poniedziałek, 12 września 2016

Między wiślaną wydmą, a wierzbowym lasem

Złociście nad Wisłą.
Cały ekosystem rzeki Wisły to kilkadziesiąt różnorodnych zbiorowisk roślinnych. Na Wiśle w okolicach Płocka odnotowano aż 13 takich przebogatych w gatunki roślin i zwierząt światów.  Wiele z nich związanych tylko i wyłącznie z rzeką, zarówno podczas wezbrań powodziowych, jak i w czasie letnich niżów..Ale to, co rzeczywiście nadaje charakteru nadwiślańskiej przyrodzie to lasy! 


Do takich przynależy las wierzbowy określany jako łęg. Na płockim odcinku Wisły tworzą go nade wszystko wierzba biała i wierzba wiciowa z domieszką wierzb: kruchej, wyniosłej, wiciowej i trójpręcikowej. [Salicetum albo-fragilis]. Początkowym stadium takiego lasu są nieocenione wikliniska, które po latach tworzą las do wysokości 20 metrów z gęstwiną krzewów i ziołorośli.

Fragment naturalnego lasu wierzbowego nad Wisłą.
W takim ustroniu łoś, sarna, jeleń, czy bóbr odnajdzie zawsze schronienie i spokój. Mój las wierzbowy jest mocno przekształcony, i liczy sobie góra czterdzieści lat. Z faktu, że jest nieopodal lubię do niego zajrzeć i zwyczajnie odpocząć. Sąsiaduje z pewną wydmą, o której teraz Wam napiszę.

Między wierzbowym lasem, a otwartą przestrzenią piasku, gdzie góruje nad okolicą niewielka wydma kipi inny świat roślin i owadów. Ten rodzaj pomostu, który je łączy jest z pozoru martwy i mało ciekawy. Z zielonego i cienistego azylu, nagle znajdujemy się w suchym i niegościnnym płaskowyżu. Dopiero gdy nasz wzrok przywyknie i wie, czego chce ujrzeć, zaczynamy doceniać tę mozaikę odmienności od leśnej gęstwiny.

Fragment przekształconego lasu wierzbowego pod Płockiem.
Ścieżka pośród traw do wierzbowego gaju.
Wierzbowy las o zmroku...
Grzęznąc w miałkim piasku dostrzegamy, że pod naszymi stopami coś skacze, coś chodzi, a nawet coś lata. Z początku są to pliszki siwe, popiskujące i bardzo nerwowo podlatujące z miejsca na miejsce. Im bliżej wiślanego brzegu, tym ilość pliszek większa. W głębi nastaje dojmująca monotonia z zaskakującym krakaniem siwych wron, a nawet odzywającym się krukiem. Siedzi zapewne gdzieś na skraju łęgowego lasu i wyśmiewa łazęgę na dwóch kończynach.

W upale wydma jawi się jaskrawa i samotna. Pot ścieka nam po twarzy i szyi. Ale warto wtedy iść i mieć nadzieję na przygodę. Pod niskimi krzakami roślin i pajęczych pułapek w poprzek, ciemnieją pierwsze malutkie otwory w piasku. Intrygują, bo nad nimi latają muchówki i jak zaprogramowane lądują między nimi. Jedna obok drugiej i kolejna. A następnie wchodzą lekko do połowy i usypują ziarenka piasku z jamek. Gdy patrzymy, między nimi coś podłużnego i smukłego łazi i coś kombinuje, ale to coś nie może się zdecydować, czy wejść, czy wyjść, czy pozostać w czarnej kryjówce. To skorki. Wiślane skorpiony... Tak je nazwałem.

Opisywane jamki w piasku.
To nie jaskółcze norki, to skorkowe kryjówki.
Z bliska...
Skorki, cęgosze (Dermaptera) to rząd z nadrzędu prostoskrzydłych, który obejmuje 1300 gatunków występujących głównie w rejonach tropikalnych i subtropikalnych. W Polsce żyje 10 gatunków skorków. Akurat ten jegomość preferuje nadwiślańskie wydmy i piaszczyste nieużytki, gdzie ma sposobność kryjówki i troskliwej opieki nad potomstwem. Jest wszystkożercą, nie gardzi padliną jak i upolowanymi drobnymi owadami jak mszyce, pająki i gąsienice. Bywa także wegetarianinem, który pożywi się pręcikami i słupkami roślin.  

