wtorek, 3 stycznia 2017

Rys historyczny ''Naszych korzeni'' i jego jubileuszowa zawartość wydawnicza

Wszystkie dziesięć dotychczas wydanych numerów ''Naszych korzeni''.
Długo zbierałem się z omówieniem 10-go numeru ''Naszych korzeni'', których promocja wydawnicza miała swoje miejsce w dniu 12 grudnia 2016 roku. Ten szczególny dzień, był uwieńczeniem pięciu lat pracy całej redakcji czasopisma jak i ogromnego zaangażowania wielu autorów różnej proweniencji W ciągu tego okresu na łamach ''Naszych korzeni'' swoje artykuły znalazło aż 110 autorów z kraju i z zagranicy. Warto nadmienić takie kraje jak Rosja, Francja, USA czy Belgia. Wśród nich amatorzy regionaliści, jak i naukowcy z naszego regionu.

Półrocznik ''Nasze korzenie'' jest regionalnym wydawnictwem Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Dzięki świetnej szacie graficznej, dbałości o poziom merytoryczny i odkrywcze, czasami nigdzie wcześniej nie poruszane tematy, zyskało wierne grono czytelników. Na rodzimym rynku prasy regionalistycznej okrzepło już na dobre, zacnie nawiązując tym do wcześniejszych tradycji etosu regionalizmu Mazowsza płockiego.

Badawczym obszarem zainteresowania ''Naszych korzeni'' jest geograficzny zasięg regionu północno-zachodniego Mazowsza ze szczególnym uwzględnieniem czterech powiatów: płockiego, sierpeckiego, płońskiego oraz gostynińskiego. Na kartach ''korzonkowych'' stronic dotąd opisano walory kultury materialnej z dziedziny architektury, archeologii, etnografii, jak i przyrody oraz szeroko rozumianej historii. Znalazły się tam konkretne wspomnienia osób, relacje świadków tragicznych wojennych wydarzeń  i resztki śladów pamięci.

Podczas promocji wydawniczej ''Naszych korzeni''.
W 10-tym numerze ''Naszych korzeni'' powyższe tematy są wciąż uaktualniane. Należne miejsce odnalazła tutaj przyroda w postaci nietuzinkowej relacji Piotra Jarzyńskiego o podsierpeckich lasach okolic Szczutowa. Autor znany już ze swojego zamiłowania do pięknej polszczyzny wędruje śladami przeszłości jak i teraźniejszości. Jego przewodnikiem staje się osoba Ludwika Krupińskiego-nauczyciela Szkoły Powszechnej w Szczutowie w latach 1934-39.  To on napisał ''Monografię Gminy Szczutowo pow. rypińskiego'', która szczęśliwie zachowała się w postaci maszynopisu w tamtejszej gminnej bibliotece. Opisując w formie dobrego reportażu te północne krańce Mazowsza Piotr Jarzyński bawi się słowem i obrazem intrygując potencjalnego czytelnika. A więc podpowiada jak zacząć przygodę z tutejszą przyrodą sosnowych borów i jezior, gdzie korzystać ze szlaków turystycznych, i jak odnaleźć pamiątki po pożogach wojennych, zarówno powstań narodowych jak i te po okupacji niemieckiej. Ten obszerny artykuł zaciekawia i upewnia Nas w przekonaniu, że autor od samego początku nie goni za tzw. poprawnością polityczną, lecz szuka prawdy. Nawet, jeśli ta prawda komuś wyjątkowo nie odpowiada. Autorowi należą się za to godne pochwały wyrazu podziwu.

Kolejnym artykułem z dziedziny przyrody jest próba opisu potencjalnych siedlisk leśnych na północnym Mazowszu pióra Aleksandry Cygańskiej. W tym zgrabnie ułożonym tekście autorka zaznajamia czytelnika z ogromem bioróżnorodności lasów grądowych, które onegdaj porastały ok 60% powierzchni kraju. Te liściaste lasy, najbogatsze w zwierzynę, ptactwo i w wachlarz różnokolorowej flory zachowały się w szczątkowej formie Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego-w tym przypadku w rezerwatach przyrody ''Brwilno'' oraz ''Sikórz. Tekst okraszają interesujące mapki i fotografie. Autorka ma wielki sentyment do tych rezerwatów, więc sądzę, że uczciwszej relacji już nigdzie nie odnajdziecie...

Zgromadzeni goście.
W ''Jarze Pisencja'' w Imielnicy zachował się nieduży las olszowy, do którego często zagląda kolejna autorka artykułu, Pani Agnieszka Murawska. Tytuł pt. Ptaki Pisencji zdradza tematykę ornitologiczną. Ten mało poznany jar w granicach miasta Płocka zasiedla wiele rzadkich gatunków ptaków. Nasza badaczka umieściła swoich skrzydlatych przyjaciół w czterech porach roku, i niczym w przesuwających się kadrach filmu przyrodniczego ukazuje nam ich życie i zwyczaje. Często czyni to w żartobliwy sposób, nie umniejszając przy tym walorów poznawczych. Wiele z tych ptaków, to ginąca ornitofauna naszego regionu, jak wilga czy zawadiackie gąsiorki. Tekst ubarwia wiele fajnych fotografii. Polecam ten artykuł, bo z Jarem Pisencja mam wiele wspomnień z lat dzieciństwa.

Wiślane klimaty poruszył Pan Grzegorz Gołębiewski w swoim artykule zatytułowanym ''Jesiotr olbrzym z Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Autor w sobie tylko znany acz jakże unikalny  sposób odkrywa przed Nami  całą zawiłą historię jesiotra złowionego w wodach Wisły 7 czerwca 1934 roku.na wysokości obecnych Biskupic. Złowił go płocki rybak Stanisław Laskowski. Ten rzeczny gigant ważący podówczas 120-180 kilogramów wzbudził ogromną sensację. Od razu okazem cudu Natury zainteresowało się Towarzystwo Naukowe Płockie w osobie nieodżałowanego płockiego archeologa i badacza Kazimierza Gelinka. A także samego prezesa TNP Aleksandra Macieszy. Po różnych perypetiach stał się on dumnym eksponatem muzealnym TNP. Obecnie zabezpieczony i spreparowany jesiotr stanowi integralną część ekspozycji przyrodniczej Muzeum Mazowieckiego w Płocku! Więcej szczegółów podam w innym, oddzielnym poście. Autor wyraził zgodę na opublikowanie całości artykułu na moim blogu, więc będziecie się mogli zachwycać niezwykłymi informacjami o płockim jesiotrze :) Dziękuję za zaufanie Panie Grzegorzu...

Podczas prezentacji najnowszego numeru ''Naszych korzeni''.
Z dziedziny archeologii mamy do czynienia z tekstem Pani Joanny Abramów i Pana Arkadiusza Wiktora pt. Gazociąg Rembelszczyzna-Gustorzyn, inwestycja, która odkryła przeszłość powiatów płońskiego i płockiego. Dla mnie ten artykuł uzmysłowił mi, jak niewiele jeszcze poznaliśmy z historii naszych pradziejów. Autorzy z dużą starannością ukazują ogrom prac archeologicznych, które miały miejsce podczas budowy wspomnianego gazociągu w latach 2012/2014. W sumie na terenie powiatu płockiego odkryto 21 stanowisk archeologicznych, w tym aż 11 nowych! Wśród nich ślady osadnictwa związane z kulturą amfor kulistych-miejscowość Sarzyn gm. Staroźreby. Na terenie gminy Brudzeń Duży odnaleziono zaś ślady kultury łużyckiej [sprzed ok. 3000 tyś lat temu], w miejscowościach Rokicie, Uniejewo i Radotki. W powiecie płońskim natrafiono z kolei na 21 stanowisk, z czego 18-cie to nowo odkryte miejsca. Trzeba tutaj wymienić o zabytkach z okresu młodszej epoki kamienia, czy też epoki brązu i żelaza.-np. Siekluki gm. Dzierząźnia.
Naprawdę wspaniały tekst! Polecam mroczne zdjęcia ;)

Tomasz Kordala-Redaktor Naczelny ''Naszych korzeni'' opisał w swoim artykule, jak zawsze dogłębnie i szczegółowo przeszłość Staroźreb. Wspomniał o istniejącym pałacu Bromirskich, czy neogotyckim kościółku zbudowanym w latach 1855-1858.  Ta oddalona o 22 km na północny wschód od Płocka wieś gminna stała się jednak areną ekspedycji archeologicznej Muzeum Mazowieckiego w Płocku na Placu Bojowników w centrum Staroźreb.Ów prace miały miejsce w okresie marzec/kwiecień 2014 roku i  za zadanie miały zweryfikować wcześniejsze informacje z archiwów o istniejącym tutaj stanowisku cmentarzyska z młodszych faz wczesnego średniowiecza. Na badanym skwerze w centrum wsi po dokładnych wykopaliskach, oględzinach i dedukcjach nie wykazano śladów po nekropolii szkieletowej w obudowach kamiennych jej wczesnej fazy. Pomimo, że nie natrafiono na spektakularne odkrycia z wieków minionych, ekspedycja muzealników może obecnie odrzucić niepewności i insze bajania o jakichś pochówkach pogańskich. To także sukces. To już jakaś konkretna odpowiedź.W artykule są fajne zdjęcia, warte uwagi. Lokalsom ze Staroźreb miłe ich sercu.

Redaktor Naczelny ''Naszych korzeni'' Tomasz Kordala w trakcie omawiania treści periodyka.
Z archeologią ma wiele wspólnego również artykuł Pani Michaliny Hoffmann i Pana Piotra Miernika z ich badań we wnętrzu zakrystii w kościele pw. św. Michała Archanioła w Brześciu Kujawskim datowanego na lata 1264/1383. Dzięki temu odkryto wcześniejszy poziom użytkowy zakrystii oraz pozostałości systemu  komunikacyjnego pomiędzy pomieszczeniami w kościele i nie istniejącym już budynkiem zakonnym. Autorzy podają, iż obszerne podziemia świątyni zostały również zasypane, co potwierdziły badania georadarowe zlecone przez tutejszego proboszcza.

Ciekawym tekstem jest artykuł Pana Roberta Kunkla pt. Kościół i klasztor Norbertanek w Płocku. Płocczanie niby wiedzą, co w trawie piszczy, gdy słyszą o kościele na tzw. Górkach. Przeważnie są to jednak ogólniki i nieprecyzyjne wieści przekazywane pocztą pantoflową. Autor, zarysował głębszy rys całej historii powstania klasztoru, jego koleje i działalność. To, co wstrząsnęło mną po przeczytaniu artykułu to wnioski autora skierowane do obecnego konserwatora zabytków... Myślę, że nie podołam w sensowniejszy sposób przekazać talentu twórcy, jak tylko poprosić, abyście zakupili najnowszy numer periodyka i osobiście się o tym przekonali.

W jednym z dwóch artykułów Pan Janusz Bielicki zarysował postać swojego krewnego Marcelego Bielickiego, XIX wiecznego prekursora szkolnictwa publicznego na ziemi płockiej i dobrzyńskiej. Jak się dowiadujemy z tekstu, ta zacna postać była nauczycielem w Dobrzyniu/n.Wisłą ucząc języka rosyjskiego i zabronionego podówczas języka polskiego. Za to spotykały go liczne szykany ze strony zaborcy rosyjskiego.Co nie przeszkodziło mu w 1905 roku być inicjatorem strajku szkolnego w swoim mieście. Autor podaje także informację, że Pan Marceli był właścicielem szkoły z internatem w Białej pod Płockiem. W rodzinnym Dobrzyniu zapamiętany na wiele lat i dobrze wspominany.

Drugim, jakże ważnym tematem jaki poruszył Janusz Bielicki w obecnym numerze ''Naszych korzeni'', jest artykuł poświęcony przyczynkowi do historii Powstania Listopadowego na ziemi płockiej i dobrzyńskiej. Badacz wspomina w swoim tekście o mało znanych faktach z działalności patriotycznej zakonników franciszkanów z dobrzyńskiego klasztoru-np.o tym, że w klasztornym budynku funkcjonowała wówczas szwalnia, w której pracowało 250 krawców szyjących mundury dla polskich powstańców! Sądzę, że nieliczni wiedzieli o tym fakcie.

W dworze w Stupsku, dzięki uprzejmości Stanisława Wodyńskiego...
Tematyka ziemiańska i genealogiczna jest w najnowszym numerze czasopisma nader swojsko uwypuklona. Wspomnieć tutaj należy o literacko-romantycznym tekście Pana Stanisława Wodyńskiego pt. Genealogia koi smutek przemijania. W poszukiwaniu dawnych mieszkańców dworu w Stupsku. Ta zapierająca dech historia o poszukiwaniach genealogicznych naszego detektywa ujawnia nam nieznane losy rodziny Grodeckich ze Stupska pod Mławą. Dowiadujemy się z niego, że dziadek żony autora, Franciszek wziął sobie za żonę Teklę Helenę Olszewską. Jak wynika z odkryć genealogicznych Wodyńskiego, siostra Tekli Heleny-Aleksandra wyszła za mąż za artystę malarza Wojciecha Piechowskiego, natomiast druga z sióstr: Maria za artystę rzeźbiarza Hipolita Kasjana Marczewskiego.

Nieistniejący dwór w Stupsku pod Mławą-dzięki uprzejmości Stanisława Wodyńskiego.
Wiele jest niezwykłości o zawiłościach rodzinnych autora, więc jeśli kto ciekawy zapraszam do jego lektury. Tym bardziej, że nawiązuje on do dobrych wzorców pamiętnikarskich wielu poprzedników tej dziedziny z terenów dawnych Kresów.Rzeczypospolitej. Posiada on ten klimat i pisarski autentyzm. Dowodzą temu piękne fotografie i archiwalne dokumenty

Z kolei pióro Pana Mariusza Pendraszewskiego opisuje smutny koniec drewnianego dworku Państwa Kazimierza i Antoniny Gościckich z miejscowości Lelice. Dwór podpalony w tajemniczych okolicznościach zakończył swój żywot w nocy z 19 na 20 września 2016 roku...Autor jako mieszkaniec pobliskiego Gozdowa mocno przeżył tę stratę kultury materialnej i postanowił o tym miejscu napisać. A, że warto było, zaświadczają o tym wspomnienia o dawnych dziedzicach lelickiego gniazda. Pan Gościcki z małżonką troskliwie dbali o zdrowie i godność okolicznych mieszkańców, fundując im na przykład na swoich gruntach w 1903 roku przytułek dla niedołężnych rolników, czy założeniu w 1915 roku Ochotniczej Straży Pożarnej. Cały tekst jest bardzo wzruszający i widać, że piszący emocjonalnie dzieli się z czytelnikami swoim smutkiem. Warto obejrzeć zdjęcia...

Państwo Gościccy-gospodarze dworu w Lelicach-dzięki uprzejmości Mariusza Pendraszewskiego.
Następny artykuł jest fragmentem pracy doktorskiej Pana Jerzego Borowskiego. Zajmuje się on ''Organizacjami sportowymi w Płocku w latach 1882-1904''. Tekst długi i bogato uzupełniony wieloma faktami i dokumentami. Nie sposób go streścić w kilku zdaniach. Muszę go Was do niego po prostu odesłać, byście pojęli zamysł i całokształt  naukowy autora. 

Tematykę judaistyczną kontynuuje na łamach ''Naszych korzeni'' Pan Przemysław Nowogórski. W artykule pt. ''Opowieść o rebem Jachielu Meirze-cadyku z Gostynina. W dwusetną rocznicę urodzin'', zajmuje się osobą tamtejszego cadyka. Tenże człowiek, niezwykle szanowany wśród społeczności żydowskiej i znany chasyd żył w Gostyninie. Urodzony w Opocznie w 1816 roku do historii przeszedł jednak jako ''cadyk z Gostynina''. Więcej także muszę odesłać do artykułu, ponieważ tematyka poświęcona Żydom jest mi zupełnie nieznana. Nie chcę po prostu popełnić jakiejś gafy i przynieść sobie wstydu. Wybaczcie proszę. 

Korespondencję z zagranicy ubogaca tekst Pana Arkadiusza Kozaneckiego z Chin, gdy przebywał tam z żoną Anią. W tym krótkim jakby reportażyku autor opisuje dzieje obecności katolicyzmu we współczesnym kraju środka. A jest ona niełatwa, naznaczona dużą ingerencją Państwa, gdzie totalitarny ustrój znaczy więcej niż religia obywatela i wolność jego słowa. Kozanecki jak na przysłowiowej tacy daje nam historię powstania Katedry Niepokalanego Poczęcia NMP w Pekinie, odbudowanej po wielu perypetiach i zawieruchach w 1904 roku w stylu neobarokowym. To w jej wnętrzach znajduje się słynny obraz przedstawiający Jezusa z objawień siostry Faustyny: Obraz Jezu, ufam Tobie...

W rubryce Listy do redakcji znany regionalista płocki i luzak Pan Andrzej Bobola Muszalski opisał swoje niebywałe poszukiwania ujścia źródeł płockiej rzeczki Brzeźnicy do Wisły. Tekst wydawać się może troszkę prześmiewczy, a może przede wszystkim prowokujący, to jednak zwraca uwagę na fakt, że nieduże cieki wodne w Płocku i okolicach zostały mocno przeobrażone i zniszczone...


Ostatnim artykułem pióra Eweliny Krawczyńskiej jest jej opowieść z działalności Wczesnopiastowskiej Drużyny Czarny Orzeł z Płocka. Jest to grupa zapaleńców, odtwórców młodych ludzi , która od dwóch lat w swej działalności odwołuje się do tradycji wczesnego średniowiecza.  Odtwarza stroje, zwyczaje wojów z dawnych czasów naszego Państwa, oraz uczestnicząc w wielu zlotach podobnych drużyn. Tekst szczególnie miły moim słowiańskim korzeniom :) 

Tak oto przedstawia się treść najnowszego 10-tego numeru ''Naszych korzeni''. Zdaję sobie sprawę, że mój opis jest nieprecyzyjny, i nawet jednostajny, ale trudno tak streścić objętość prawie 90-ciu stronic.

Z tej okazji muszę wyrazić moje podziękowania dwóm osobom... Panu Dyrektorowi Muzeum Mazowieckiemu Leonardowi Sobierajowi za otwartość, mądrość i zadbanie o przyszłość finansową Naszych korzeni.  Bez tego NASZE czasopismo nie podołałoby na rynku wydawniczym, zważywszy na fakt, że nie należy ono do głównego nurtu pism. Periodyk nasz nie jest nastawiony na zysk.

Drugą osobą, której należą się słowa uznania jest Redaktor Naczelny ''Naszych korzeni'', Pan Tomasz Kordala. W tajemnicy zdradzę, że ma ksywkę ''Kordi'' i wśród regionalistów opinię łukaszenkowej ręki ;) Wybaczcie Panie prezydencie :) Cóż, czasem trudno przekonać Pana Redaktora do swoich racji, a stół bywa ciut za miękki na uderzenia pięścią... Oczywiście żartuję. Życzę wytrwałości, samozaparcia i większego otwarcia na nas regionalistów. My naprawdę nie gryziemy, my li tylko piszemy.

Dzięki Tomku... Dobrze, że Cię spotkałem w moim życiu. [Trochę prywaty :))) ]. 

A koleżankom i kolegom regionalistom, bez wyjątku mówię -dziękuję i piszcie, piszcie dalej! Z góry przepraszam jeśli coś przeinaczyłem, lub kogoś pominąłem.


































2 komentarze:

  1. ,,Sądzę, że nieliczni wiedzieli o tym fakcie." No, nie wiedziałam :)
    Bardzo interesujące to wszystko, chyba zainteresuję się regionalizmem w moim regionie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacna imienniczko :) To prawda, o promocji wydawniczej ''Naszych korzeni''ogólnopolskie media milczały, ale zważ łaskawie, ze to periodyk typowo regionalistyczny, więc trudno, aby w Wałbrzychu, lub w Sanoku o nas wiedziano. Chociaż ''korzonki''dotarły już do Australii, takie mam wici... Pozdrawiam i dobrych jeszcze trwających Szczodrych Godów życzę!

    OdpowiedzUsuń