środa, 30 września 2015

Wyspa kukurydzy [Corn Island] w reżyserii George Ovashvili-gruziński majstersztyk

W skrajnych sytuacjach człowiek ma ogromną wolę przetrwania. Potrafi walczyć nie tylko o własne życie, lecz również o swoje człowieczeństwo. Jeśli jest wierny wartościom w które wierzy, albo  pragnie uchronić samego siebie i najbliższych przed otaczającą ich przemocą i złem; przeniesie wszystkie góry. W takich okolicznościach jedynym azylem staje się przyroda. Lecz i ona bywa okrutna...

Kadr filmowy z ''Wyspy kukurydzy'' w reżyserii George Ovashvili.
Wizja śmierci z głodu stawia człowieka przed faktem dokonanym. Musi szybko reagować, albo pochłonie go nicość i czarna rozpacz. Kiedy absolutna bieda i bezsens wojny toczą walec bezduszności, w jego wnętrzu następuje przemiana. Przemoc kusi, wydaje się, że łatwiej z nią przetrwać. Dodaje siły, człowiek sądzi, że ma władzę, której ktoś obcy mu ją nagle odebrał. Wróg, najedźca, jakiś okupant. Wtenczas grozi mu, że stanie się jeszcze bardziej bezwzględny od tego, co tę przemoc wywołał. Będzie potworem.

Główni bohaterowie filmu.
Wówczas pozostaje ucieczka. Z wymuszonego wyboru, ku czemuś co zwyczajne, proste, gdzie może zapanuje przysłowiowy święty spokój. Taki wybór ma swoją cenę. Jest się narażonym, że z tej neutralności jaką się wybrało, każdy go będzie mógł osądzić i najpewniej potem zabić. A tutaj wystarczy chwila.

Główny bohater filmu pt. Wyspa kukurydzy [ang. Corn Island], w reżyserii George Ovashviliego  o imieniu   Abga to Abchaz, [?], który ze swoją nastoletnią wnuczką postanawia zająć jedną z wysp na pograniczu gruzińsko-abchaskim i tam obsiać ją kukurydzą. Trwa konflikt zbrojny. Razem wypływają łodzią na rzekę Inguri w północno- zachodniej Gruzji. Rzeka ta w okresie wiosennym zasilana jest z gór Kaukazu ogromnymi masami żyznych pokładów mułu. Dzięki czemu okoliczni chłopi wykorzystują niektóre formujące się wyspy na cele rolnicze, aby przetrwać kolejny rok i móc co jeść.


Na tym skrawku niczyjej ziemi wspaniałym tłem całej historii jest przyroda. Jej rzeczne piękno, zarysy górskich szczytów, zielone lasy. Zmienność kolorów i barw poprzez sunące opary mgieł  nad chatką, którą bohaterowie sami zbudowali. W odgłosach Matki Natury jest niepokojąca materia Życia. Szum fal bijących o malutką wyspę staje się niejako apoteozą niepewnego losu człowieka. W tym przypadku starca i dziecka. Rzeka może dać, ale także odebrać. Ta niepewność towarzyszy nam do końca ostatniego kadru filmowego dzieła Ovashviliego.

Na wyspie...
W tej jedności obojga ludzi z przyrodą i krajobrazem nie ma czegoś takiego jak sielanka i relaksik. To mordownia o to, aby plony uchronić przed zalaniem kapryśnej rzeki. Ciągła walka z żywiołami naprawdę nieokiełznanej mocy w zupełnym osamotnieniu. Jesteś zdany tylko na siebie, na swoją zawziętość, zaradność i pomysłowość. Staruszek poznał już, co to ciężka dola szaraczka z którym nikt się nigdy nie liczy. A pomimo tego, umie patrzeć oczyma młodzieńca na to, co go otacza, a myśleć jak mędrzec. Ta cudowna cecha Abgi mnie zachwyca, doprowadza do zazdrosnego utożsamiania się z nim w każdym ruchu, spojrzeniu,  czy lekkim uśmiechu. W jego twarzy widzę swojego dziadka. Widz zauważa także, że przez cały czas trwania seansu Wyspy Kukurydzianej nie nażuca on swojej woli wnuczce. Rozumieją się bez słów, nawet w kulminacyjnym momencie  kiedy z naiwnego dziecka wyłania się kobieta. Szmaciana lalka dziewczynki, którą tuliła do siebie jest już minionym wspomnieniem, pamiątką zawieszoną na ścianie z desek.

Woda i ludzie...
Nieproszeni goście sprawiają, że dziewczyna dorasta. Sama dostrzega, że się zmienia. Jak majestat przyrody dookoła niej, gdzie lęk i zamyślenie, a zapewne i tęsknota ustępują miejsca kipiącej młodości. Starzec też to widzi, lecz odrobinkę później, gdy żołnierze z naprzeciwległego brzegu rzeki obscenicznie ją zaczepiają. W dalszej części filmu jego wzburzenie zostaje poddane próbie, kiedy wnuczka i ranny gruziński żołnierz, któremu pomagają w ukryciu, wzajemnie sobie dokazują, goniąc się po wyspie. On zaś ciężko pracuje przy umocnieniu zabezpieczeń plonów. Nawet tutaj okazuje niebywałą mądrość i opanowuje gniew, choć nie przychodzi mu to łatwo. Scena w tym filmie nad wyraz ciekawa, ponieważ mamy tu okazję do skonfrontowania odpowiedzialności doświadczenia nad impulsem młodzieńczej żądzy cielesnej. Dziewczyna to doskonale pojmuje. W tej roli niepozorna Mariam Butirishvili. Tak przynajmniej ja to odebrałem.

