poniedziałek, 5 czerwca 2017

Wiślane skarby dzikości-kępy i nadbrzeżne ramiona odnóg

Wisła to nie tylko główny nurt rzeczny, wspaniałe bystrza z kamienistym dnem, czy szeroko rozlana panorama leniwie płynących wód. O jej niezwykłości stanowią zarówno szerokie zakola, jak i meandry z warkoczykującymi rozlewiskami rozcinające rzekę na wiele ramion i odnóg. Czasem tak, jak kalka wyżłobionej maciupeńkimi żyłkami delty, lub ujścia wielkich rzek. A mimo to prawdziwy nurt wciąż zachowuje swój kręgosłup w swoim środkowym, albo dolnym odcinku, który podąża uparcie przed siebie.

Piaszczyste łachy na środkowej Wiśle.


Tylko rzeka o cechach naturalnych, pozostawiona żywiołom natury, potrafi kreować malownicze przełomy wciśnięte w wąwozy stromych skarp. Jest tam nadal wolna, nieskrępowana po wielokroć bezmyślnymi kaftanami wałów przeciwpowodziowych, które odcinają bezpowrotnie wcześniej zalewane od pradawnych czasów tereny. W ten sposób wiele mokradeł i oczek wodnych wysycha, a człowiek zajmuje je potem pod uprawy rolniczych monokultur. A co gorsza, zamienia je w zurbanizowany konglomerat z betonu, stali i szkła. Buduje całą infrastrukturę z dróg, kanalizacji, oraz osiedla jednorodzinne; by z czasem wchłonąć je do rozciągniętych przedmieść podmiejskich aglomeracji.

Tak niszczy się tradycyjne rozdrobnione rolnictwo, a całe lokalne społeczności spycha na społeczny margines. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Rolnik staje się zakładnikiem silniejszych, jest mniejszością na swojej Ojcowiźnie, czym odbiera mu się godność. Jest obcym u siebie.W ostateczności sprzedaje wszystko [jak ma szczęście], za psi grosz jakiemuś degeneratowi, który postawi tam chlewnię, albo kurzą fermę na kilka tysięcy sztuk. Takie zwierzęce obozy koncentracyjne...

 Smutnym tego przykładem jest zanik wypasu bydła domowego na wiślanych wyspach czy przybrzeżnych łąkach.środkowej Wisły. Dziś ujrzenie stada krów płynących wpław przez rzekę, albo na łódce przewoźnika to wielka rzadkość. Jeśli już nie fatamorgana rozmarzonego estety. Pamiętam jak takie łaciate stwory przebywały całymi tygodniami na odizolowanych od brzegów wyspach, gdzie chroniły się w cieniu topól i wierzb, czy w wiklinowych zaroślach. Przemieszczając się po całej połaci kępy, aby się paść, i zażywać błotnych kąpieli na mieliznach. Wiele drobnych ptaków miało przy okazji obfitą bazę pokarmową, wydziobując liczne insekty z krowich grzbietów i zadów. Szczególnie szpaki.Tęskno mi czasem za ciepłymi plackami łaciatych, na które nieroztropnie właziłem gołymi stopami, podglądając czaple lub żurawie... To były dobre czasy!

Rzeka Wisła i jej roztokowy nurt.
Wiślane piękno


Wisła na mazowieckim odcinku jest rzeką roztokową, czyli tworzącą plątaninę zmieniających swój bieg koryt. Rzeka się rozwidla. Tutaj właśnie podziwiać można różnej wielkości łachy, kępy i wyspy. Są one porośnięte młodym, dość nieśmiałym zarostem roślinności, aż po dojrzałe drzewostany topolowo-wierzbowe. Z kolei wielkie odsypiska piaszczystych mielizn, zakosów i namulisk zależne od warunków reżimu hydrologicznego wyłaniają się nagle niczym pustynne omamy pijanego flisaka , aby po jakimś okresie zniknąć w głębinach wirów i bystrego nurtu rzeki.

Rzeka żyje, wręcz kipi witalnością. Na jej brzegach rosną ostatnie fragmenty zachowanych lasów łęgowych. Wiele oczek, czy bagien ukrytych w olsach międzywala świadczy o tym, że kiedyś wiślana fala zalewała je z ogromnym impetem. Tworzyła nowe ramiona odnóg i starorzeczy-były one ślepe, bez życiodajnych połączeń z rzeką, jak i podłużnymi akwenami o różnych głębokościach połączonymi z rzeką wiele długich sezonów. Rosły tam starodrzewia wiązowe, z dębowymi, a czasem lipowymi z obfitym podrostem ziołorośli.

Walory przyrodnicze takiej rzeki, to absolutny skarb. Nie dość, że staje się ona podówczas rezerwuarem ostatnich miejsc dzikości na bezleśnych terenach środkowego nadwiśla , to przy okazji jest matecznikiem gniazdowania dla ginących gatunków ornitofauny i ichtiofauny. Właśnie piaszczyste łachy i ławice pośrodku Wisły, tworzone przez akumulację drobnoziarnistych osadów niesionych przez rzekę są ostojami dla ptaków zagrożonych skrajnym wyginięciem! Mam tu na myśli choćby  rybitwę białoczelną; wirtuozkę podniebnych akrobacji, albo mniejszych przedstawicieli ptaków siewkowatych. Tylko tam mogą zdecydować się na założenie lęgów. Po prostu preferują one otwartą przestrzeń, piasek i niską, drobną roślinność na środku rzeki. Na starych kępach i wyspach, które zarosły lasem lub płatami łoziny podziwiać można nasze potężne bieliki, rzadziej kołującego na niebie rybołowa... Tam swoje kolonie mają często czaple siwe, kormorany, i intrygujące garbate sylwetki ślepowronów. Te ostatnie, to już wielka rzadkość :(

Fragment starorzecza, odizolowanego wałem przeciwpowodziowym w olszowym lesie.
Przybrzeżne starorzecza, z poplątanymi odnogami licznych szlamistych ramion wnikającymi w łęgi i mokradła są miejscami rozrodu dla ciekawych gatunków ryb. Na przykład trą się w nich i składają ikrę: liny, drapieżny szczupak, płocie i wzdręgi. Lubię je także okonie i sumy. W czystych zbiornikach, żyją nasze rodzime raki! Ostatnio otrzymałem informację, że powróciły pod Płockiem, ale tylko na dwa niewielkie starorzecza. Nawet taki drobiazg mnie cieszy... Już nie wspominając o tym, że w takich odosobnionych miejscach swoje małe rodzą sarny i dziki. Oto prawdziwe skarby naszych rzek, które uniknęły hekatomby betonowania i regulowania.

Dlatego tak się obawiam o los tych nadwiślańskich skarbów, gdy widzę, jak się je zasypuje gruzem po budowach nowobogackich, i górami śmieci. I jeszcze te tępaki na quadach, rozjeżdżający i płoszący wszystko, co żywe! Bez względu na porę roku...

Mielizny i wikliny środkowej Wisły.
Wiślane wyspy...


Obecnie czas na ochronę ojczystej przyrody minął. Szczególnie dotyczy to rzecznych ekosystemów Wisły i Odry. Nierządy polityków w Sejmie, pseudo-samorządowców z nadwiślańskich powiatów, oraz prymitywne lobby hydro-betoniarzy marzy o wyregulowaniu Wisły. Chcą wybudować na niej kilka zapór i wznowić przemysłową.żeglugę z ogromnych barek i statków. Rzecz oczywista na koszt polskiego podatnika. Zawsze przy tym drą japy, że to dla dobra kraju i szczęśliwości uciemiężonego od lat Narodu. Obłuda tychże człowieczków aż razi, kiedy  trwają właśnie obchody Roku Wisły 2017, gdzie w lokalnej prasie pojawia się tylu umartwiaczy nad losem wysychających rzek. I panującym  jakże strasznym terrorze ekoterrorystów opłacanych z obcych kies.  Ileż to już lat o tym słyszę :))))

Nawet szkoda mojego czasu na wyjaśnianie tych bredni. 

Dlatego uciekam nad Wisłę. Uciekam od głupców, którym się wydaje, że są Panami świata, a ułomna i głupia masa podludzi ma słuchać i wykonywać to, co oni sobie wymyślą. W wielu regionach świata, tak się już dzieje. Korporacyjni giganci opłacają liczną armię politycznych prostytutek i zamieniają w szybkim tempie piękno naszej planety w monokulturową pustynię.Tak sobie dedukuję, że w sumie i tak wszyscy niebawem znajdziemy się w czarnej dupie. Gorzej, że silni i bogaci troszkę uszczkną z życia.

Zanim go nam odbiorą, jeszcze uwiecznię wiślane skarby na blogu, niech przyszłe pokolenia zapłaczą. Tak tylko ironizuję.


5 komentarzy:

  1. Tematy wiślane zawsze bliskie memu sercu, pozdrawiam Jolka

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny tekst, jakże bliski memu sercu. Wszak właśnie wróciłem znad brzegów Królowej :)
    Pozdrawiam, Michał

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Michale, mam nadzieję, że jesteś cały w skowronkach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sławku, czuje sercem to samo co Ty i widzę oczami tak jak Ty gdy jestem nad Wisłą.

    OdpowiedzUsuń