poniedziałek, 14 maja 2018

Z nurtem rzeki

Zatułać się tam, gdzie linia bezkresnego horyzontu się nie kończy. Nogi już tak nie noszą. Są jak bale próchniejącego mostu nad rozlaną deltą. Jest nikomu niepotrzebny.Patrzysz zmęczonym wzrokiem przed siebie, bo wiesz, że on jest nieosiągalny. Jest w tym jakaś ulga, ukojenie. Brzegi rzeki spina Twoja starość, a może choroba. Prawo do bezradności, gdy nic już nie pozostaje, poza przekwitem ciała w zwój kory.



Łódź może dryfować.Fale popychać Cię w nieznaną dal. Lecz najczęściej zakończyć Twój rejs w ślepej odnodze. Tam rzadko kto się zapuści. Większość pędzi byleby nie stać w miejscu. A w plecaku masz same dziury, nawet nie myślisz ich zacerować w łaty niezapominajek. Leżysz na wręgach wpatrzony w niebo z którego skraplają się deszczowe łzy. Mokra twarz ocieka stróżkami drobnych źródełek bez wypływów ku słodkiemu morzu. Jest nim Twoja skóra. Mielizna kraterów piaszczystej plaży.Z biegiem czasu pokrywa ją żółć kurzu. Wiotkie linie zgrubień i żylastych narośli z naniesionych kłód i korzeni.


Miniona burza rozlała się oparami świtu. Jesteś.W tułaczce nie posiadasz nic, wszędzie jesteś obcy, i jednocześnie u siebie. Statusy społeczne są dla niewolników, którym wmówiono, że są częścią ich wyimaginowanej wolności. Po latach przypominają wraki rzecznych parowców pociętych na złom. Wyplute z duszy i ze wspomnień. Pozostaje zgorzknienie. Wbity wzrok w swoje odbicie w krzywym zwierciadle zachichotania. Można utracić siły witalne, stłamsi Cię pech, albo nawet porażka w czymś, co upatrywałeś szansę na lepsze jutro-lecz kiedy byłeś sterem dla samego siebie; mniej boli upokorzenie i utrata wszystkiego, co dotąd zdobyłeś. A przecież zawsze było tego niewiele.


Dlatego już bez oglądania się w przeszłość, wolisz dzięcięcą ufność w żywioły nocy. Patrzysz na nie z zachwytem, jak grot błyskawicy przecina zasłonę niebios i razi siłą słowiańskiego Peruna w toń wód. Wiatr hula po gęstych koronach topól i ciska w głąb łęgów. Zatrzymuje się w wiklinowiskach unosząc drobiny mokrego piachu ku podtapianym łachom. Coś wyje w uszach. Grzmi w echu w najdalsze zakątki rzeki. Wygina pnie młodych jesionów porywając z brutalną zachłannością listeczki niezapisanych listów. Może Twoich a najpewniej czyiś, na które ktoś czeka.Nad tym żywiołem potęgi rzeki żaden człowiek nie posiadł władzy. Stąd jej cudowność podszyta lękiem.Ty ufasz mu bezgranicznie.On tkwi w Tobie, jest jak oddychanie w porannym lesie, smutek popłakiwania, kiedy tęsknisz za pięknem, oraz gdy pijany ze szczęścia pławisz się na zroszonej łące zawilców. Gdzieś na wiślanym płachetku zapomnienia.


Idziesz coraz wolniej. Czasem łapiesz głębsze hausty powietrza i w zadziwieniu wiesz, że to przedeptany czas poszukiwań. Wiślany lejtak przecieka, więc zanim wypływasz, zatykasz nieszczelności z uschniętych mchów z sokór. One wybaczą. Chociaż wisielcze gałęzie staruszek ocieniają Twój kark, jakby miały za chwilę Cię ukarać. Samotna sarna ostrzeże. Popatrzy w niemym przerażeniu, ale da znać, abyś odszedł dalej, ku skrajowi nieużytków.

W śpiewie wilg czuć zapach kwitnących głogów. Bieleją gdzieniegdzie wśród łegowych prześwitów.Tam, gdzie wąski strumień wije się między olszynami rośnie gaj białodrzewów. Ukryty w zabagnionej dolince, którą chronią chaszcze tarnin. Tutaj właśnie wilgi uwiły gniazdo. Powróciły z wygnania. I czekają, aby unieść się w koszyczku miłosnych obowiązków. W przyrodzie wszak nic nie jest przypadkowe. Mimo, że rzeka opadła, w zalanych dołach trą się rybie stadka. Przypominają podwodne miniatury łodzi podwodnych walczących o lepsze miejscówki. W Twoich oczach tli się radość. Tak wygląda życie...



Jeśli się podąża z miejsca na miejsce, nawet poszukiwanie staje się mało ważne. Liczy się pejzaż, rysy twarzy nieznanej osoby, która zajęła Cię rozmową. Tak po prostu, bez jakiegoś konkretnego celu. Ten ktoś też był znikąd. Poznał to, czego Tobie los nie poskąpił. Ptaki bez domu wolą się spalić, lecąc do słońca. Niektóre przysiadają na wyspach wyobcowania, bo tak im lepiej. Pożre je łan skrzypów i nie odda glebie. Rzeka kiedyś się o nie upomni. A wówczas powstanie wielki hałas z plusku fal. Harmonia.




5 komentarzy: