czwartek, 12 maja 2016

Wędrówka wzdłuż Bzury pod Sochaczewem

Kajakarze dopływający pod drogowy most na Bzurze w Sochaczewie.
Idę wzdłuż nadbzurskich brzegów. Wolno, niespiesznie starając się zbliżyć do kipiącej żywej rzeki. Często też przysiadam, aby nasycić swój wzrok rozlaną wstęgą wody i rozgałęzieniami nurtu między niedużymi wyspami. W wielu miejscach Bzura zaskakuje kilkoma fragmentami kamienistego dna, z którego wystają sporych rozmiarów głazy tworząc coś w rodzaju szypotów. Lubię ich dzikość, ten nieujarzmiony szum w srebrzystych odbiciach słońca.

Urokliwe wysepki na rzece Bzurze pod Sochaczewem.

I kolejna miniaturka :)
Przemierzam lewy odcinek rzeki oddalając się od głównego mostu drogowego w Sochaczewie. To, co rzuca mi się w oczy, to ogromna antropopresja człowieka na tutejszą przyrodę. Ślady po rozpalanych ogniskach, pozostawiane wszędzie puszki po browarach, stosy plastikowych butelek i rozbitego szkła po alkoholach. Cóż, ogólnopolska norma tępoty i braku kultury dla miejsca swojego zamieszkania. Staram się jakoś ignorować te widoki, i zawierzam rzece. Od czasu do czasu oddalam się w gąszcz łęgowych zarośli, aby zaznajomić się z ewentualnymi dopływami lub starorzeczami. W tym przypadku nie czuję zawodu. Odkrywam całkiem przyjemne oczka wodne ukryte w wierzbowym lesie, oraz mikroskopijne źródełka. Tam nikt nie łazi. Można się ukryć przed wścibskim  spojrzeniem.

Kamieniste fragmenty Bzury.

W gęstym zielsku zauważam piękne darnie z bluszczyka kurdybanka porastające najbliższe otoczenie starorzeczy. Żółć ziarnopłonów wiosennych oraz biel gwiazdnic szerokolistnych poprawiają mi humor. Jest na czym wzrok zawiesić. Soczysta zieleń traw zachwyca. Odpoczywam na obalonej kłodzie olszy, ażeby porozglądać się tu na dłużej. Jest miły cień, więc dobrze widać jak tutejsze pluskwiaki-nartniki chodzą po tafli wody i ją marszczą, tak jak czyni to podmuch wiatru. W rozrastających się pokrzywach ciemnieje bobrowy tunelik, ale chyba jest rzadko uczęszczany. W otoczeniu sporej czeremchy pojawiają się pojedyncze łodygi żywokostów lekarskich. Dzwonki mają jeszcze maluśkie i nierozwinięte. Nad Wisłą widziałem już dorodne kwiaty, zatem tutaj wyczekują na odpowiedni moment.

Starorzecza nadbzurskie.

Ziarnopłony wiosenne nad starorzeczem Bzury.
Wracam nad Bzurę. W popołudniowym skwarze dnia rzeka wygląda malowniczo, to się skrzy wesoło, to zakręca szerokim wachlarzem opływawszy miniaturki wysepek. Na bardziej podmokłym obniżeniu łąki, szuwar trzcin skrywa dziwonię, bo słyszę, jak energicznie strzela z dzioba. W oddali, z koron olch kukułka wyznacza kolejne fazy swoich podstępnych zalotów. Głośno i nachalnie. W czasie, gdy postanawiam coś przekąsić, dochodzą do mnie poruszone wrzaski nadpływających kajakarzy. Domyślam się, że wynikają one z przeżyć nad jednym z wartkich kamienistych odcinków. Z lekka się uśmiecham, bo wiem, co znaczy niepewność na nieznanej sobie przeszkodzie... Robię im kilka zdjęć, a co tam, niech zostaną celebrytami :). Gdy mnie mijają, czuję pewnego rodzaju tęsknotę za jakimś spływem na kanu. Serce szybciej bije, i czuję się jak nędzny szczur lądowy, za którym nikt nawet się nie obejrzy. Zrezygnowany siadam na brzegu i odtajam, smuteczek przecież musi minąć.

Fragment rzeki Bzury w Sochaczewie.
I pod Sochaczewem.

Z żywiołem rzeki nie ma żartów. Świadczy o tym wystawiony obelisk na wywyższeniu terenu rzecznego, który upamiętnia śmierć dwojga osób, które utonęły w wodach Bzury. Zrobiłem mu zdjęcia. Te tragiczne wydarzenia miały miejsce w dniu 30 czerwca 1936 roku podczas spływu kajakowego.Utonęli tutaj ks. Prof. prefekt Franciszek Cudny i Prof.sochaczewskiego gimnazjum Wacław Nowakowski. Nasi kajakarze zdążyli dopłynąć w rejony młyna Kulisiewiczów, kiedy nagle nauczyciel wypadł z kajaka i zaczął tonąć. Ksiądz bez namysłu skoczył mu na ratunek, lecz wody Bzury okazały się wówczas nazbyt zdradliwe i pochłonęły obu śmiałków  

Obaj byli lubianymi, młodymi ludźmi. O śmierci księdza Cudnego powstał nawet poemat, autorstwa Wacława Zielińskiego, rozdawany na ulotce w drugą rocznicę tragedii przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej. Pochowano go w rodzinnym Mińsku Mazowieckim, a mieszkańcy Sochaczewa postawili nad rzeką ku jego czci krzyż.  Profesor Wacław Nowakowski pochowany jest na lokalnym cmentarzu w Sochaczewie. [?].


Pamiątkowy obelisk poświęcony ks. Cudnemu i Prof Nowakowskiemu w Sochaczewie nad Bzurą.
Ks. Franciszek Cudny.
Młodzież na grobie Prof Wacława Nowakowskiego 1 listopada 1936 roku.
Jak widać tępe buractwo nic nie uszanuje...
Wobec natury osobista pokora jest nader wskazana. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to choćby mu łeb rozłupywano i tak tego nie pojmie. Mam wielki szacunek dla tych, co zginęli w wodach, czy to przez lekkomyślność [nawet],czy jak w przypadku naszych bohaterów podczas nieszczęśliwych zbiegom okoliczności. One uczą mnie pamięci, jak szanować swój czas i swoje życie. By w tej wolności wyboru jakim jest włóczywiosło zachować umiar na zaś. To żadna ujma, to po prostu lęk przed utratą piękna tego świata, które pragnie się jeszcze popodziwiać. Tylko tyle, i aż tyle.

Podążam przed siebie, już pogodzony ze sobą. Dziś nie popływam, ale będzie okazja. Koniecznie chcę spłynąć z nurtem Bzury, i poczuć jej fale, jak niosą łajbę aż do ujścia Wisły. A jeśli nie, to chociaż jakiś kawałek, żeby nigdy nie żałować. Dość często bywa, że ludzie nie znają swoich najbliższych okolic, a ciągną gdzieś w świat, jakby się wstydzili swojej lokalności, swojego mikrokosmosu w którym przyszło im żyć i mieszkać. To przykre. Czy tam daleko jest może lepiej? Może i jest, ale nie dla każdego. Fakt, jeśli ktoś chce się wykorzenić, jego sprawa, ale przynajmniej niech nie ściemnia innym.

Runo zielne nad starorzeczem.
Rzeka Bzura pod Sochaczewem z lekka zaskoczyła mnie swoją żywotnością, bystrym nurtem, małymi wysepkami i ostrymi szpikulcami kamieni na jej dnie. Leniwe zakola rzeczne znam ze swoich miejsc, są typowe dla mazowieckich średnich cieków. Natomiast zasmuciła ogromnym przeobrażeniem roślinności zarówno leśnej jak i florystycznej. Chaotyczna zabudowa jednorodzinna i przemysłowa zatrważają w dolinie Bzury. Ona się pogłębia, nie wspominając o ściekach i nielegalnych szambach, których zawartość odprowadzają nieuczciwe typy, byle tylko zaoszczędzić... Chociaż w porównaniu z latami 80-tymi ubiegłego stulecia, teraz rzeka przypomina kolor wody. Kiedyś Bzura była martwym czerwono-brązowym ściekowiskiem. 

Cóż, popłynę sobie Bzurą.

Informacje i zdjęcia z tragedii na Bzurze dotyczące ks. Cudnego i Prof. Nowakowskiego wykorzystałem ze strony:

 http://www.werttrew.fora.pl/ciekawostki-z-i-o-mazowszu,83/tragedia-nad-bzura-sprzed-lat-78,8060.html

       W razie jakichkolwiek obiekcji administratora  forum strony, zdjęcia usunę.