Pomimo groźnego wyglądu skorek nie jest niebezpieczny dla człowieka. Unika konfrontacji zawsze uciekając lub kryjąc się w piasku. Nie raz podziwiałem jak udaje martwego, albo kamufluje się z tłem piasku. W ostateczności podnosi tylny odwłok ze szczypcami ku górze i odstrasza. Wiele razy nocując na piaszczystych odludziach, jakoś nie miałem z nim problemu. Widzę, że łazi, ale raczej unika mojej obecności. Kiedy zwijam obóz, staram się, aby wszystko dobrze wytrzepać, bo czasem chronią się w ciuchach, lub pod karimatą. Ale nie panikujcie proszę, to fajni ziomale :)

Nasz bohater-skorek.
W pozycji obronnej...
Już wyluzowany ;)
Samica skorka należy do jednych z najbardziej troskliwych mamusi o jakich czytałem. Wyobraźcie sobie, że na wiosnę znosi jajeczka na dnie jamy, tudzież norki i tam wyścieła je resztkami roślinnymi i innymi  odpadami. Budowa trwa jesienią, a więc już niebawem. Zauważyłem, że miesiąc temu było ich dużo więcej. Kiedy jaja już są zniesione, pani skorkowa pilnuje je w zasadzie bez przerwy. Tylko podczas głodu opuszcza domek.Partner w tym okresie zostaje brutalnie przepędzony! Zapewne z obawy o potomstwo. Cóż, i kto nad kim się znęca, drogie Panie? ;)

Aby jajeczka nie zgniły. albo nie padły ofiarą chorobotwórczych grzybów, co jakiś czas zamienia ich położenie. W ten sposób nie grozi im zawilgocenie i przegrzanie.Wylęgłe z larw skorki są zupełnie bezbronne i całe przezroczyste. Matka notorycznie nad nimi czuwa. Ale zdarza się, sam widziałem, jak pewien rodzaj pająka porywa takie cudaki! Niesamowity widok i walka jest na całego.

Nasza latająca pięknisia ;)
Podczas kopania nory.
I zdziwiona.
Zrywająca się do lotu.
Nie jestem znawcą entomologii, ale wraz ze skorkami wspólną niedolę łączy jakiś gatunek muchy. Zdjęcia powyżej. Ta skrzydlata pięknisia posiada interesujący rodzaj koegzystencji ze skorkami. Do końca nie wiem, czy obopólnie dobry, czy raczej pasożytniczy? Pod nawisami piasku, który się nie zsypuje w dół, całymi rojami wykopuje sobie norki. Rodzaj miniaturowych jaskiń-są one dość głębokie,  nawet do 1,5 centymetra. W tym czasie skorki jakby monitorowały sprawę i oczekiwały na zakończenie dzieła. Czy spełniają rolę drapieżców? Nie wykluczone, bez celu skrzydlate muchówki by raczej się nie trudziły. Może składają tam przyszłoroczny lęg, może zapasy pokarmu? Pojęcia nie mam...

Widok latających stworów i kopiących w jakimś szale w piasku to chyba rzadkość. A wkoło z szybkością błyskawicy łażą pojedyncze skorki, niby próbujące wleźć w jamy, ale tego nie robią. Mimo, że skrzydlaty cień jest bojaźliwy i umyka. Lecz po chwili uparcie powraca. Cosik jest na rzeczy. Jeśli ktoś natrafi na nieduże otworki w piasku pod krzaczastą roślinnością, spróbujcie podejrzeć. To naprawdę ciekawe zjawisko. Nie niszczcie tego mikroświatu, on ma jakiś głębszy sens w wiślanej przyrodzie. Nie zawsze trzeba wszystko rozumieć.Ważne, aby trwał i ubogacał nadrzeczne ekosystemy, które z roku na rok tak obrzydliwie przekształcamy.

Las wierzbowy w przedjesiennej szacie-gorący wrzesień swoje robi.
Odnoga zasypanego starorzecza :(((
Ściana lasu wierzbowego.
W wierzbowym lesie możemy nasłuchiwać szczebiotu sikor, jeszcze nieśmiałego i płochliwego. Ujrzeć pojedynczą sarnę wyczekującą na wieczór i chłód. A jak mamy szczęście całą sarnią ferajnę. Rudziejące pod słońce pierwsze listowia na osikach i krzakach wiklin. Ucieszyć wzrok kolorowym błyskiem skrzydeł zimorodka nad rzeką. Wszystko bezcenne! Lecz, kiedy opuścimy las wpatrzeni na złocisty krajobraz piachu, coś nas ciągnie, by tam właśnie podążyć. Pójść boso, cali owładnięci pejzażem, który nas połknie, zmieli i jednocześnie oswobodzi. 

Mam takie miejsce, prowadzi do niego ścieżka przez kremową murawę traw. Kończy się ona na ścianie wierzbowej kory, umajonej jeszcze zieloną barwą liści. Dla obcego zawsze gęsta i zakomarzona. Czas tam niknie. Staje się wolność. Kiedy las wypluwa uszczęśliwionego człowieka, pozwala mu na oddech. Na spokój. I wówczas na skraju owej zieloności odkrywa pustynny krajobraz piasku. I już wie, że powinien tam iść. Ten skrawek Wam go teraz ofiarowuję. Niby nic, a jakże on arcyciekawie urządzony.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz