczańskiej. Dookoła chroni ją świetlista dąbrowa cierpiąca od dziuplastych otworów w ich wnętrzach. Dzięcioły zawzięcie kują tu swoje pieśni. Jak dawni wojowie którzy idą na ostateczną bitwę z odwiecznym wrogiem. Chciałoby się ażeby ta wtórna dziewiczość uroczyska trwała w nieskończoną kolej czasu. Zaklęta w swoim jestestwie. Rezerwat ochrony ścisłej ''Zamczysko'' {pow. 5,27 ha}, należy w kampinoskim Lechistanie do tych z najskrytszych tajemnych komnat. Owiane legendami o skarbach królowej Bony, tudzież rezydencji myśliwskiej Książąt Mazowieckich ubogaca wyobraźnię poszukiwacza przygód. Grodzisko posiada wczesnośredniowieczną metrykę z XIII wieku. Usytuowane z wysokiego cylindrycznego pagórka i otoczonego aż dwoma pasmami wałów i fos. Dziwności dodaje mu ten mroczny oddech genius loci. Anonimowa mogiła akowca najpewniej zabitego przez hitlerowskiego kata. Przynajmniej leży w czcigodnym  miejscu, gdzie dęby szumią mu nad kopcem. Oddajemy mu hołd.


Piękno w rezerwacie ''Karpaty''.
Cudzik leśny w ''Karpatach''.
Leśne grzybowisko na leciwym dębie w rezerwacie''Karpaty;;.
Nic dodać, nic ująć-doskonałość...
Trudno zebrać myśli. Obcować z pięknem przyrody, która zachowuje resztkę godności to coś autentycznie namacalnie wstrząsającego. Kres i życie są tutaj jednym i tym samym. Ono przeraża, boli a jednocześnie cieszy i uspokaja. Wiemy, że odwiecznych praw natury nie należy zmieniać. Dłuższy moment wędrówki i nagle wkraczamy na grzbiet ładnie wykształconego kompleksu wydm. Jakbyśmy szli górskim wydeptanym szlakiem. W dole ciągną się obszary bagien. Widoki nieziemskie jak na Mazowsze, choć akurat Park Kampinoski z nich słynie. Przestoje z prastaro wyglądających dębów z roślinnością runa świetlistej dąbrowy przywodzą na myśl jak onegdaj kiedyś musiała wyglądać Puszcza. Zatrzymujemy się na dłuższy odpoczynek żeby coś przekąsić. Apetyt dopisuje, choć robi się zimno. Medytacja przy dębowych mędrcach należycie dostraja nam umysły i harmonizuje ciała. Stajemy się częścią tego wyobrażenia spokoju. Zapada nam w pamięci - rezerwat ścisły ''Karpaty" {pow. 30,09 ha.}Pisząc te słowa właśnie do tego ustronia najbardziej mnie ciągnie...

Po namyśle dobijamy ku czerwonemu szlakowi. Na moją prośbę kumpel doprowadzi mnie do Sosny Powstańców z 1863 roku w osadzie Górki. Prawdopodobne miejsce kaźni Powstańców Styczniowych wieszanych tam przez Moskali na tym drzewie. Musiałem tam być... Inaczej pluł bym sobie w brodę. Zanim do niej docieramy zastanawiają nas betonowe bloki leżące na poboczu szlaku. Zrywają je, czy też kładą? Mam nadzieję, że to drugie- w przeciwnym razie sens ochrony przyrody puszczańskiej przyrody uznam za bezsensowny! Nadchodzi półmrok zbliżającej nocy. Jesteśmy przy Sośnie. Leży oparta o inne drzewo złamana bezlitosną cichością. Nieme krzyki naszych chłopaków sprawiły, że obumarła przeklęta przez zło. Wykonuję kilka fotografii. Wiele razy muszę je poprawiać, coś mi przeszkadza, coś zamazuje kadr. Chwilka zadumy i powracamy do ''Granicy''.