4 komentarze:

  1. Mieszkałem nad Bzura całe życie. Jako dzieciak śmiertelnie bałem się tej rzeki, której czerwono-brązowe wody poza bakteriami były pozbawione całkowicie życia. Z opowieści dawnych mieszkańców Bzura słynęła zawsze jako rzeka niezwykle rybna obfitująca w szczupaki, sandacze, węgorze, płocie, liny, sazany, bolenie, leszcze, sumy, klenie, kiełbie, brzany. Do tego dochodziły pstrągi potokowe, miętusy i liczne minogi. Rzeka słynęła także z małży - skójki perłorodnej, która wyginęła w XIX wieku. Babcia mi opowiadała, że przed wojną tabuny ludzi po mszy wychodziły na brzegi by kąpać się w rzece oraz to jak łapała kiełbie pod kamieniami. Wody tej rzeki były czyste jak łza. To co zrobioną z nią za komuny to kwalifikuje się tylko jako zbrodnia - w latach 80 rzeka była praktycznie martwa. Teraz się znacznie poprawiło, ale do ideału z dawnych lat jeszcze trochę brakuje.

    Można sobie wyobrazić jak rzeka wyglądała w czasach przedchrześcijańskich, kiedy nad jej brzegami pasły się stada turów, a ona sama wiła się prze nie nienazwane jeszcze dziewicze puszcze - to musiał być raj.

    Kloszard

    OdpowiedzUsuń
  2. Kloszardzie, dziękuję za tę informację o małży-skójce perłorodnej. Zapomniałem o niej wspomnieć. A to ważne wici. Gdy piszesz o całym tym raju w obfitość ryb, serce ściska, złość wzbiera i pogarda rośnie do gatunku zwanym homo sapiens. :( Kilka lat temu na rzece Skrwie Lewej w Gostynińsko-Włocławskim Parku Krajobrazowym widziałem nieduże stadka płoci ... jazi. Wróciły na wiosnę 1998 roku. W ciągu tygodnia jak ludzie zauważyli, wszystko nielegalnie wybrali siatami w małe oczka. Mało w dziób nie dostałem, jak zacząłem protestować! A teraz płaczą tępaki, bo ryb nie ma. Ot taki rozum błaznów. Na Wiśle do połowy lat 60-tych łowiono ogromne do 50-100 kg jesiotry, łososie płynące na tarło. Teraz jak wiesz, to wspomnienie. Jeszcze tamy za 3,5 mld złotych chcą budować. Głupota wręcz kosmiczna!!! A tyle bogactw za darmo przyroda daje, gdyby tylko dać jej żyć, odwdzięczy się tym samym. Ale chciwość zamienia tę cudną planetę w pustkę i w klony modyfikowane genetycznie. Już żremy chemię i świństwa ze sklepów...

    TAK! Za czasów pogańskich Słowian mieliśmy tu raj. Przyszli nawracać, w czarnych sukienkach , raj się po woli kończył. I tak do dziś. Gdybym tylko miał taką możliwość teleportowałbym się w tamte czasy. Żył w jakiejś kniei, w jakiejś chatce i olał religijnych zbrodniarzy, panów wszelkiej maści i spokojnie żył jak wolny człowiek. Kiedyś było gdzie się ukryć, łeb maczugą intruzowy rozpołowić i być szczęśliwym. Wiem, utopia na dziś :)

    Pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mieszkałam i mieszkam niedaleko Bzury. Pamiętam ją jak była odrażającym cuchnącym chemicznym ściekiem. Czasami nie sposób było wytrzymać jej przenikliwy zapach gorzkich migdałów. Marzyłam jako dziecko żeby Bzura była normalną rzeką zwłaszcza że słyszałam z opowieści rodzinnych jaką była wspaniałą pełną życia rzeką. Czy to nie ironia, że jedna z najczystszych rzek była jedną z najbardziej zatrutych rzek. Teraz przynajmniej wody Bzury są przezroczyste i powoli się oczyszcza, ale potrwa to bardzo długo aż wróci do niej życie. :) Dziękuję za ten artykuł i piękne zdjęcia. Mimo wszystko mam duży sentyment do tej tak umęczonej przez ludzi rzeki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli czujesz bliskość z rzeką, to choćbyś mieszkała na Wenus, część Ciebie pozostanie nad jej brzegami. Tego nam żaden barbarzyńca z piłą mechaniczną i taczką płynnego betonu nie odbierze. Twój głos jak poprzednika niebywale mnie pokrzepiają... Dziękuję .

    OdpowiedzUsuń