czwartek, 17 lipca 2014

W łęgowym zakamarku strumyczek nostalgii

Bywam nad jego brzegami chociaż raz w roku. Skrywa go łęgowy gąszcz leśnej ciszy i chmary komarzyc. Ptaki już dokarmiają swoje opierzone pisklaki i teraz raczej milczą niż trelują wkoło. Tak jest bezpieczniej. U ujścia starorzecza do Wisły dostrzegam w brązowej szacie podjadającego Felka. Tak go sobie nazwałem, bo często tutaj bywa. Mój przyjaciel bóbr...

Starorzecze, z którego wypływa strumyczek.
Powabna Psianka słodkogórz .
Na płyciznach stada cyranek i kwiczoły leniwie pływają w miejscu i żerują. Niekiedy wręcz po prostu śpią. Muliste brzegi okupują białe czaple z naszymi poczciwymi siwymi damulkami. Mają nieziemską cierpliwość. Upajają się gorącym słońcem i jednocześnie skubią jakąś niewielką zdobycz z dna kałuży. I na nowo nieruchomieją.

Wyschnięte koryto strumyczka.
Wypływ strumienia do kolejnego wiśliska-odnogi Wisły.
Dziwy nadwiślańskie :)
Zimorodków nie widzę. Tęskno mi za nimi, ale po prawdzie wcale im się nie dziwuję. Nasz strumyk zwyczajnie wysechł. Gdy się idzie jego wyżłobionym łożyskiem, pod stopami chrzęszczą mi małże szczeżuj. Już bez śliskich domowników. Zapewne siwe wrony miały ucztę, kiedy woda zniknęła z koryta. Łęg jest wyjątkowo uciszony. Gdyby nie krwiożercze komarze wampirzyce mógłbym sobie przysiąść i niczym leniwiec odlecieć w swoje utopie. A tak wchodzę w szuwary aż po otwartą dziurę jasnej przestrzeni kolejnego, tym razem większego zbiornika wodnego. Wypływa z niego nasz strumień, który przecina nadwiślański las i uchodzi ku kolejnemu wiślisku , a te z kolei łączy się z samą rzeką.

Smutny żywokost lekarski.
Fragment łęgu ze swarożycowym spojrzeniem.
Pozostałości strumienia.
Kilka lat temu obserwowałem w strumyku polującego żółtobrzeżka. Ten drapieżny pluskwiak jest prawdziwym zabójcą. Potrafi usidlić pojedynczy narybek albo upolować mniejsze wodne owady. Na swój sposób jest piękny, taki grubaśny stwór ze szczypcami. Nie radzę z nim zadzierać. Późną jesienią strumyczek daje wytchnienie sarnom, z rzadka jakiemuś dzikowi, choć jego ślady w mule widywałem. Za to w koronach topól baraszkują dzięcioły -przeważnie te pospolitsze, ale i zielony się odezwie. Gdybym miał lepszy sprzęt zamieściłbym wam kilka ślicznych ujęć. Choćby wówczas, jak wychowują młode... Ale mam lornetkę, to też coś, daje radość podglądactwa mieszkańców strumienia.

Nadwiślańska sokora...
Człowieki tu były-gałąź obcięły :(  Nad strumyczkiem...
Światłolubny Łączeń baldaszkowy.
W dzisiejszym tropikalnym upale, wspominam mroźne chwile w styczniu. Zamarzniętą taflą cieku mogę bez problemu wędrować. Dziś to niemożliwe. Stare sokory nadal jednak trwają w miejscu i udają z daleka doskonałą zaprawę murarską. Fotografuję jedną z nich, pod którą Felek ma ukrytą norkę. Oczywiście pod wodą, gdy jest po ulewnych deszczach lub wysokich wezbraniach królowej. Pośród kamyków nerwowo podskakują siwe pliszki. Przynajmniej one mają się tu dobrze. Omijam je jak najdalej, po cóż mi je płoszyć.

W łęgowym lesie.
Podwieczorne piękno wiśliska.
Ślad mieszkańca strumienia.
Wpatruję się w żółć swarożycowej piękności. Niebawem nastanie wieczór. Pot leje mi się po karku i skroniach. Z tej sposobności i kleszczyk korzysta. Kilka razy zdejmuję koszulę by utrudnić im żywot. I tak po wyjściu z łęgów, muszę dwóch intruzów wyeksmitować. Może i dobrze, bo człowieki tu nie zaglądają. Przyroda ma spokój. Woń tataraku koi moją nostalgię, jest taka dojmująca, uczepiona w pamięć tych chwil z różnych pór roku nad strumykiem. Teraz nawiedzę go jesienią. Wtedy bieliki krzyczą znad starorzeczy.A liście płoną kolorytem barw.






4 komentarze:

  1. Dziwy nadwiślańskie- hmm... Czy to sprawka Felka? A strumyk prawdziwy, nie to co u mnie- ni to rów melioracyjny, ni to ciek jakiś. Łęgi wierzbowo- topolowe- tak na pierwszy rzut oka. Też "naturowe". W sumie jakoś dziwnie sucho tam u Ciebie. Tak blisko Wisły a wody tyle co "z wanny spuścił i trochę zostało" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi dziwami wiślanymi- to tak właśnie jest. Ta rzeka ciągle mnie zaskakuje, po suszy płynie strumyk, zaś po deszczach nagle znika. Umyśliwam, że coś z hydrologią jest, albo umka pod ziemię w miejscu o którym nic nie wiem...

      Felek troszkę dziwów pozostawia, to fakt.

      Naturowe łęgi wierzbowo-topolowe z pięknymi wiązami to coś bajkowego wiosną. Musisz przyjechać to oprowadzę :)

      Usuń
  2. Oj piękne to ustronie. :)
    Greenway

    OdpowiedzUsuń