poniedziałek, 10 listopada 2014

Znieczulica w płockim ZOO [uwaga drastyczne!]

Czekamy cierpliwie pod okienkiem. Ponury zobojętniały głos ochroniarza rozprawia przez telefon o intruzach z rannym ptaszkiem. To grubodziub, poraniony i okaleczony przez domowego kota-mocno krwawi...  Trzymam go w niewielkim pudełku tekturowym wyścielony miękkim materiałem. Czekamy, aż jakiś pracownik wyjdzie do nas i chociaż poradzi, co robić?

 

Po chwili nadęty gość z ochrony oznajmia nam, że Ogród Zoologiczny nie jest zainteresowany rannymi ptakami i proponuje nam pojechać do Warszawy, do azylu dla ptaków! Zdębiałem. Pytam więc- ptak ma zdechnąć w męczarniach? Odpowiedziała głucha cisza.

Jak nazwać tę durną bezmyślną obojętność? Jak nazwać człowieka z działu dla ptaków w płockim ZOO, który nawet nie jest zainteresowany pomocą ludziom, którzy liczą na fachową poradę? A on nawet nie poinformuje, co dalej. Przecież taka instytucja ma doświadczonych pracowników sprzęt i leki! Przyznam uczciwie, że czegoś takiego się nie spodziewałem. Odeszliśmy z kolegą pełni oburzenia i wciekli. Współczesne człowieczeństwo sięga już dna szamba!!!



Rozumiem, że Płocki Ogród Zoologiczny nie zajmuje się ratowaniem rannych ptaków. Rozumiem. Ale przynajmniej, ktoś wrażliwy na ból i cierpienie zwierzęcia mógłby poradzić, porozmawiać albo zadzwonić do kogoś, kto mógłby nam pomóc. Czyż nie?  Wystarczyłaby dobra wola, zwykła życzliwość. Za dyrektora Taworskiego nikt by nie został potraktowany jak intruz...Bo my tak się poczuliśmy.

W tej chwili ptaszek walczy o życie. Walczy dzielnie o każdy oddech, oddatając po wielkim szoku, jakim był atak kociego drapieżnika. Ma chyba złamane skrzydełko i łapkę oraz jakieś wewnętrzne obrażenia. Dałem mu wody- kropelka po kropelce. Nie odmówił... Myślę, że nie przeżyje jutra. Ale odejdzie godnie i w spokoju.. Jest maleńkim wojownikiem, złapał mnie mocno za opuszek palca- bolało. Zapewne ostatni raz w swoim krótkim żywocie.



Cóż, pozostaje życzyć takim pracownikom płockiego ZOO, by w zdrowiu i pośród najbliższych odeszli, gdy przyjdzie ich czas.[...]. Myślę, że stosunek człowieka do zwierzęcia stanowi o jego ludzkim charakterze i dobrym sercu. Zarówno pierwszego jak i drugiego nie dostrzegłem w płockim ZOO. Tam chyba panuje zimna  znieczulica.

I jeszcze jedna uwaga- ludzie!, zakładajcie swoim kocim pupilom na szyje jakieś niewielkie dzwoneczki!!! Wówczas wiele dziko żyjących ptaków miałoby szansę na ucieczkę. To nie kosztuje wiele...

Przepraszam za słabą jakość zdjęć.



3 komentarze:

  1. Zgłoś to jak najprędzej do Straży Miejskiej. Mają obowiązek odpowiedzieć na zgłoszenie (zwłaszcza gdy ranne zwierzę zagraża ruchu samochodowego). Mają swoje procedury w takich sprawach. Kontakty z schroniskiem dla zwierząt, oddelegowanym przez Gminę weterynarzem którego Gmina finansuje w takich przypadkach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakładać kotom dzwoneczki ?
    To równie okrutne jak zamykanie ptaszków w klatce.
    Życie na wolności ma swoją cenę.

    Ena

    OdpowiedzUsuń
  3. Ena, wiem o tym. Ale jest różnica pomiędzy dzikim kotem nie dokarmianym przez ludzi, a pupilkiem , który najedzony przynosi pod drzwi domu ginące gatunki ptaków. Taki dzwoneczek nic mu nie zrobi przecież, a da szansę ucieczki wróblowatym... Wałęsających kotów jest mnóstwo. Tysiące ludzi trzyma je w domu a potem wypuszcza.

    OdpowiedzUsuń