Tablica upamiętniająca zbrodnicze łapska Moskali na naszych chłopakach...
Sosna Powstańców 1863 roku...
Błotnista breja kampinoskich błot daje nam w kość. Idziemy w kompletnej ciemności. Aby uniknąć zbłądzenia sprawdzamy mapę światłem naszych komórek. Coś tam widać :) Zdajemy sobie sprawę, że podczas całej naszej wyprawy widzieliśmy tylko lecącego dzięcioła dużego. Nic poza tym. Cóż, nawet zwierzęta wiedziały, że po chlapie nie ma co się wałęsać. Człowiek ponoć rozumny, ale w takich sytuacjach dostrzegamy naszą ułomność. Wprawieni w trudach wędrówki ważny jest dystans do samego siebie. Gdyby nie to, zwyczajnie groziłby nam chorobliwy narcyzm. Niektórym go brakuje.

Fragment skansenu budownictwa puszczańskiego w Granicy.
I tutaj z innej perspektywy.
Budynek Kampinoskiego Parku Narodowego.
Wychodzimy z puszczańskiej kniei. Na pożegnanie widzę, że ktoś zapalił znicz na żołnierskiej mogile. To cieszy. Komuś chciało się wyjść, pomimo złej pogody, deszczu i przenikliwego chłodziska. Zbliżawszy się do zabudowań osady Granica słyszymy pożegnalne pohukiwanie sowy z koron świerczyn. Uznajemy go za dobry znak. Wszak tu jeszcze wrócimy.

Z dedykacją dla niejakiego Kloszarda:)
Dziękuję kolego!








4 komentarze:

  1. Dawno nie widziałem tak wspaniałego wpisu. Kampinos zawsze kojarzył mi się kolejną sosnową monokulturą. A tu widzę prawdziwe liściaste lasy z ogromnymi dębami, szarą korę i zielone mchy oraz porosty. Chodzenie po Takim mokrym świecie to sama przyjemność. Coś czego doświadczyłem tylko w starych liściastych lasach- pozostałości po dawnej przyrodzie. No i te wyczucie przekazu który dyskretnie dawkuje nam las. Nie każdy potrafi odczytać tą informacje a już tym bardziej powiązać to z trudną historią kraju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpis przywołujący echa starych prasłowiańskuch puszcz porastających niegdyś bez reszty Mazowsze, gdzie niepodzielne panowały tury,żubry, tarpany, niedźwiedzie i wszelka maść inszego dzikiego zwierza. Gdzie lasy przecinała nie nazwana jeszcze rzeka, w której roiło się od ryb wszelakiego rodzaju, gdzie co roku na tarło wyruszały stada gigantycznych jesiotrów i olbrzymich łososi...
    Natura ma naprawdę zadziwiającą zdolność do regeneracji. Puszcza Kampinoska, która jeszcze kilkadziesiąt lat temu stanowiła zlepek cherlawych sosnowych lasków zaczyna powoli odzyskiwać godność i to dzięki ludziom, którzy mieli wyobraźnie i wizję. Właśnie w tym tkwi sens powoływania parków narodowych, miejsc gdzie przyroda może się zregenerować i gdzie nie skrepowana ma szansę ukazać swój prawdziwy potencjał w kreacji nieskończonej ilości form, kształtów oraz zależności.

    Sławko. Gratuluje wpisu, jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście opis tej wędrówki po pięknym oddanym Naturze lesie wywołuje dreszcz zaciekawienia i zauroczenia tym niezwykłym miejscem. Brawo dla Autora za oddanie własnych odczuć i refleksji z tego niesamowitego lasu - puszczy.
    Jak widać gdziekolwiek w tym kraju człowiek się obróci tam znajdzie ślady historii.
    Greenway

    OdpowiedzUsuń
  4. Ujrzeć choćby maleńkie skrawki reliktowej przyrody- przyznacie, rzecz bezcenna... Puszcza Kampinoska choć w swojej monokulturowości nadal upodabnia się do lasów gospodarczych naszego kraju -to ciągle się odradza. Wystarczy dać jej czas i spokój.Ona zrobi resztę. Już można zauważyć jej enklawy przyrody wtórnie zdziczałej. Jeśli dyrekcja Parku będzie stać na jej straży, jest jeszcze nadzieja. Dziękuję Wam za komentarze od których rośnie moje dobre ''ego'' :) Pisanie bloga ma jednak sens.

    OdpowiedzUsuń