Plakat filmu w polskim języku.
Świat zewnętrzny jest dla naszych bohaterów ciągłym zagrożeniem. Uwydatnia ich opuszczenie oraz przedmiotowe traktowanie przez przyjezdnych żołnierzy na ich wyspie.  I to z obu stron konfliktu. Absurd wojennej rzeczywistości jest dlań tak dojmujący, że znowu trzeba dokonywać wyboru, aby przeżyć. A przy tym zachować jakąś godność. Kolejna scena, podczas której staruszek częstuje winem dość nieufnych wojaków, chyba Abchazów poszukujących owego Gruzina lub pretekstu do czegoś złego wyzwala w widzu coś w rodzaju odrazy i smutku. Ale starzec jest ponad to, i wychodzi cało z tej nieprzyjemnej opresji. Jest wierny przyrodzie, wnuczce, którą chroni za wszelką cenę. Ona odpływa czasem do domu po prowiant. Pragnie jedynie zebrać plony na swojej wyspie.

Kadr filmowy...
W prawdziwym kinie cenię obraz nad dialogi, on więcej zdradzi, aniżeli całe potoki słów. Ten gruziński melancholijny minimalizm to arcydzieło, które wywarło na mnie ogromne wrażenie. Nie chodzi tutaj o samą estetykę, tło, wyraz artystyczny- w sumie doskonałe i cudowne! Lecz o sens, istotę sztuki samą w sobie. Rola aktorska Abgi grana przez  Iiyasa Salmana z taką swobodą  jest ubogaceniem całego dzieła. To, za co jestem dozgonnie wdzięczny w geniuszowej wizji reżyserskiej Ovashviliego, to ukazanie miejsca człowieka w przyrodzie. Przyroda w tym filmie jest potężna, powabem otumania, opija nektarami poezji i zniewala. A jednocześnie poucza, że nic nie jest nam dane na wieczność, na zawsze. Ostanie fragmenty filmu, jakże smutne dobitnie o tym opowiadają. Heroizm człowieka staje się niczym wobec jej zamiarów, siły niszczącej cały jego trud. Ona daje, i w każdym momencie może sobie odebrać. Na nic się zdają te wszystkie ideologie, religiie, kulty mamony i idiotyzmy wojen, kiedy przyroda i jej żywioły wkroczą do akcji. Jakże niewielu próbuje to dziś zrozumieć...

Szczyty gór i rzeczna wyspa.
George Ovashvili dał mi poczucie kinowego spełnienia. Smakowałem każdy kadr, każde ujęcie i krasę pejzażu. Czułem odgłos bijących fal rzeki, zimno i zacinający deszcz jak po twarzach filmowych bohaterów. Bliski metafizycznym doznaniom, gdy oboje leżą na piasku w takt ciszy słonecznego blasku na wyspie, kiedy wpatrzeni w nieboskłon sklepienia, przez chwilę wiedzą, że są w krainie piękna. Miłośnik mądrego kina odnajdzie takie uniesienia w niewielu obrazach mistrzów minimalizmu. Ten obraz z czystym sumieniem mogę jednak dodać do takich reżyserskich Bogów kina jak: Ingmar Bergman, Kim Ki Duk, Krzysztof Kieślowski, Andriej Tarkowski, czy Aleksander Sokurow.

Gruziński reżyser George Ovashvili-zdjęcie z internetu.
Jeśli ktoś z Was lubi kino powolne, posuwiste, dające pomyśleć, porozkoszować się i jednocześnie z lekka zaniepokoić-polecam obejrzeć ''Wyspę kukurydzy''. Tym bardziej, że film otrzymał główną nagrodę Kryształowy Glob na prestiżowym festiwalu filmowym w Karlowych Warach. A to już zacna impreza.

Co prawda kukurydzy nie znoszę, bo na terenach nadwiślańskich jej widok po prostu mnie mdli. Jest zupełnie obcy mazowieckiemu krajobrazowi. Ale dla samych widoków film gruzińskiego reżysera warto zobaczyć. To dobra odtrutka na amerykański chłam jaki nam w polskich kinach i telewizji serwują.

Film znalazłem na You Tube- jakby coś spieszcie się, bo niebawem darmowe oglądaje filmów i tam się zakończy.

Film stworzono w 2014 roku w koprodukcji czesko-francusko-gruzińsko-niemiecko-szwajcarsko-kazachskiej i trwa 100 minut.

Informacje wykorzystałem z następujących stron:
www.warldcinema.org
www.metrocafe.pl
www.czytamogladam.blox.pl
zaś zdjęcia pochodzą z :
www.tumbir.com-george-ovashvili







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz